- Dobra, dobra - wtrącił niecierpliwie Vogel, stając za plecami Alberta - mniej gadania, więcej kuglarstwa. Szykuj to swoje hokus-pokus, a my zadbamy, żeby nikt i nic ci w tym nie przeszkodziło. I... - nachylił się ku magikowi - upewnię się, żeby nasz "ochotnik" nie rozmyślił się w ostatniej chwili - wyszeptał, ledwie otwierając usta.
Usadowił się niedaleko zablokowanego wejścia i zabrał do przeglądu broni. Sprawdził cięciwę i mechanizm spustowy kuszy, zapas bełtów, wyczyścił pistolety i sprawdził stan prochu oraz kul. Nie spieszył się, bo raz, że i tak nie miał nic lepszego do roboty, a dwa, chciał mieć pewność, że broń nie zawiedzie go w chwili próby.
W międzyczasie obserwował uważnie krasnoluda i magika.
Krasnoluda, czy aby coś durnego nie roi mu się we łbie skutkiem wahania bądź zmiany zdania, a czarownika, czy nie opieprza się w swojej robocie.
Oprócz tego, całą resztę sprawiedliwie obdarzał krytycznymi i podejrzliwymi jednocześnie spojrzeniami.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |