- Usta Morra, ta? - powiedział pod nosem Gustav drapiąc się po brodzie, następnie spojrzał na krasnoludy i powiedział już głośniej - Mówiliście że tunel dałoby radę zawalić ale nie ma żadnych ładunków, prawda?
Ketil tylko kiwnął głową. - A może są? - spytał wiedźmiarza - Nie bój się. Póki co zabicie Ciebie straciło na pilności. Mroczne pieprzone elfiaki, to znacznie gorsza zaraza. Widzieliście tą elficę? Zarobiła toporem i nożem, a ustała. Jeśli ma kilkudziesięciu koleżków do pomocy, to na otwartej przestrzeni nie mamy szans. Musimy się wycofać do tunelu. - wypiął dumnie pierś - Niech tam spróbują nas dostać. Wyślemy ze dwóch do wioski po proch i posiłki, a reszta spróbuje zatrzymać mroczaki w tym tunelu. Wiedźmiarzu Ty z nami zostaniesz. Raz że przyda się Twoja magia, dwa że będziemy Cię mieli na oku. - stwierdził Ketil. - Ktoś ma inny pomysł? To wartko, bo za chwile te sukinsyny tu przylezą.
- Do tunelu to może być problem. Nasza łódź została przy ich statku - z napięciem w głosie stwierdził Bram, niepewnie przyglądając się wiedźmiarzowi, który milczał teraz. Za to Lenko wskazał w inną stronę. - Bagnami można to obejść. Ale tam nie pozostała już żadna łódź i powrót może być trudny. Za to może w kryjówce przemytników byłoby coś przydatnego.
Wiedźmiarz tylko pokręcił głową. - Co wam jest potrzebne do zawalenia tunelu? Nie powstrzymamy elfów, nawet przez chwilę, jeśli przyjdą dużą grupą. Moja pieśń niewiele pomoże.
Gereke spojrzał na khazadów. Z tego co o nich słyszał, to ci dwaj powinni wiedzieć cóż dokładnie jest potrzebne do zajęcia się tunelem. Sam wiedzy takiej nie miał. Wstępnie uwierzył wiedźmiarzowi, ale chciał i jego zapytać o przyczynę mutacji w wiosce. O zawartość kotła i pochodzenie mikstur Saskii. Wiedział, że czasu mają niewiele, toteż najpierw odpowiedź khazadów, a później jego pytanie. Nie było czasu na rozmowę dłuższą, ale dla niego była to ważna kwestia, czy mogą mu rzeczywiście zaufać, czy też nie. - W dupę goblina, fakt. Łódź została na plaży. - zafrasował się Ketil. - No nic trzeba będzie iść bagnami,a Ty wiedźmiarzu jak się tu dostałeś? Hę? W każdym razie będziemy potrzebować, ze dwie baryłki prochu. Powinno starczyć, co Helv? - A ty, wiedźmiarzu, nie potrafisz użyć tych swoich mocy by zwalić ten tunel? A najlepiej elfom na łby? - Gustav nie miał pojęcia o magii żadnego, ale o czarodziejach gada się nie mało, że ognistymi kulami ciskać potrafią, że ruchem ręki potrafią podpalić chałupę i inne takie, więc może i tu coś moce pomogą - pomyślał. - Pewnie taaa - przytaknął drugi z krasnoludów. - O ile coś znajdziemy. Może jakby się bliżej przyjrzeć to i jakim młotem szło by to zawalić.
Wiedźmiarz tymczasem przecząco pokręcił głową. - Moja pieśń jest dalece za słaba, aby coś zawalić. Co najwyżej podpalić - odpowiedział zachrypniętym głosem. - Ta elfka w pobliżu zostawić musiała łódź. Przybyła stamtąd.
Wskazał kierunek, w którym mniej więcej znajdowały się Usta Morra. - Psia krew - powiedział Gustav machając zamkniętą pięścią w powietrze. - Gówno warta ta magia. Czyli co, do łodzi elfki? - zapytał zebranych. - Rzeknij mi ino jeszcze, coż w twym kotle się gotowało i czemuż to można powiązać z mutacjami we wsi – spojrzał Gereke na wiedźmiarza. – Wcześniej cały czas byłżem przekonany o twej niewinie, ale ostatnie wydarzenia i ucieczka Saskii do ciebie zachwiały mój pogląd – wytłumaczył jeszcze swe pytanie. - Wartko chłopy. Wartko, bo nas elfiaki nakryją. Chodźmy w stronę Ust Morra. Grungni poszczęści, to znajdziemy tę łódź, a co z nią? - spytał spoglądając na Saskię?
Stanął nad leżącą kobietą okrakiem i przyjrzał się sceptycznie. Po czym schylił się i z otwartej ręki pacnął ją w jeden policzek, a potem drugi. Dość mocno przy tym nią potrząsając. - Saskia zbudź się! Trzeba iść! Słyszysz? - Wodą ją chlapnij, nie z piąchy bij krasnoludzie! Po tym zara się ocknąć winna - wrócił uwagę Gereke khazadowi.
Idąc za radą człowieka skropił twarz nieprzytomnej dziewczyny wodą. To w połączeniu z bardziej brutalnym okładaniem po twarzy pomogło i Saskia ocknęła się. Jednak była zbyt słaba, by iść sama. Ketil musiał ją wziąć pod ramię. - No to idziemy do tunelu. Po mojemu, to my krasnoludy zostaniemy w tym miejscu przy runach, by się tam bronić, a wy ludzie skoczycie po proch. Może będzie w tym przemycie. Obejrzymy sobie to miejsce z bliska, może starczy magia wiedźmiarza. Może starczy tylko spalić parę stempli. - myślał na głos. |