Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2013, 17:14   #92
sheryane
 
sheryane's Avatar
 
Reputacja: 1 sheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwusheryane jest godny podziwu
Wyrm odchodził. Lou miała mieszane uczucia względem przejmowania od niego klucza. Jeżeli to było źródło kłopotów czy kogoś cel, to właśnie stawali się tarczą strzelniczą. Do tego szli z kluczem, którego ktoś uparcie szukał, w sam środek obozu wroga. Jak źle pójdzie, to podadzą go niemal na tacy. Nad tym wszystkim ostatecznie wzięła dominację myśl, że lepiej, aby go wzięli, niż by miał trafić w ręce kogoś niewinnego i nie potrafiącego chociaż podjąć próby obrony. Elfka spojrzała kątem oka na Vermila i Ultara. Nie zamierzała tracić przyjaciół w ten sposób...

Szybko okazało się jednak, że nie musiała się tym martwić.
- Uważaj na siebie. Sune będzie nad tobą czuwać, jak nad wszystkim, co piękne. - powiedział cicho kapłan, ujmując twarz dziewczyny w dłonie i składając pocałunek na jej czole. - Kto jak kto, ale ty sobie poradzisz. - dodał z przekonaniem.
- Chodź tu. - zwykle niespecjalnie czuły Ultar uściskał dziewczynę. - Jesteś z nas najsilniejsza pod każdym względem. Nie daj się zabić.
- Będziemy czekać w Westgate. Zajmę się nim. - słowom Vermila zawtórowało parsknięcie kupca.
Pożegnała ich z uśmiechem. Jeśli bogowie pozwolą, niebawem wkrótce się zobaczą.


Może Lou nie poruszała się nocą po lesie cichutko niczym kot, ale na pewno wszelki hałas przez nią powodowany niknął w narzekaniu Arethei. Po części zgadzała się z diablicą, ale też w jej uznaniu nie był to czas na takie dyskusje. Nie odzywała się jednak, bo nie miała ochoty sprzeczać się z kimkolwiek. Całą wymianę zdań między Gallanem a Drakonią zbyła totalnie, skupiając się całkowicie na otoczeniu. Ale jednak mimo wszystko to Dorien jako pierwsza wskazała im, gdzie patrzeć. Mało brakowało, a przegapiliby zejście... Elfka w milczeniu podążała za resztą. Dopiero przy pierwszych zamkniętych drzwiach wysunęła się na przód, by pomóc w ich otwarciu.

Kiedy odnaleźli więźniów, Lou była zaskoczona faktem, że absolutnie nikt ich nie pilnował. Może zamknięte drzwi wystarczały łowcom za całość zabezpieczeń. Ale czy naprawdę nie sprawdzili, czy do sali nie da się dostać w inny sposób? Ona by sprawdziła. Szybko jednak okazało się, że elfka źle oceniła sytuację. Coś przyszło do nich... I nie wyglądało przyjaźnie. Na szczęście dostrzegli ją szybciej niż ona ich i zdążyli się schować. Wyglądało na to, że sprawa właśnie mocno się skomplikowała. Kiedy Jack wyjaśnił im, z kim - a w zasadzie z czym - mają do czynienia, niemal gwizdnęła cicho przez zęby.
- Chyba żadne wyjście nie będzie dobre. Jak ich uwolnimy. Możemy nie zdążyć wyjść stąd z nimi. - wzruszyła lekko ramionami - Jak go zaatakujemy, to i tak będzie raban. Jak będziemy chcieli wyjść drzwiami, którymi wchodzi, to... Po prostu po co? Sądzicie, że mogą trzymać tego krasnoluda gdzie indziej? Jeżeli tak, to powinniśmy dostać się na kolejne kondygnacje...
- Swoją drogą, ktoś ma pomysł, czym jest to parowe coś w komnatach wcześniej? Może jak to wyłączymy albo zepsujemy, to uda nam się zrobić trochę zamieszania?

Cytat:
Lou chciałaby przyjrzeć się tej machinie, może faktycznie coś by nam to dało, gdyby ją uszkodzić.
 
__________________
“Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
sheryane jest offline