Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-04-2013, 23:48   #11
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Martwe dziecko na progu przybytku szumnie nazywanego tu karczmą definitywnie zepsuło jej dzień. Nie żeby spodziewała się nad wyraz wyszukanej architektury, czy kwiecistego języka u miejscowych, ale miała cichą nadzieję na chociaż cień kultury. Żeby tak wpadać i zdychać komuś na oczach akurat gdy zmęczony podróżą spłukuje piwem kurz drogi z wyschniętego gardła...chamstwo panie. Czyste chamstwo. No i do tego jeszcze ci zieloni. Nie ma spokoju dla sług bożych.

Od przyjazdu do tej przeklętej dziury starała nie rzucać się w oczy, chcąc wpierw dowiedzieć się czegoś o swoim pracodawcy. Pięć koron to zawsze pięć koron. Mogą pojawić się w sakiewce równie szybko jak z niej zniknąć. Dobra materialne - kto borykałby się podobnymi błahostkami, gdy w grę wchodzi los duszy? Nigdy nie przywiązywała dużej uwagi do pieniędzy. Gdy potrzebowała czegoś to najczęściej zwracała sie z prośbą o wsparcie do bliźnich. W wielkiej wojnie, która toczy się o zachowanie powszechnie przyjętego ładu każdy musi ponosić jakąś ofiarę. Dobrowolność zawsze była mile widziana, leczy gdy ktoś stawiał wyraźny opór i nie chciał wspomóc walki z herezją i bluźniercami wtedy pozostawało użyć siły perswazji. Perswazja - to słowo wyryte zostało na rękojeści korbacza, który nosiła przy sobie.

Laura była dość wysoka, przez co wydawało się że jest chuda, wręcz wychudzona. Czerwone, proste szaty akolity wisiałyby na niej jak na strachu na wróble, gdyby nie skórzana kurta, trzymająca wszytko jako tako na swoim miejscu. Spod bujnej ciemnej czupryny spoglądała para czarnych i zimnych oczu. Promieniowały takim samym ciepłem i energią co dwa kawałki węgla wyciągniętego z kałuży. Pokryte siatką cienkich blizn dłonie trzymające kufel drgały lekko.

Parsknęła i splunęła pod nogi, odstawiając ledwo napoczęte piwo. Rozejrzała się po towarzystwie zgromadzonym wewnątrz. Cóż, zawsze mogło być gorzej.
- Dzięki ci Sigmarze za próby, którymi doświadczasz swe wierne sługi, albowiem każda z tych prób niesie ze sobą naukę i pozwala nam stać się kimś lepszym w Twoich oczach- powiedziała spokojnie, podnosząc się ciężko z krzesła i sięgając po broń.
Szybkim krokiem przeszła przez karczmę, ustawiając się przy ścianie obok drzwi i cofając się krok w tył, by po sforsowaniu ich przez wroga nie zarobić w gębę kawałkiem futryny, belką lub samymi drzwiami.
 
Zombianna jest offline  
Stary 17-04-2013, 10:24   #12
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Bitwa o Bertlomo

Tak więc nie dane było naszym bohaterom odpocząć albowiem ledwo co spoczęli musieli już stawiać wspólnie czoła niebezpieczeństwu. Wszelkie uprzedzenia, nieufność poszły gdzieś w cień, gdy stawką było ich życie...a może także życie obcych im mieszkańców tej dziury. Nim jednak przejdziemy do naszych dzielnych obrońców, warto wspomnieć kilka słów o naszych napastnikach. Złe to typy były. Gobosy a dokładniej hobgobliny. Ze wszystkich zielonoskórych to one są najbardziej zdradzieckie, nikczemne i gotowe układać się z każdym, kto jest wstanie zaoferować im jak najwięcej. Ubrane w przetarte skórznie, z hełmami na głowie pędzili na tych swoich wilkach wypuszczając strzały. Część grotów była podpalona a ich celem były ludzkie domostwa. Strzecha i sucha słoma idealnie paliła się w taki upalny i ciepły dzień. Panika narastała we wsi z każdą chwilą i nikt już nie wiedział czy gasić pożar czy chować się przed świszczącymi strzałami.

