Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2013, 20:30   #149
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Nagle stało się coś dziwnego, demon jakby zasłonił się od strony w którą miał zamiar zacząć pluć i… ręka, którą się zasłaniał, mu odpadła! Ot tak odleciała, nie zostawiając za sobą nawet śladu krwi, choć to pewnie dlatego, że stwór jej w ogóle nie posiadał. Żaden z wojaków nie miał pojęcia co się stało.
Za chwilę zabolało go coś jeszcze mocniej. Stwór, aż wyprostował się klekocząc z bólu. Powodem nie był strzał Detlefa, który najwidoczniej wciąż nie mógł opanować się w taki sposób, by ustrzelić przybysza z innej domeny. Powodem okazał się jeden ze strzałów Ramireza, który mimo ran, mimo niezwykle ciężkiego stanu, postanowił dołączyć do bitwy o Wildbaum. Bronią trzymaną w rannej ręce z pewnością nie trafił, ale drugą wyglądało na to, że tak. Celował w miejsce, gdzie powinno być serce. Tam też skorupa stwora się rozsypała, zmieniając w popiół. Czy miał serce, czy nie… nie było ważne teraz. Ważne było, że najwidoczniej bolało. Bolało, ale jednak nie zabiło.
Jak to niektórzy mawiają… co się odwlecze, to nie uciecze… Franc „Ścinacz Łbów” Maurer, który na konto dzisiejszego dnia dopisał… pół łba, kolejny raz zamachnął się Scyzorykiem. Gromkie ~ Wrrrraaaaaa!!!!!~ rozniosło się po Wildbaum. Ogromny zamach i ogromna siła, jaką zebrał wojak, miała odesłać demona do zaświatów raz, a dobrze. Stwór klekocząc wściekle, nie zdołał zablokować ciosu, który z trudem, bo z trudem, ale przeszedł przez cały tułów potwora. Górna część nie odpadła do dolnej, a demon jeszcze zdołał się odwrócić w stronę Franca. Klekotał już jednak coraz ciszej, po chwili został nawet zagłuszony przez wściekłe sapanie Maurera. W końcu i całkiem ucichło i wtedy całe ciało nieoczekiwanego gościa obróciło się w proch. Zwłoki maga, które były zamknięte w demonie zostały uwolnione, a z nich wyturlał się dobrze znany Francowi klejnot. Po paru sekundach wszystko jednak zamieniło się w popiół. Z demona, maga i klejnotu, nic nie zostało poza nic nie przydatną kupą popiołu.
Gdy ochłonęli, zobaczyli, że zarówno Imrak, jak i Inkwizytor się poruszają. Byli ledwo żywi, ale jednak żywi. Takiego szczęścia nie miał ostatni z bliźniaczych khazadów.

Teraz też wszyscy dostrzegli, jak za kupą popiołu zebrał się mrok. Tak jakby wzbiła się ona w powietrze i zmieniła się w niewielką, ciemną chmurę. Ale ta chmura powoli zaczęła przybierać ludzką postać. Kolejny przeciwnik?! Demon wraca!? Już Franc uniósł Scyzoryk, by ściąć temu łeb. Już był gotowy! Całe szczęście tego nie zrobił, gdyż w pewnym momencie wszyscy zauważyli, jak z cienia wyłonił się, spowity mrokiem, Zebedeusz dzierżący w dłoni osmalony popiołem miecz. Oczy miał on szare, a na twarzy jego gościł szyderczy uśmiech.
 
AJT jest offline