Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2013, 18:32   #36
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
- Na Siedem Szczytów...do kroćset siem znaczy. Po co nam to było! Bardziej twierdził niż pytał sam siebie Helvgrim. - Herr Hans, wszystko z tobą w porządku? Choć nie sposób było widzieć tego jak Hans zbladł na twarzy, to Helv był pewien że młody awanturnik jest w lekkim szoku i trzeba go zawrócić z dróg jakie teraz obierał jego zszokowany umysł. - To trudne, wiem... nigdy nie będzie łatwiej... każde życie waży tyle samo, nie ważne czy człowieka czy khazada, rozumiesz? Ważne byś to wiedział. Słowa krasnoluda nie mogły pomóc Hansowi w żaden sposób, zresztą, Sverrisson nie miał wcale zamiaru niczego tłumaczyć. Każdy kto odebrał komuś kiedyś życie wie że nie sposób wytłumaczyć takich sytuacji lub je usprawiedliwić, każdy przeżywał to na swój sposób, Helvgrim to wiedział, niestety. Teraz najważniejsze było jedynie by człek nie stał się ciężarem. Najpierw drętwy jak kłoda, potem emocjonalna rozpadlina, brak dystansu i działania... to zawsze kończyło się podobnie, albo taka osoba stawała się nerwowym wrakiem i ofiarą, albo kończyła w kamieniołomach zaraz po tym jak przyznała się do strasznego czynu. Helvgrim zaszydził w myślach z takich osobników. Zawsze było możliwe że Hans taki nie będzie, khazad na to liczył. - Hans otrząśnij się człeku. Helvgrim mówił do Hohenzolerna szeptem...od czasu do czasu wyglądał zza rogu w stronę gdzie przed kilkoma chwilami doszło do walki. - Weź że się w garść teraz. Musimy działać szybko. Krasnolud mówił do człowieka, tym razem spojrzał mu w twarz... patrzył tak długo aż Hans pokiwał mu głową na zgodę lub może na znak że khazad może na niego liczyć. - Dobra... teraz tak zrobimy, inaczej to nie pójdzie.

Po chwili obaj, krasnolud i człowiek ruszyli w głąb alejki. Plan był prosty. Hans miał zabrać swoją strzałę i przeszukać zabitych lub nieprzytomnych. Oczywiście nie rozsądnym było by zostawić w ciele zabitego swoją broń, Hans musiał zadbać by strzała zniknęła... przeszukanie natomiast miało lub mogło dać klika efektów. Po pierwsze, być może, dało by wskazówki na to kim są rabusie, jeśli nie zwykłymi bandziorami. To było ważne, gdyż istaniała szansa na to że mogli mieć oni coś wspólnego ze zniknięciem Rondelka. Każda informacja była ważna. Po drugie. Jeśli znikną kosztowności, to zapewne straż miejska pomyśli wpierw o miejscowych bandziorach których to pewnie ma na oku od jakiegoś czasu... to może zmylić trop, choć nie musi. Po trzecie. Uratowany z opałów człek może wiedzieć coś na temat Rondelka lub miejskiego półświatka, a jeśli nie, to chociaż może pomoże w poszukiwaniach Niklausa, kto wie może to miejscowy. Kolejne było oczywiście to że znalezienie kilku szylingów przy rabusiach podreperowałoby puste kieszenie Helva i Hansa. Wielki i misterny plan jaki zamyślił Helvgrim, tak po prawdzie to przyszedł mu do głowy dopiero później, już po wszystkim... a wtedy kiedy krew była jeszcze gorąca i pot spływał strumieniami po plecach wszystko sprowadzało się jedynie do zwyczajnego i krótkiego - Trza pomóc temu człekowi.

Jaka rola Helva była w tym całym planie? Helvgrim miał zająć budzącym się człowiekiem. To było jasne że za chwilę ktoś może się tu zjawić. Trzeba było zadbać by jedyny który może ich rozpoznać wiedział że zawdzięcza życie Helvgrimowi i Hansowi, to jedyny sposób na to by trzymał gebę na kłódkę. Khazad liczył też na to że Hohenzolern przełamie się po tym jak zbliży się do ciała człowieka którego zabił. Teraz ważyły się losy tego wojownika, albo stanie się twardy i przełamie on skuwające go lody, ale zacznie płakać jak elfi bękart. To się miało okazać za chwilę.

Krasnolud podbiegł do budzącego się mężczyzny i najlepszym Reikspelem na jaki było go stać powiedział głośno do Hansa. - Dobij pozostałych. Był to ustalony wcześniej sygnał. Teraz albo nigdy, jeśli któryś ze złoczyńców jeszcze dychał albo był przytomny, teraz musiał to okazać albo zginie... oczywiście Helvgrim nie miał zamiaru nikogo dobijać na prawdę, Hans raczej też nie, świadczyły o tym jego wystraszone oczy. - Wstawaj. Sverrisson rzucił do rannego mężczyzny. - Pomożemy ci... mów gdzie iść. Podniósł pobitego jegomościa i przerzucił jego ramię nad swym karkiem. Spojrzał na to co robi Hans, a po krótkiej chwili spojrzał w oczy rannego. Helvgrim czekał na to że mężczyzna ich poprowadzi do bezpiecznego miejsca, nie mogli wrócić do karczmy, a ani Helv ani pewnie Hans nie znali bezpiecznych melin w tym mieście. Trzeba było działać szybko.
 
VIX jest offline