No ale czas na naszych dzielnych obrońców. Znali się oni na wojaczce i gołym okiem w ich ruchach była widoczna jakaś niesamowita harmonia i instynkt wojownika. W mgnieniu oka część znalazła się przy drzwiach a część przy oknach gotowa ostrzelać zielonoskóre ścierwo.

Elfka Youviel znalazła się pierwsza przy oknie mierząc już w pędzącego gobasa. Czekała cierpliwie aż cel znajdzie się w zasięgu strzału a potem trach. Wypuściła strzałę, delikatnie i z gracją. Ta poleciała jakby kierowana niewidzialną ręką trafiając gobosa centralnie między oczy, a siła wystrzału wyrzuciła “go z siodła”. Wierzchowiec pędził jednak dalej, mknąc po stromym zboczu, szczerząc kły.

Bernhard Greenday nie tracąc czasu podążył za elfką, ustawiając się po przeciwnej stronie okna z łukiem gotowym do wystrzału. Mierzył spokojnie, choć ręka mu delikatnie drżała. Jak na gadułę tym razem milczał, skupiony i bach trach. Strzała pofrunęła wysoko i równie szybko opadła, trafiając wilka w czaszkę. Wilk padł martwy, koziołkując w dół wraz z jeźdźcem, który coś tam krzyczał i machał rękami gdy przy każdym “fikołku” rył łbem w ziemię. Niziołek nie czekał na tak zwane zbawienie i szybkim ruchem strzelił po raz drugi. Też celnie. Strzała, którą wypuścił poleciała jakby od niechcenia lecz jakimś cudem trafiła w nadciągającego gobosa prosto w oko. Głowa zielonoskórego bezwładnie opadła na barkach, lecz o dziwo jego wierzchowiec nadal pędził w kierunku wioski.

Trzecim strzelcem w tej dziwnej bandzie był Estalijczyk. Fernando Torres, imię znane na tamtych ziemiach, postanowił ruszyć w sukurs obrońcom tej zatęchłej dziury. Jednakże łuk nie był najmocniejszą stroną naszego dzielnego młodzieńca co pierwszy strzał to udokumentował. Strzała, którą wypuścił mogłaby co najwyżej trafić gołębia lub inne latające stworzonko. Tak wysoko i nie celnie poleciała. Drugi strzał był już lepsiejszy bowiem Estalijczyk zaliczył trafienie. Wielki wilk stał się celem ów strzały, która przebiła bok zwierzęcia powalając go na ziemię. Hobgoblin, który go dosiadał, “wyleciał” w powietrze skrzecząc coś i plując się aż w końcu walnął o ziemię, kilka razy koziołkując po niej.

Lotar. Tak ów czwarty strzelec naszej wesołej kompaniji się nazywał w dłoniach miał kuszę i wiedział jak się nią posługiwać. Bełt, który wystrzelił trafił gobosa idealnie w usta, zamykając mu gębę na zawsze. Kolejny z zielonoskórych leżał martwy.

Ostatni ze strzelców Wolf zaczął bawić się swoim pakunkiem by po chwili mieć w dłoniach gotową do strzału rusznicę...ale do niego za chwilę wrócimy.

W tym czasie Galvin, Oberyn, Sioban oraz Laura ustawili się przy drzwiach w razie frontalnego ataku, natomiast Dirk począł krzątać się po karczmie. Akurat któraś ze strzał trafiła w dach podpalając słomę więc karczmarz nie wiele myśląc zaczął krzyczeć:

- Bierz Pan kurwa wiadro a nie mi po piwniczce będziesz zapierdalał. Przybytek mi się zaczyna palić. - wskazał Dirkowi jedno wiadro z wodą a sam wziął drugie by chlusnąć strumieniem wody do góry, licząc że to pomoże.

Wracając do Wolfa, ten czekał już gotowy z rusznicą gotową do strzału, gdy skądś jakoś przez okno wpadł hobos z wilkiem. Wilk upadł na bok a gobos już miał rzucić się z mieczem na któregoś z was gdy broń Wolfa zaśpiewała. Głośno i boleśnie a ciałem zielonoskórego targnął spazm uderzeń. Siła wystrzału odrzuciła bydlaka na ścianę tworząc w jego ciele sitko, takie jak w sitku. Jeden strzał jeden trup, można by rzec a wy na pewno zapamiętacie wytrzeszcz w oczach gobosa, który leciał na ścianę zdziwiony tym co zaszło. Z tą miną zszedł do zielonego królestwa.

