Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2013, 23:53   #14
katai
 
katai's Avatar
 
Reputacja: 1 katai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputacjękatai ma wspaniałą reputację
Skulony do tej pory stwór skorzystał z wynikłego stolarskiego zamieszania i skoczył na chwilowo rozkojarzonego miecznika imieniem Gabor. Zamieszanie dawało szansę na wymknięcie się z pomieszczenia. Francesca ruszyła miękkim krokiem w otwór korytarza. Kocie ruchy sprawiały wrażenie jak gdyby kobieta płynęła nad podłogą. Korytarz oświetlała łuna bijąca od okien znajdujących się na jego końcu. Perspektywa nowego świata kusiła. Ciekawość łaskotała nieznośnie i po chwili, kobieta spoglądała na migoczące światła nieznanej rzeczywistości. Na zewnątrz, po niezwykle równych, wyłożonych proporcjonalnymi płytami gościńcach, przechadzali się mieszkańcy nowego egzotycznego świata. Wszystko skąpane było w blasku dziwnych, ogromnych pochodni zrobionych prawdopodobnie z metalu. Feria świateł, barw, dźwięków i zapachów przyprawiała o zawrót głowy. Kobieta wycofała się na powrót w cień. Ekscytacja walczyła z kiełkującą paniką oraz rozsądkiem. Jak do tej pory, jej podróże ograniczały się do okolic klasztoru. Większość czasu spędzała w bibliotekach lub nad alembikami. Warzenie ziół czy studiowanie zakazanych ksiąg nie przygotowały jej na zderzenie z nowoczesnością. Walczącą z myślami Francesce minął szlachcic - włamywacz, całkowicie ignorując jej obecność. Był zbyt przejęty widokiem rozpościerającym się za oknem by zauważyć spowitą cieniem dziewczynę. Widok nieznanego świata, wywarł na nim jeszcze większe wrażenie niż na Francesce, co zdawały się potwierdzać westchnięcia i łzy egzaltacji. Mężczyzna, w żadnym przypadku nie sprawiał wrażenia agresywnego brutala, co ośmieliło Francesce by w końcu ujawnić swoją obecność. Tak czy inaczej obecni kompani byli jedyną znajomą jej rzeczą z jeszcze do niedawna okupowanej rzeczywistości. Współpraca zdawała się jedynym logicznym wyjściem a ów jegomość jedynym godnym zaufania ambasadorem całej tej zgrai.


Cienie rozstąpiły się niczym czarna toń prehistorycznego oceanu uwalniając stopniowo smukłą sylwetkę kobiety, odzianą w szkarłatną szatę. Znalazła się tuż obok pochłoniętego kontemplacją Jean-Luc’a. Spoglądając pół przymkniętymi oczyma na rozgrywający się za oknem teatr świateł odezwała się do nic nie spodziewającego się toreadora.

- Łzy to smutku, azali szczęścia?
 
__________________
"You have to climb the statue of the demon to be closer to God."

Ostatnio edytowane przez katai : 17-04-2013 o 14:14.
katai jest offline