Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2013, 20:53   #22
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
kanna & F.leja

Odwróciła się, by wrócić do ogniska.

Zrobiła kilku kroków i nagle uderzyła ją fala bólu. Bólu tak silnego, że nie pamiętała by kiedykolwiek wcześniej czuła coś podobnego. Krzyknęła. Fala nadciągała z tyłu, od strony pleców i zaczynała gwałtownie roznosić się po całym ciele. Promieniował do rąk, do stóp trafiał w każdą najmniejszą cząstkę zielarki. Dlaczego? Nie wiedziała. Co było powodem bólu - nie znała odpowiedzi. Upadła na ziemię i nie miała siły by się podnieść.
Ból zajmował jej ciało, a ona czuła, że ma coraz większy problem z otwarciem oczu.
„To już? ” przemknęło jej jeszcze przez myśl, zanim pojawiała się ciemność.
Przyszła jak dobra przyjaciółka, otulając swym płaszczem.
Zabrała ból, zabrała świadomość... dalej nie było już nic...


NOC

Kesa obracała się właśnie na drugi bok, ziemia była twarda, od wody ciągnęło, gdy zobaczyła nad sobą przycupniętą postać z burzą włosów. Serce zaczęło jej bić jak oszalałe. Cathil nachylała się nad nią, przypatrując się w milczeniu.
W ręce trzymała nóż. Widząc, że znachorka otworzyła oczy wyszczerzyła zęby, schowała powoli ostrze, odwróciła się i odeszła na swoje miejsce. Położyła się i wydawało się, że zasnęła.

Kesa jeszcze długo nie mogła się uspokoić, nie wiedząc jak wytłumaczyć sobie tą nocną wizytę. Przede wszystkim - jak to było możliwe, że się nie obudziła – Kesa nie dożyłaby swoich lat, gdyby każdy mógł do niej podchodzić, jak spała. Zawsze się budziła... straciła instynkt? Łowczyni użyła jakiś ziół, żeby zmylić jej czujność? Spoglądała co i rusz na śpiąca obok kobietę. Z opowieści Bataara wynikało, że Cathil strzeliła z łuku do krasnoluda, ale trafiła przewoźnika. Nierozsądnie. Szczególnie, że prom został na drugiej stronie. Poza wszystkim – jak zrozumiała, krasnolud nie groził łowczyni, więc czemu do niego celowała? A może groził, tylko Baataar o tym nie wspomniał? Czy też łowczyni – swoim zwyczajem – nie pohamowała emocji, które zalały ją jak wodospad, pozbawiając rozumu?

Ale przede wszystkim – dlaczego pochylała się nad nią z nożem?
Myśli tłukły się jej w głowie, przemieszane z obawą. Ale w końcu zmęczenie wzięło górę i Kesa odpłynęła w krainę snu.


DZIEŃ

Obudziła się dość późno, zziębnięta, zesztywniała i niewyspana. Rozejrzała się, ale Cathil już nie było – w ramach porannej rozgrzewki przeprawiała się po linie na drugi brzeg.

Kesa miała nadzieje, że przyprowadzi prom. Czy dalsza pogoń za krasnoludem – tylko po to, żeby łowczyni mogła go ustrzelić – miała sens? Kesa nie był specjalnie empatyczna (nawet nie znała takiego słowa), ale wiedziała, że jej złoto nie jest warte takiego zachodu. Ani niczyjego życia. Szanowała życie. Wiedziała, ile trzeba się o nie nawalczyć. Była w końcu medyczką, czyż nie?

Rozpalono na nowo ognisko, Kesa ogrzała się, zjadła kawałek placka, rozmyślając o czekającej ją rozmowie.
Wreszcie Cathil przybiła do brzegu, niemal spełzła na suchy ląd i uwaliła się tuż przy ognisku.
- Gzargha nie ma - powiedziała, przymykając oczy - Zabiłam przewoźnika. Niechcący.
- To niedobrze
- stwierdziła Kesa, owijając pieczołowicie resztę placka w czyste płótno - Przewoźnik mógł się nam przydać...Co to znaczy “niechcący”? - dopytała podchodząc do Cathil - Połóż się na boku - zasugerowała - Jeśli masz wodę w płucach, tak łatwiej unikniesz kłopotów...
- A co ty jesteś, moją matką? - zaburczała Cathil robiąc jak kazała znachorka - Ugh ... nie wiem co się stało, bezwietrzny dzień, czysty strzał i jeb, nagle strzała stwierdziła, że pierdoli i poleciała prosto między łopatki przewoźnika. Pieprzony pech, ot co.
- Chciałaś zastrzelić krasnoluda?
- dopytała Kesa, przysiadając obok - Ale po co? Groził ci?
Zajrzała kobiecie w oczy.
- Usiądź plecami do mnie. Chcę posłuchać, jak oddychasz.

Cathil rzuciła kobiecie przerażone spojrzenie, wyglądała jak zwierzę, które szuka możliwości ucieczki. Plecami do kogokolwiek?
- Nic mi nie jest - odchrząknęła.
- Jestem pewna, że tak czujesz - Kesa zdobyła się na uśmiech, nie czyniąc jednocześnie żadnego ruchu. - Ale pozwolisz, że ja to ocenię?
Łowczyni była przydatna w ich kompanii, a co ważniejsze – zapalenie płuc dużo łatwiej się leczy w początkowej fazie. Kesa nie widziała powodu, aby marnować więcej swojego czasu, umiejętności i magii, niż to było niezbędne.