Z piętnastu goblinów ostało się dziesięciu. Dziesiątka, która wpadła do wsi mordując i mordując, bowiem widocznie to sprawiało im największą radochę. Czwórka z tych dziesięciu poszła za śladem kompana i przypuściła atak oknowy, czyli wpadła do środka z wilkami. Piąty chciał zrobić to samo, lecz gdy wilk wskakiwał przez okno ten zawadził głową o framugę i ...spadł na ziemię. W środku karczmy więc było czterech gobasów, trzymających jakieś dziwne mieczyki, pokryte dziwną śluzą i pięć wilków.

Na zewnątrz latała piątka, bo szósty po zderzeniu z “twardą” rzeczywistością jakby nie wiedział co jest grane, która ścigała kobiety nie przeczuwając waszego istnienia. Przynajmniej na razie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 17-04-2013 o 10:43.
valtharys jest offline  
Stary 17-04-2013, 12:41   #13
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Ostrzał skierowany na zielonoskórych okazał się wyjątkowo udany i gdyby tylko przeciwnicy nie wparowali do karczmy z pewnością byłby utrzymywany. Fernando widział jednak, że przeciwnicy nadciągają i lada moment dostaną się do środka. Zręcznie odsunął się od okna w które wskakiwał jeden z wilków niosąc na grzbiecie jeźdźca. Estalijczyk zmieniając broń stanął przy ścianie, obracając się do niej plecami. W momencie w którym wilk lądował w karczmie, wykonał płynne krzyżowe cięcie trafiając na plecy hobgoblina. Bestia wraz z jeźdźcem momentalnie się odwróciła gotowa do ataku nim jednak szczęki bestii spróbowały dosięgnąć Fernando, ten luzując zabezpieczenie schowka w rękawicy machnął w kierunku pyska lewa ręką, wyrzucając tym samym tuman piachu wdzierający się w oczy i nozdrza bestii. Na chwilę zdezorientowało to stwora a także jeźdźca wyraźnie zaskoczonego niespodzianką. Młody szermierz wykorzystał tą sytuację wykonując pchnięcie swoim rapierem. Bestia uskoczyła , lecz tym samym udaremniła atak hobgoblina który w tym momencie próbował ciąć Fernanda.

Przez chwilę przeciwnicy mierzyli się wzrokiem i wzajemnie badali, głusi na wrzawę dziejąca się wkoło nich. Szermierz utrzymywał postawę dająca mu swobodną możliwość manewru, nie zamierzał tez oddalać się od ściany która zabezpieczała jego tyły, solidny stół z prawej strony ograniczał możliwości manewru w tym kierunku, jednakże od flanki również zabezpieczał przed atakiem.

Wilk pierwszy stracił nerwy i rzucił się do ataku, choć Fernando do końca nie wiedział, czy pod wpływem dzikiej natury czy też impulsu danego mu przez jeźdźca. Kiedy bestia rzuciła się do przodu, próbując impetem skoku przygwoździć człowieka do ziemi, szermierz wyczekał ile trzeba było i gdy bestia oderwała się od ziemi i nie mogła zmienić kierunku lotu, zszedł na lewo, zręcznym piruetem wykonując po chwili cięcie na odlew.
Tego ciosu już goblin nie przetrzymał, rozorało mu pół twarzy i z jękiem upadł na ziemie poruszając jeszcze kończynami w napadzie konwulsji. Wilk przez chwilę stał zdezorientowany jakby na nowo oceniając swoją sytuację. Pod grubym futrem mały móżdżek ostro pracował próbując osiągnąć konsensus pomiędzy swą wilczą naturą, instynktem a szkoleniem jakie przebył pod okiem zielonoskórych. Do tej pory jego pan zastępował mu do pewnego stopnia mózg, w tej chwili pozbawiony dowództwa wahał się pomiędzy ucieczką a rzuceniem się do gardła przeciwnikowi. Zapewne normalny wilk by uciekł... najpewniej normalny wilk nawet nie rzuciłby się na ludzi w wiosce, chyba że wygłodniały po ciężkiej zimie. Fernando nie miał jednak do czynienia z normalnym wilkiem tylko zaszczutą bestia na której wykonywano takie metody tresowania jakich nie powstydziłby się najbardziej sadystyczny kat.

