Potwór wydawał się być zdziwiony - na tyle, na ile zdumienie może być widoczne na tak obrzydliwie zdeformowanej... twarzy? Nie, twarzą żadną miarę nie można było tego nazwać. To była sieczka, mieszanina zwisającej luźno skóry, nadgnitego mięsa i pożółkłych kości. Albo było to złudzenie, albo nieszczęsna istota z każdą minutą dyskretnie zmieniała się. Lśniąca bielą kość żuchwy, wystająca nieco z lewej strony, pożółkła. W kilku miejscach resztki mięśni odpadły, a skóra makabrycznie przesunęła się, jeszcze bardziej zniekształcają potwora. Praktycznie się rozpadał...
Nic więc dziwnego, że mocny cios Gabora cisnął istotą o twardą tarczę sir Heldsona. Krzyżowiec strząsnął potwora z tarczy, zostawiając na niej długą rysę od pazurów stwora, który bardziej teraz przypominał żywego, choć zgniłego trupa niż efekt uboczny dziwnego eksperymentu. Potwór osunął się bezwładnie na ziemię, jakby kompletnie uszła z niego ta nieludzka siła i energia. Mimo to Gabor spróbował dobić go sztyletem, a sir Richard ponownie uderzył tarczą. Ciężko powiedzieć, która z tych rzeczy dobiła stwora. W każdym razie bezwładnie członki potwora rozwlekły się na podłodze, a zgniłe ciało błyskawicznie zaczęło rozpadać się, rozwiewać w pył, aż w końcu na oczach zdumionych wampirów z paskudztwa został tylko zgrabny stosik popiołu oraz przykry zapach w powietrzu.
Dopiero teraz zauważyli drugi skutek tej walki. Wskutek szarpaniny strącili wieko z wciąż zamkniętej trumny - i oto stanęli oko w oko ze zdumionym Luką, który najwidoczniej nie zamierzał zbyt wcześnie z niej wychodzić.
__________________ Mole książkowe są zagrożone. Chrońmy ich naturalne ostoje! (biblioteki!)
Wkurzyłam kogoś? Coś pomyliłam? Sorry, ale biblioholik na odwyku to jeden wielki kłębek nerwów. Wybaczcie. |