Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2013, 12:21   #95
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Dick


Chmurny siedział w kulbace, a jego twarz zasnuły ciężkie obłoki ponurych myśli. Upił łyk miodu z rogu, który mu Dick przyniósł, by ze zwiadowcami wychylić jeszcze strzemiennego, nim ci wrócą do swoich.
- Zastanawiam się... - zaczął ser Elwyn i urwał, tak jak zawsze. Zwiadowcy różne mieli sposoby na rozmowy z wolnymi ludźmi. Elwyn Stone nigdy nie mówił niepytany, więc, paradoksalnie, wszystkich gryzła ciekawość, co ma do powiedzenia. Dick o tym wiedział od dawna, a i tak łyknął przynętę i zachęcił zwiadowcę gestem, by ten kontynuował. Bukłak z miodem krążył wśród czarnych braci.
- Zastanawiam się, bo to dziwne. Raymund posyła ludzi, by zabijali w wioskach przyjaznych Straży, chce was zastraszyć. Już nawet pomińmy to, że porwali dziecko, po co im dziecko, to kłopot tylko... Ale jest wrogiem czarnych braci, zawsze był. Zabija przyjaciół Straży i... chodzą pogłoski, że chce wziąć za żonę kobietę, która jest przyjacielem wron? A Moruad jest przyjacielem wron... i chce wziąć za męża Raymunda? Człowieka, który zieje do Straży nienawiścią, który wymordował i zamęczył dziesiątki moich braci? Czy to nie dziwne, Dicku? Zbyt wiele ich dzieli, by mogli się spotkać w pół drogi.
- Świat widział dziwniejsze sojusze – zasugerował ostrożnie Mocny.
- Świat na południe od Muru – mruknął Chmurny i zachmurzył się jeszcze bardziej. - Gdzie zawarte małżeństwo ma ogromną moc i może pieczętować dziwny sojusz. Gdzie rody mogą chcieć dziwnego sojuszu, i zmusić mężczyznę i kobietę do przysięgania. Tu jest inaczej, Mocny. Tu związek dwojga ludzi może powiązać dwa plemiona, tak jak było z tobą i Torrgrimem, gdy twój syn porwał jego wnuczkę. Ale to się stało, ponieważ się stało, bo tych dwoje tego pragnęło. Nie dlatego, że ktoś im kazał, w imię sojuszu.
- Racja – przyznał Mocny. - Tak jest. Myślisz, że...
- Podejrzewam. Podejrzewam że Raymund albo Moruad, albo obydwoje, mogą być bardzo zaskoczeni sprawą. Tylko tyle. Chciałem, żebyś wiedział. Eh, powiedz mi, w jakim nastroju jest ostatnio twoja kobieta. Na wypadek, gdybym musiał do twej siedziby zajechać. Pod twoją nieobecność.
- Morderczym. Ale Ostra cię lubi, Chmurny.
Ser Elwyn westchnął tylko z głębin piersi.
- Wiem, że mnie lubi, bo mi to powiedziała. Wiem też, co to oznacza. Tylko tyle, że nie wpakuje mi strzały między łopatki bez ostrzeżenia. Ale strzeli przecież i tak, prawda?

***


Z dziewięćdziesięciu ludzi Hargi, których ten przywiódł pod Mur, by bezpiecznie przetrwać tu zimę po tym, jak napluł Raymundowi w oko i zabił jego posłańców, zostało niecałych pięćdziesięciu. Tylu Pszczoła powyciągała z głuszy za brody i kudłate łby. Reszta rozlazła się po okolicy, część pewnie trafi do wiosek Dicka, część do Torrgrimowych, kilku spróbuje skoczyć przez Mur. Dick zebrał ich na polanie pod czardrzewem, pod którym Harga przysiągł wronom pokój, i przemówił.

Nie musiał gadać za długo, ani psuć śliny na próżno. W grupie Hargi niewiele było kobiet, dzieci nie było w ogóle. Prawie sami wojownicy, w większości młode, gorące łby. Byli zachwyceni, gdy dał im nadzieję na pomszczenie wodza.

Bardzo chcieli zobaczyć krew. Na początek, jakąkolwiek. Żądali, aby Dick wydał im Skaga, którego przywiózł w pętach. Nie żeby sądzili, że to Skag zabił Hargę, choć z wyspiarzami to nic nie wiadomo... a raczej wiadomo. To mordercy, szaleńcy, złodzieje i gwałciciele. Jak komuś stała się krzywda, to oni zawsze są winni.