Moment zachwiania był jednak wystarczająco długi dla szermierza którego ruchy czasami były nawet trudne do uchwycenia wzrokiem. Zwłaszcza ruchy ręki, która momentalnie poszybowała do przodu, wraz z całym ciałem, który nadawał impet krótkiemu wyskokowi. Po chwili bestia zaskomlała gdy w jej otwarty pysk zanurzyło się smukłe ostrze rapiera.

Fernando tuż po ciosie wykonał ruch w bok, wyciągając rapier w ten sposób iż praktycznie ciął od wewnątrz stwora. Fontanna krwi która wydobyła się z pyska bestii ochlapała nogawki najbliżej stojącej osoby. Na to już młody szermierz nie zwracał uwagi , z wyciągniętą bronią zamierzał wspomóc nowo poznanych kamratów z których niektórzy wciąż zmagali się z przeciwnikiem. Na twarzy pojawił się szeroki nieco głupkowaty uśmiech dający wyraz radości jaka rozpierała szermierza z pierwszej przelanej krwi na terytorium Księstw. Wiedział już, że będzie miał co opowiadać choć zdawał sobie też sprawę, że to zapewne dopiero początek opowieści.
 
Eliasz jest offline  
Stary 17-04-2013, 18:27   #14
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Strzał... i trup.
Lotar nie miał zbyt wiele czasu, by cieszyć się celnego strzału i wysłania hobgoblina w zaświaty.
W wiosce pozostało jeszcze wiele innych wrogów, a niektórzy byli na tyle bezczelni, że wpadli do karczmy, zapewne chcąc się pokrzepić piwem i czymś solidniejszym. Zapewne na koszt firmy.
Być może karczmarz cieszyłby się z dodatkowych gości, a być może nie. W każdym razie Lotar nie zamierzał konsultować z nim jakichkolwiek pretensji. Dla niego 'zieloni' byli zgoła zbędnym elementem krajobrazu, którego należało się jak najszybciej pozbyć. Na dodatek byli na tyle niekulturalni, że nie przestrzegali podstawowego prawa, obowiązującego w każdej karczmie - podczas rozróby nie wyciąga się broni. Butelka, dzbanek, stołek, pałka, gołe pięści - to jeszcze mogło ujść, ale miecze? To już była przesada. Zdecydowana. I koniecznie trzeba było odpłacić im tą samą monetą.

Lotar, który w ostatniej chwili uchylił się przed wskakującym przez okno hobgoblinem na wilku, odrzucił kuszę i sięgnął po miecz i sieć. W ciasnych pomieszczeniach kusza była średnio przydatna...

Wilk i jego jeździec stworzyli na podłodze splątany kłąb, który wnet rozdzielił się na dwie sylwetki.
Hobgoblin ruszył do ataku, odrobinę wyprzedzając wilka.
Dwóch na jednego... To było nieco nieuczciwe.
Lotar kopniakiem posłał stołek tuż pod nogi hobgoblina. Ten stracił równowagę i niesiony rozpędem zwalił się na podłogę. Miast dobić leżącego Lotar skupił się na wilku.
Unik.. i rzut siecią. Bardzo udany. Zwierzak nie zdążył zahamować i wpakował się wprost w splecioną z mocnych sznurków pułapkę. I szarpał się, bezowocnie walcząc z mocnymi więzami.
Lotar skupił się na podnoszącym się z podłogi hobgoblinie. Zasady honorowej walki nie pozwalały na atakowanie leżącego, ale w walce z takimi potworami należało się chwytać każdej metody.
Nim jednak dopadł przeciwnika, ten zebrał się w sobie i z mieczem w dłoni stanął do walki. Ta jednak była krótka. Zielonoskóry stwór nie sprostał wyćwiczonemu Lotarowi. Atak, unik, riposta... i celny cios z wypadem rozwalił klatkę piersiową hobgoblina, który powtórnie zwalił się na podłogę, tym razem już ostatecznie.