Cathil zawahała się, ale kobieta się uśmiechała i łowczyni wiedziała, że raczej jest niechętna zabijaniu. Kucnęła więc plecami do niej, spoglądając nerwowo przez ramię.
- Tak?
- Nachylę się, dotknę twoich pleców i posłucham. Przyłożę do pleców ucho.
- Kesa miała duże doświadczenie z rozpieszczonymi bachorami z bogatych domów przewrażliwionych rodziców. Polecali sobie Kesę jako medyczkę, która świetnie potrafiła się dogadać z dziećmi. To było banalne - trzeba było uśmiechać się, opowiadać, co się robi i nie wykonywać gwałtownych ruchów. Kesa mogłaby sobie kupić wielki dom na przedmieściu z pieniędzy, które płacili jej rodzice tych bachorów. Gdyby potrafiła spędzić dłużej niż dwa tygodnie w jednym miejscu, oczywiście.
- Mogę? - zapytała.
Cathil obserwowała znachorkę uważnie, wczepiła palce w kolana, aż pobielały jej kostki.
- Hn - odchrząknęła i zebrała siły - Ta ...

Kesa powoli nachyliła się i przyłożyła ucho do pleców łowczyni. Słuchała przed chwilę, wstrzymując oddech.
A potem powiedziała, bardzo cicho, tak, żeby tylko Cathil ją słyszała.
- Boisz się. To naturalne. Teraz wstrzymaj powietrze, nie oddychaj przez chwilę, dobrze?
Łowczyni niemal schowała głowę między kolana. Nie była w stanie powstrzymać lekkiego drżenia, ale postanowiła mieć to jak najszybciej za sobą i zrobiła jak Kesa kazała.
Kesa posłuchała jeszcze chwilę. A potem wstała.
- Już koniec. Oddychaj.
Cathil, jak odczarowana, zerwała się na równe nogi i odwróciła się twarzą do kobiety.
- I co? - zapytała, łypiąc spode łba.
“Byłaś bardzo dzielna” chciała powiedzieć Kesa, odruchowo, ale zdrowy instynkt samozachowawczy zadziałał.
- Jest dobrze - powiedziała - Na razie jest dobrze. Nie musisz się martwić. Teraz powiedz, czemu chciałaś zastrzelić krasnoluda.
- Zostawił nas
- zdradził, brzmiało w podtekście.
- To nie jest wystarczający powód - Kesa pokręciła głową, powoli.

Cathil szczęknęła zębami, zrobiła krok do tyłu i dopiero wtedy się odwróciła.
- To jedyny dobry powód - wytłumaczyła Znachorce i odeszła, by w samotności lizać rany.
- Poczekaj - Kesa zrównała się z Cathil - Chcę zapytać o coś. Na osobności.

Łowczyni rzuciła jej spojrzenie z ukosa. Było widać, że chce odmówić, warknąć coś niemiłego, albo po prostu zwiać, jak to miała w zwyczaju, ale powstrzymała się i skinęła głową na zgodę. Odeszła jeszcze kawałek, w stronę brzegu rzeki, której szum miał zagłuszyć ich rozmowę. Zatrzymała się i spojrzała na Znachorkę wyczekująco.
- Masz w płucach trochę wody - powiedziała Kesa - Organizm sobie z nią poradzi, albo i nie. Nie wiadomo, od czego to zależy. Ale jeśli zaczniesz się dusić, kaszleć masz mi powiedzieć, a ja ci pomogę. Rozumiesz?
Cathil trochę to zaniepokoiło, podrapała się po głowie i przytaknęła.
- Problem z oddychaniem. Mam powiedzieć - powtórzyła instrukcje.
- Dobrze - Kesa skinęła głową - Potrzebujesz mnie, żebym ci pomogła, a ja potrzebuję ciebie, żebyś mnie mogła obronić. Rozumiesz? Potrzebujemy siebie nawzajem.
Miała nadzieję, że Cathil pojmie, że Kesa może być dla niej przydatna i nie będzie się więcej zaczajać się z nożem…

Cathil rozumiała bardzo dobrze. Tak się przynajmniej Kesie wydawało. Na twarz łowczyni wrócił zwykły grymas.
- Coś za coś - burknęła - To wszystko?
- Nie. W nocy, kiedy spaliśmy nad brzegiem, widziałam ciebie, jak się nade mną pochylasz, z nożem.
- Nie pytała, stwierdziła fakt - Jeśli mi coś zrobisz, nie będę mogła ci pomóc. Więcej - potrafię szkodzić, tak, żeby nie było tego widać. Nie nożem. Inaczej. Rozumiesz? Potrafię leczyć, ale też powodować choroby. Nie chcę cie więcej widzieć z nożem nade mną. To jasne?

Cathil słuchała słów kobiety z coraz większym zdziwieniem i rosnącym gniewem. Nie zrobiła tego, o co ją posądzała. Dlaczego Kesa sądziła inaczej? Czy widziała to o czym mówiła we śnie? A może Cathil zrobiła coś i nie pamiętała? Zdarzało się i tak.
- Opowiadasz bajki - fuknęła, wyminęła znachorkę i ruszyła dalej w mrok.
- Poczekaj. - Kesa mówiła spokojnie, stanowczo.
Cathil nie słuchała.
- Zostaw mnie w spokoju, wiedźmo - warknęła przez ramię.

Kesa zacisnęła wargi. Tamta albo kłamała, albo rzeczywiście coś się jej śniło. Ale zdarzenie była tak realne… Nie mogła ryzykować. Rany od noża fatalnie się leczą. Poza wszystkim - nie potrafiła uleczyć samej siebie.
- Pamiętaj, co powiedziałam. Potrafię zmusić tą wodę, co masz w płucach, żeby było jej więcej. - Zaryzykowała blef. - Może już to robię? Utopisz się. Jeśli mnie zabijesz - nie pomogę ci. Potrzebujemy siebie.


Odwróciła się, by wrócić do ogniska.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline