Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2013, 10:24   #12
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Bitwa o Bertlomo

Tak więc nie dane było naszym bohaterom odpocząć albowiem ledwo co spoczęli musieli już stawiać wspólnie czoła niebezpieczeństwu. Wszelkie uprzedzenia, nieufność poszły gdzieś w cień, gdy stawką było ich życie...a może także życie obcych im mieszkańców tej dziury. Nim jednak przejdziemy do naszych dzielnych obrońców, warto wspomnieć kilka słów o naszych napastnikach. Złe to typy były. Gobosy a dokładniej hobgobliny. Ze wszystkich zielonoskórych to one są najbardziej zdradzieckie, nikczemne i gotowe układać się z każdym, kto jest wstanie zaoferować im jak najwięcej. Ubrane w przetarte skórznie, z hełmami na głowie pędzili na tych swoich wilkach wypuszczając strzały. Część grotów była podpalona a ich celem były ludzkie domostwa. Strzecha i sucha słoma idealnie paliła się w taki upalny i ciepły dzień. Panika narastała we wsi z każdą chwilą i nikt już nie wiedział czy gasić pożar czy chować się przed świszczącymi strzałami.

No ale czas na naszych dzielnych obrońców. Znali się oni na wojaczce i gołym okiem w ich ruchach była widoczna jakaś niesamowita harmonia i instynkt wojownika. W mgnieniu oka część znalazła się przy drzwiach a część przy oknach gotowa ostrzelać zielonoskóre ścierwo.

Elfka Youviel znalazła się pierwsza przy oknie mierząc już w pędzącego gobasa. Czekała cierpliwie aż cel znajdzie się w zasięgu strzału a potem trach. Wypuściła strzałę, delikatnie i z gracją. Ta poleciała jakby kierowana niewidzialną ręką trafiając gobosa centralnie między oczy, a siła wystrzału wyrzuciła “go z siodła”. Wierzchowiec pędził jednak dalej, mknąc po stromym zboczu, szczerząc kły.

Bernhard Greenday nie tracąc czasu podążył za elfką, ustawiając się po przeciwnej stronie okna z łukiem gotowym do wystrzału. Mierzył spokojnie, choć ręka mu delikatnie drżała. Jak na gadułę tym razem milczał, skupiony i bach trach. Strzała pofrunęła wysoko i równie szybko opadła, trafiając wilka w czaszkę. Wilk padł martwy, koziołkując w dół wraz z jeźdźcem, który coś tam krzyczał i machał rękami gdy przy każdym “fikołku” rył łbem w ziemię. Niziołek nie czekał na tak zwane zbawienie i szybkim ruchem strzelił po raz drugi. Też celnie. Strzała, którą wypuścił poleciała jakby od niechcenia lecz jakimś cudem trafiła w nadciągającego gobosa prosto w oko. Głowa zielonoskórego bezwładnie opadła na barkach, lecz o dziwo jego wierzchowiec nadal pędził w kierunku wioski.

Trzecim strzelcem w tej dziwnej bandzie był Estalijczyk. Fernando Torres, imię znane na tamtych ziemiach, postanowił ruszyć w sukurs obrońcom tej zatęchłej dziury. Jednakże łuk nie był najmocniejszą stroną naszego dzielnego młodzieńca co pierwszy strzał to udokumentował. Strzała, którą wypuścił mogłaby co najwyżej trafić gołębia lub inne latające stworzonko. Tak wysoko i nie celnie poleciała. Drugi strzał był już lepsiejszy bowiem Estalijczyk zaliczył trafienie. Wielki wilk stał się celem ów strzały, która przebiła bok zwierzęcia powalając go na ziemię. Hobgoblin, który go dosiadał, “wyleciał” w powietrze skrzecząc coś i plując się aż w końcu walnął o ziemię, kilka razy koziołkując po niej.

Lotar. Tak ów czwarty strzelec naszej wesołej kompaniji się nazywał w dłoniach miał kuszę i wiedział jak się nią posługiwać. Bełt, który wystrzelił trafił gobosa idealnie w usta, zamykając mu gębę na zawsze. Kolejny z zielonoskórych leżał martwy.

Ostatni ze strzelców Wolf zaczął bawić się swoim pakunkiem by po chwili mieć w dłoniach gotową do strzału rusznicę...ale do niego za chwilę wrócimy.

W tym czasie Galvin, Oberyn, Sioban oraz Laura ustawili się przy drzwiach w razie frontalnego ataku, natomiast Dirk począł krzątać się po karczmie. Akurat któraś ze strzał trafiła w dach podpalając słomę więc karczmarz nie wiele myśląc zaczął krzyczeć:

- Bierz Pan kurwa wiadro a nie mi po piwniczce będziesz zapierdalał. Przybytek mi się zaczyna palić. - wskazał Dirkowi jedno wiadro z wodą a sam wziął drugie by chlusnąć strumieniem wody do góry, licząc że to pomoże.

Wracając do Wolfa, ten czekał już gotowy z rusznicą gotową do strzału, gdy skądś jakoś przez okno wpadł hobos z wilkiem. Wilk upadł na bok a gobos już miał rzucić się z mieczem na któregoś z was gdy broń Wolfa zaśpiewała. Głośno i boleśnie a ciałem zielonoskórego targnął spazm uderzeń. Siła wystrzału odrzuciła bydlaka na ścianę tworząc w jego ciele sitko, takie jak w sitku. Jeden strzał jeden trup, można by rzec a wy na pewno zapamiętacie wytrzeszcz w oczach gobosa, który leciał na ścianę zdziwiony tym co zaszło. Z tą miną zszedł do zielonego królestwa.

Z piętnastu goblinów ostało się dziesięciu. Dziesiątka, która wpadła do wsi mordując i mordując, bowiem widocznie to sprawiało im największą radochę. Czwórka z tych dziesięciu poszła za śladem kompana i przypuściła atak oknowy, czyli wpadła do środka z wilkami. Piąty chciał zrobić to samo, lecz gdy wilk wskakiwał przez okno ten zawadził głową o framugę i ...spadł na ziemię. W środku karczmy więc było czterech gobasów, trzymających jakieś dziwne mieczyki, pokryte dziwną śluzą i pięć wilków.

Na zewnątrz latała piątka, bo szósty po zderzeniu z “twardą” rzeczywistością jakby nie wiedział co jest grane, która ścigała kobiety nie przeczuwając waszego istnienia. Przynajmniej na razie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 17-04-2013 o 10:43.
valtharys jest offline