Wilk nie miał zamiaru dać się zarżnąć jak kurczak.
Machając rozpaczliwie łapami zrzucił wreszcie siatkę ze łba i z wyszczerzonymi kłami zaatakował Lotara.
Ten z kolei nie miał zamiaru dać się zagryźć. Solidny kopniak trafił wilka prosto w nos. Zwierzak się cofnął o krok.
Sztych Lotara był celny, ale nie dość celny. Krwawa krecha na łbie to było za mało, by powalić wilka, ale wystarczyło, by go rozwścieczyć. Ze wściekłym warknięciem skoczył Lotara. Ten odsunął się w ostatniej chwili, a jego miecz wbił się w bok zwierzaka.
Wilk, niesiony rozpędem, potoczył się aż pod śianę, wyrywając po drodze miecz z dłoni Lotara. Lotar siegnął po sztylet, ale broń nie była już potrzebna. Nim Lotar dotarł do zwierzaka wilk wydał ostatnie tchnienie.

Lotar wyrwał swój miecz, a potem wytarł go w szmatę zdartą z powalonego wcześniej hobgoblina.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-04-2013, 20:00   #15
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- Tak, tak, wiadro, wiadro, wiadro trzeba, tak - Dirk przytaknął, po czym zgarbił się jeszcze bardziej niż zwykle i chwycił kubeł wody.

Czy to umiejętności i niesamowity refleks starca, czy też małe wsparcie bogów, ale akurat jak Dirk robił zamach wiadrem, to do karczmy wskakiwał ostatni gobos ze swoim ‘wierzchowcem’. Woda chlusnęła wprost w ten zielonkawy ryj, tak że zaskoczony brzydal, stracił równowagę i spadł ze zwierza. Wychylił się do tyłu i spadł tak niefortunnie na swój czerep, że zgrzyt nienaturalnie wykrzywiającego się karku rozszedł się po pomieszczeniu.
- Hi hih hi hi - zapiszczał ze śmiechu Zakapturzony.

Ten śmiech mógł okazać się brzemienny w skutkach dla Dirka. Gdyż rozradowany, chyba zapomniał, że zielonkawy nie był jedynym przeciwnikiem. Był jeszcze wierzchowiec… Wierzchowiec posiadający, długiem, wielkie, groźne i ostre kły. Sierściaty przystanął i stracił chwilę by się otrzepać też z wody i zlokalizować Dirka. A po tej chwili zaszarżował.
~hi hi hi hi~ zmieniło się właśnie w ~iiiiiii~ i mocno spanikowany, nie posiadający w tym momencie w dłoni broni mężczyzna, zaczął wykonywać strategiczny odwrót. Porównując jednak ilość nóg, a także szybkość przebierania nimi, nie miał szans. Nie miał żadnych szans!

Nie miałby, gdyby nie Fernando Torres! Estalijczyk uratował Zakapturzonego w ostatniej chwili! Wilk już się wybił, już warczał i ślinił się w powietrzu wściekle, gdy rapier Torresa, przebił mu serducho.
- Dirk dziękuje! Bardzo Dirk dziękuje - rzekł garbaty, wykonując dwa ukłony głową i splatając swe ręce. - Dirk nie zapomni, oj nie!
 
AJT jest offline  
Stary 17-04-2013, 20:05   #16
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Walka szła nieźle. Jedna trzecia na ziemi, wróg się rozpierzchł z lekka umożliwiając normalną walkę a nie bieganie pod ostrzałem. No i dobrze, dać się teraz zabić strzałą było by głupie. Nawet bardzo. Miecz został by nieprzekuty, jego towarzysze zapewne ograbili by jego trupa a co równie istotne a może bardziej - byłby martwy - niefajna opcja, już tego próbował...no niemal próbował bo te cztery trolle na jego drodze w bramie zamku, wówczas gdy musiał z niego umykać - sprawiły że był pewien że zaraz martwy będzie. Więc tak, uznajmy że znał uczucie bycia martwym, no albo prawie.,..dalej sprawdzać nie chciał.

Nie czekając dalej rzucił się w prawo w przelocie tnąc przejeżdżającego warga. Efekt był równie wyśmienity jak przypadkowy. Miecz Siobana rozciął cały bok pysku futrzanego bydlęcia. Nie zatrzymało to jednak ani wilka ani jego oprawcy. Szybko dobiegłszy do szopy skrywającej konie, von Duof błyskawicznie i z wprawą osiodłał swego Rabena i wskoczywszy w siodło wyjechał na plan, schylając się przy tym solidnie gdy zapomniał o drzwiach i stropie.