Jeniec chyba pożegnał się już ze swym życiem. Od jakiegoś czasu przestał być skłonny do rozmów, i to pomimo rozlicznych sposobów, na jakie można go było skłonić do mówienia. Ostatnim, co Dickowi powiedział, było wyjaśnienie dziwnej zdolności jego martwego już na szczęście wodza do parcia naprzód mimo śmiertelnych ran. Warkot został przeklęty przez bogów. Nie czuł bólu, nie czuł zresztą niczego. Taki się urodził, i to go uczyniło szaleńcem. Ponoć na wyspie było takich więcej, choć niewielu dożywało do dorosłości. Zabijali się sami, tnąc się do krwi i grzebiąc ostrzem w ranach, szukając nożem we własnych trzewiach czucia, które miał każdy człowiek, a które im odebrano.

***


Dick leżał pod drzewem wśród czerwonych liści, i całą siłę woli wkładał w próby wypchnięcia ze swej ciężkiej głowy tego całego miodu, który wychlał z wojownikami Hargi, by stali się jego wojownikami. Z jednej strony – nie powinien był pić, nie kiedy działy się takie rzeczy. Z drugiej – nie mógł im odmówić, wyszedłby na nieszczerego. Więc pił, potem pił jeszcze więcej, a w rezultacie teraz leżał i cierpiał.

I gdy Pszczoła przyniosła mu ceber pełen lodowatej wody, chlusnęła mu nią w twarz i oznajmiła, że Ulmer Rysiowa Morda prowadzi ze dwie setki wron na północ, że postanowił po drodze wpaść tutaj z przyjacielską wizytą, Dick nadal cierpiał. Zdążył jednak się pozbierać z gleby, zanim Pierwszy Zwiadowca przyjechał na czele dwóch dziesiątek wron.

Stanęli przed sobą, mierząc się spojrzeniami. Człowiek, który cierpiał, bo się napił, i człowiek, który cierpiał, bo się napić nie mógł, a chciałby.
- Za każdym razem jak cię widzę, jesteś coraz szpetniejszy – oznajmił Ulmer czule Dickowi.
- Za każdym razem, z wzajemnością – odpalił mu Dick i przysiadł sobie na pieńku, bo mu się we łbie zakręciło, od przepicia i od niepowtarzalnej woni, która biła od Ulmera. A Rysiowa Morda uznał to rzecz jasna za zaproszenie, i klepnął sobie na dębowej kłodzie obok.
- Wszystko się posrało – zwiadowca nakreślił ogólny obraz sytuacji.
- Zgodzę się. Pająk was wysłał, żebyście nas wsparli? - postanowił mówić wprost. Ulmer za Murem nigdy nie pił. Przez to miał mało cierpliwości.
- O nie, brateńku. Stary nas posłał, żebyśmy wypatroszyli Czaszkę. O was jeszcze nie wiedział, kiedy nas posyłał. Ale już wie. Po drodze spotkałem Elwyna. Powie Qorgyle'owi wszystko, co trzeba. I pewna wychodzi rozkaz i to on tu przyjedzie was bronić. Trafiło go tak, że ledwie gadać mógł. Wiedział ty, że jeden bachor Gwiazdowy jest jego?
- Jak to: jego? - zadziwił się Dick z odmętów swego cierpienia.
- No tak to, zwyczajnie, jak sądzę. Gwiazda miała mrowie dzieci, ale ani jednego męża. Wiesz ty, Mocny, skąd się dzieci biorą?
- Wiem.
- To cudnie. Zatem trzymaj tę małą latawicę – bez żenady wskazał palcem na Pszczołę – z dala od moich ludzi. Bo żem z nią ledwie dwa słowa zamienił, a już trzech ludzi mi się za plecami o nią pobiło.
Pszczoła wyszczerzyła zęby. Ulmer pogroził jej pięścią. Głowa Dicka bolała coraz bardziej i bardziej.
- Pszczoła, nie rób niczego, czego ja bym nie zrobił? - zaproponował kobiecie.
- To mam dla ciebie propozycję – walnął mu Ulmer. - Ja wam tu zostawię pięć dziesiątek ludzi. Elwyn przyprowadzi więcej, bo tu się śmierdząco honorowa sprawa zrobiła i stary tego nie przepuści. A ty, w imię naszej przyjaźni, oddasz mi taką przysługę... Po pierwsze, wytrzeźwiejesz. Po drugie, pojedziesz na Długi Kurhan.
 
Asenat jest offline