Z typowym dla siebie spokojem i pewnością siebie skończył ciąć skórę. Miał właśnie przejść do wykrajania słabiutkich mięśni rąk dziewczynki, gdy nagle usłyszał huk.
-Co jest kurwa - krzyknął i padł na glebę - reporter chyba nie żartował z tą zasadzką - powiedział do siebie. W tej samej sekundzie dostał kolokwialnie mówiąc w jaja. Wkurwiony D skulił się i pisnął jak dziewczynka.
- No co jest kurwa - zawył w myślach
- teraz to już mnie wkurwił ten reporter - otarł załzawione oczy i wstał. To chyba już koniec - zawołał na całe gardło. Parę minut zajęło mu uspokojenie i dokończenie kwietnej wiązanki przekleństw na temat reportera - I jeszcze został z niego tylko ten pierdolony but - dokończył. Wrócił do wycinania mięśni gdy nagle na jednym z płatów skóry którą właśnie miał zamiar wykroić zobaczył jakieś liczby. Przyglądał się temu przez dłuższą chwilę. Zaczął mówić na głoś. Tak to jest jej data urodzenia albo i nie. Moment ona nie może mieć 40 lat! - krzyknął. Co to za data... przypomniał sobie coś co kiedyś dziadek mu powiedział.
Retrospekcja:
Jest rok 2000. Dziadek siedzi na ławeczce naprzeciw spokojnego jeziora. Jest lato ciepło a staruszek uśmiechnięty i patrzy się na słońce."Tak wnuczku jest - powiedział bardzo stonowanym i spojonym głosem - miało być już wiele końców świata - ciągnął miodnym głosem - w 1980,1999 i teraz w 2000 ale świat jak stał tak stoi. Pewnie masz racje - odpowiedział mu pięcioletni D".
To nie jest data końca świata, tak więc ci ludzie BARDZO długo nie spotkali nikogo z poza ich kręgu znajomych, albo używają innego kalendarza. Dziwne myśli nadal kołatały się w głowie Saxa. Doszedł ostatecznie do najbardziej prawdopodobnej opcji że to chyba jednak nie data, bo zupełnie mu się to nie kleiło do kupy. Dlaczego 1980 ... Co tak stoisz - syknął przez zęby - pomóż mi z tymi ciałami! - krzyknął do Mary. Po chwili sam zaczął porządkować okolicę. Popilnuj tego i nie pierdol, zaraz będę - po czym odszedł w stronę Mika. Zawołał do niego - Wyjebało reportera ?! Da rade z tego zrobić jedzenie ? - powiedział te słowa i wskazał na coś co kiedyś było reporterem a teraz było tylko kadłubkiem - Znalazłem jego nogę ale chyba się już mu nie przyda - zażartował i uśmiechnął się lekko. Ominął Mika i przeszedł w stronę dwóch ciał które Ziggy zostawił w lesie. Gdzieś tutaj powinni być - szepnął do siebie - tak gdzieś niedaleko. Zajęło mu około sześć minut nim znalazł truposzy. Jak zabawnie wyglądają - stwierdził po czym chwycił ciała za nogi - niby apokalipsa a ciężcy jak sam skurwysyn - puścił kolejną wiązankę soczystych przekleństw. Taszczył cielska dobre parędziesiąt minut. Ściółka zgrzytała a gałęzie pękały pod jego stopami. Szedł wyprostowany , nie próbował ukrywać swojej obecności. Wkurzony żołnierz jednak nie tracił rozwagi i rozglądał dookoła za minami lub innymi odłamkami. Powiedział sobie w myślach - jak mnie wyjebie w powietrze to koniec, kropka, nie ma co zbierać. Marsz wydawał się nie kończyć więc D zrobił krótką przerwę na fajkę. Hymmm, prze smaczna - powiedział puszczając ostatni buch z szkła. Mogę ruszać dalej stwierdził i wrócił do roboty. Rozglądając się dookoła widział uciekające ptaki. to nie jest dobry znak na pewno nie wybuch je wypłoszył. Reporter wyleciał w powietrze jakiś czas temu. Ktoś chyba idzie domyślił się momentalnie - wzmocnił uścisk na łydkach ofiar i przyśpieszył kroku - oby najpierw pytał potem strzelał - szepnął do siebie.
Ciała położył koło zmasakrowanej dziewczynki. Odszedł od kałuży krwi i podszedł do dziury. Po dojściu do miejsca wybuchu miny na której zginął reporter, D przystanął. Przeżegnał się, uklęk na jedno kolano i rozpoczął modlitwę: "Wieczne odpoczywanie, racz im dać panie...". Po dokończeniu modlitwy spojrzał w niebo i powiedział "rozumiem". Po tak prostej czynności jak pożegnanie zmarłego przyszedł czas na przywitanie kogoś nowego. Ksiądz bo na osobę duchowną wyglądał nowy wydawał się groźny i budził w D respekt. Tak ten człowiek ma prawdziwe ideały których się trzyma. Czuł że to ten człowiek pomoże mu stworzyć kult. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus - powiedział to i odczekał sekundę na odpowiedź. Kim jesteś ? - spytał człowieka który wyglądał jak ksiądz w wersji rambo. Jesteś głodny - spytał retorycznie bo Jezus wyglądał na wycieńczonego. Zaraz przygotuję obiad - wypowiedział te słowa i jak za sprawą magicznej różdżki kompani zjawili się dookoła, tylko Miguel jak zwykle nawet nie drgnął.
__________________ "Ignorance is bliss." ~ Cypher
Ostatnio edytowane przez Nasty : 23-04-2013 o 23:06.
Powód: Poprawa błędu.
|