Spytać by można po co mu koń. No po to by ci tutaj nie uciekli....Zaszarżował na najbliższego hobgoblina. Ten, jakby wyczuwszy niebezpieczeństwo obrócił się, a raczej zrobił to jego warg. Była to ta sama para co wcześniej. Nim zdążyli zareagować Raben potężnym kopem zmiażdżył łeb potwora, który przygniótł jeźdźca. Sioban szybko zeskoczył na ziemię i dobiwszy goblina rozejrzał się po polu walki. Ponownie zajął miejsce w siodle. Czekał na okazję
 
vanadu jest offline  
Stary 18-04-2013, 16:20   #17
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Szyć dalej - Wolf rzucił do swoich towarzyszy stając plecami do niziołka i elfki. Galvinowi nie trzeba było nic mówić sądząc po jego paskudnej minie.

W prawicy dzierżył już miecz. Strzelbę trzymał opuszczoną wzdłuż ciała w lewej dłoni, nie chcą jej rzucać pod nogi walczących. Szybko się rozeznał w sytuacji parując towarzyszy z napastnikami. Zostały dwa wilki, jeden hobgoblin wewnątrz i jeden zbierający się tuż za oknem. Tymczasem zamieszanie w karczmie przybierało na sile. Wiedziony doświadczeniem i rozsądkiem, zbrojny postanowił chronić strzelców.

Wilczy jeździec, który wparował przez boczne okno i nie został przez nikogo związany walkę w dwóch susach znalazł się przy Wolfie. Zwierzę kłapnęło szczękami, ale zęby zamknęły się nie bliżej jak kilkanaście centymetrów przed twarzą wojownika zostawiając w powietrzu paskudny odór. Odchylony do tyłu mężczyzna nie miał jak wyprowadzić mocnego uderzenia mieczem. Dlatego też machnął w odwecie na odlew kolbą strzelby. Z plaśnięciem łeb bestii odskoczył w bok, dając Wolfowi trochę miejsca, by mógł odskoczyć w bok. Hobgoblin korzystając z okazji wyprowadził cięcie na łeb umykającego przeciwnika, ale krzywa szabla zderzyła się z mieczem.

Wolf nie zamierzał uciekać. Gdy tylko bestia zwróciła ponownie łeb w jego stronę wymierzył pchnięcie od dołu wbijając ostrze w czaszkę zwierzęcia. Krew pociekła po ostrzu, a warczenie zamieniło się w skomlenie. Wilk targnął się i upadł zrzucając hobgoblina na ziemię. Niestety pociągnął ze sobą również miecz człowieka, który instynktownie go wypuścił.

Zbrojny nie czekał aż napastnik się podniesie z podłogi. Dopadł do niego w dwóch krokach i wymierzył potężnego kopniaka w głowę. Okuty stalą bucior zderzył się ze szczęką niedoszłego wilczego jeźdźcy gruchocząc kość i wybijając zęby. Oszołomiony hobgoblin nie miał szans obronić się przed następnym ciosem. Wolf uklęknął wciskając kolano w pierś przeciwnika i przygniatając go do ziemi. Wyszarpnął zza pasa nóż i poderżnął prostym cięciem zielone gardło.
 
Jaracz jest offline  
Stary 18-04-2013, 19:15   #18
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Rzeź ...tak w skrócie można było opisać to, co działo się w karczmie. Truchła zielonych i wilków, niektóre drgając jeszcze spazmatycznie broczyły krwią, zalewając podłogę śliską i cuchnącą metalicznie posoką.

Laura już myślała, że nie będzie musiała angażować się w tą potyczkę , a jej rola ograniczy się do duchowego wsparcia walczących dzielnie niespodziewanych kompanów, gdy sytuacja uległą diametralnej zmianie. Przez chwilę stała nieruchomo, a krzyk zamarł w jej gardle. Niczym w zwolnionym tempie patrzyła, jak stolik przy którym wcześniej siedziała zostaje stratowany przez przerośniętego kundla. Kufel pieszczony jeszcze przed momentem w kobiecych dłoniach wylądował z trzaskiem na podłodze, złocistym trunkiem ochlapując podłogę i kurwiego syna, który śmiał go zaatakować.

Kobiety i dzieci same były sobie winne: rozbiegane i hałaśliwe - aż się prosiły o to by dorobić im parę otworów, wypuszczając razem z krwią nagromadzony nadmiar energii...ALE PIWO?!! Co one komuś zrobiło, i co najważniejsze, kto jej za nie zwróci ?!! Niewinne ofiary zawsze przepełniały serce Laury bólem i wzbudzały chęć odwetu na istotach dopuszczających się bezsensownych okrucieństw. Tak było i tym razem. Ściskając mocnej Perswazję podbiegła do podnoszącego się z ziemi wilka. Gdy wierzchowiec zielonego kurdupla znajdował się dwa kroki od niej szczerząc zęby i jeżąc kryzę burego futra na karku, nie czekając na oklaski wzięła szeroki zamach i zdzieliła korbaczem paskudę w kark. Włożyła w ten cios cały swój gniew, frustrację, poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Zwierz sapnął i z powrotem rozpłaszczył się na podłodze. Zaciskając zęby kobieta zamachnęła się drugi i trzeci raz, gruchocząc kręgosłup przeciwnika. Ten próbował odczołgać się poza jej zasięg, ale ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Drgając konwulsyjnie skomlał cicho łypiąc z nienawiścią żółtym okiem i tocząc krwawą pianę z pyska. Meyerhoff nie zakończyła jego życia, wystarczyło że przestał stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Pozwoliła by zwierz umierał w cierpieniach, czując bardzo wyraźnie każdy z nielicznych oddechów jakie mu pozostały.

Kolejnym problemem okazał się właściciel żywego pojazdu, który w międzyczasie zdążył odzyskać świadomość na tyle, by wgramolić się przez okno do środka. Zauważyła go dopiero, gdy wpadł na nią i, oboje równie zaskoczeni, wylądowali na ziemi. Pech chciał ze znalazła się pod goblinem. Kościste paluchy drapały jej szyję i policzek, próbując znaleźć oczy lub coś, co można by wydłubać, a kobieta zaciskając zęby próbowała go z siebie zrzucić. Walka w zwarciu nie pozwalała na potężne zamachy i wykorzystywanie pełnego potencjału broni, pozostawało jej więc tłuc małego sukinsyna po łbie trzonkiem i nie pozwolić się oślepić. Kiedy w końcu trafiła zasrańca w skroń i wykorzystując chwilę jego zamroczenia zrzuciła go z siebie, mogła szybko podnieść się na kolana zwiększając pole działania. Uderzeniem na odlew trafiła w łysy czerep i z satysfakcją zaatakowała ponownie. Dwa uderzenia i zdobyła dość czasu, by podnieść się na równe nogi.
- Gobliny... wilki... - mruczała pod nosem tłukąc bez opamiętania korbaczem i zmieniając łeb goblina w krwawą miazgę. Fragmenty kości i mózgu pryskały dookoła, lecz nie przejmowała się tym. To że była wściekła stanowiło spore niedopowiedzenie - Skur..wie..żesz...syny...
Opamiętała się dopiero, gdy głowa przeciwnika stała się odpowiednio płaska. Odsunęła się od niego dysząc ciężko i dotknęła policzka. Kilka otarć i rozcięć krwawiło. Wytarła twarz rękawem szaty.
 
Zombianna jest offline  
Stary 19-04-2013, 00:08   #19
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Piwowar stał w drzwiach i pilnował, jednak zapach krwi zielonych pobudził go do działania. Znów ryknął niczym zgraja wściekłych krasnoludów...



... po czym ruszył naprzód przed karczmę ze swoim toporem w garści i tarczą. W jego oczach było widać szał i czystą nienawiść.

- Krew! Krew dla Grimnira! - ryknął.

Słysząc krasnoludzki głos, hobgobliny zawróciły swoje wierzchowce i rzuciły się pędem na brodacza. Najbliższy dopadł do niego w ciągu chwili, jednak nie zdołał nabrać rozpędu do szarży. Galvin odtrącił silnym uderzeniem rozwarty pysk wilka i łupnął toporzyskiem w wilczego jeźdźca. Hobgoblin zdołał przetrzymać cios i swoją zakrzywioną szablą smagnął krasnoluda po ramieniu. Ten wydał się w ogóle nie odczuwać rany i powtórzył cios z wprawą. Zupełnie jak rzeźnik oprawiający mięso. Cios trafił dokładnie w to samo miejsce, zwalając hobgoblina na ziemię. Powarkując niczym dzikie zwierze krasnolud rzucił się na wilka, aby tego też potraktować swoim "tasakiem". Zwierze odskoczyło do tyłu jednak krasnolud był uparty i zdeterminowany dogonić swoją ofiarę. Zsunął więc swoją okrągłą tarczę i cisnął nią niczym dyskiem w wilka. Rzut był niecelny, jednak zwierzak odskoczył. Na to tylko czekał Galvin, bo wystąpił krok w przód i zanim zwierzak zareagował znów, toporzysko z chrzęstem wbiło się w jego czaszkę.
Kucharz kompaniji nie czekał. Chwycił wilka za pysk i raz za razem uderzał masakrując zwierzaka i rozchlapując krew na wszystkie strony. Był tak pochłonięty tą czynnością że nie zauważył hobgoblina, który ciężko ranny zaszedł go od tyłu. Tylko szczęście sprawiło, że szabla zatrzymała się na wysoko uniesionym do kolejnego ciosu toporze.
Galvin zrozumiawszy co się dzieje odwrócił wzrok i wlepił go w zielonoskórego. Ten cofnął się widząc wyraz twarzy krasnoluda, który patrzył na przeciwnika jak na kolejny ochłap mięsa do obrobienia.

Zielonoskóry nie dążył zwiać. Piwowar wywarł po raz kolejny wywarł swój gniew za niezmazywaną Urazę, jaką rasa prymitywów wyrządziła mu i jego nauczycielowi. Rąbał i rąbał, póki z hobgoblina nie została sieczka. Z dzikim wzrokiem zaczął szukać kolejnej zielonoskórej ofiary.

Zemsta... zemsta... zemsta!
 
Stalowy jest offline  
Stary 19-04-2013, 22:25   #20
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Elfka się uśmiechnęła gdy strzała bezbłędnie dosięgnęła celu. W myślach podziękowała bogu łowów. Widząc jak padają inne gobliny pod ostrzałem reszty uśmiech się tylko poszerzył. Nie zszedł nawet gdy przeciwnicy wpadli przez okna. Ba, kobieta nawet parsknęła gdy jeden z zielonych przyrąbał o futrynę.

Widząc jaki w środku zrobił się kocioł Youviel nie dołączyła do walki w zwarciu. Taka ilość ludzi poradzi sobie z tymi przeciwnikami, poza tym Wolf ją ubezpieczał. Kontynuowała to co zaczęła i szyła do kolejnych zielonych.

- Twoje wilki - rzuciła do niziołka. Ponury humor elfki zastąpiła bojowa adrenalina. Tak jak za każdym razem gdy miała okazję zabijać swoich wrogów. Każda wypuszczana strzała potęgowała podniecenie. Gdyby tylko ktoś miał czas spojrzeć na twarz Youviel dostrzegłby jak jej ostre rysy wykrzywiają się w grymasie, który można by nazwać uśmiechem... gdyby tylko było się mocno pijanym. Chłód dotychczas goszczący w jej oczach został zastąpiony dziką drapieżnością.

Pierwsza szypa trafiła przejeżdżającego nie dalej niż trzydzieści kroków od karczmy, jeźdźca i utkwiła w jego udzie przyszpilając je do cielska bestii. Zielona, pokrzywiona morda wydarła się w okrzyku zdziwienia i bólu. Druga strzała, puszczona tuż za pierwszą, urwała krzyk dziurawiąc gardło. Uśmiech elfki zrzedł a z jej przymkniętych ust wyrwało się syknięcie. Musiała zmarnować aż dwie strzały.

Nałożyła na cięciwę kolejny pocisk i przyciągnęła do ucha odchylając się od framugi okna. Dopiero gdy ustabilizowała rękę przysunęła się bliżej i wycelowała w kolejną szaro-zieloną sylwetkę próbując wyrównać szanse krasnoluda na zewnątrz.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 19-04-2013 o 22:33.
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172