Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2013, 23:20   #44
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Północ

Conner Flint był uznanym bękartem Starego Flinta. Conner Flint był łowczym. Conner Flint wiedział co się dzieje ne Północy. Robar i jego towarzysze słuchali uważnie jego opowieści i podążali za nim wgłąb głuszy.
- Wszystko poszło się jebać - zaczął od pointy, gdy schylił się zbadać jakieś ledwo widoczne ślady w poszyciu. Robar nie był złym tropicielem, ale nie mógł się równać z Connerem.
- Ta sucha decha, Yrsa - widocznie nie znalazł nic niepokojącego, bo wstał, poprawił kuszę na plecach i ruszył dalej - Wzięła większość ludzi i poszła na południe. Potem przyszedł sam Pan Bolton, zabrał resztę zdolnych do walki i przypełzł sobie do Moat Cailin. Gorzej, jego ludzie są wszędzie na Północy, zadbał żeby żadne informacje nie docierały na południe.
Splunął.
- A jest o czym gadać - zamilkł na chwilę i nakazał gestem ciszę pozostałym. Dało to Robarowi okazję by zacząć się martwić.
- Po pierwsze, Kruki na Murze, zdziesiątkowane - sarknął, przeskakując nad wyjątkowo parszywie śmierdzącą kałużą - Misiek poszedł ze swoimi do Pięści i tam ich rozjechali w drobiazg. Kroczący, żywe trupy, Inni.
Zdawało się, że cały las z uwagą słucha słów młodego mężczyzny.
- Po drugie, Greyjoyowie ruszyli dupska i zaczęłi łupić wybrzeże - Conner pokręcił głową z politowaniem - Co się, kurwa, dziwić. Nie od dziś wiadomo, że to krótkowzroczne skurwysyny.
Nawet przyglądająca się podróżnym wiewiórka nieoprotestowała owej tezy.
- Po trzecie, Bolton zabrał całe wojsko na południe. Chce sobie zagrabić co się da, może nawet koronę - widziąc zmarszczone czoło Robara, mężczyzna zaśmiał się - No nie mów, że choć przez chwilę wątpiłeś o co idzie gra? Nikomu nie zależy na Północy, wszyscy tylko szczają po gaciach na myśl o Żelaznym Tronie.
Flint podrapał się za uchem.
- No może poza Starkiem, ale jego nikt nigdy o zdanie nie pyta ... - mruknął. Były to pierwsze słowa, w kórych można było doszukiwać się szacunku.
- W każdym razie. Jesteśmy w chujowej sytuacji. Coraz więcej martwego badziewia gromadzi się za Murem. Dogadaliśmy się z Dzikimi i tym co zostało z Czarnych, puścimy ich na tą stronę Muru jeżeli pomogą nam się bronić.
Zwątpienie na twarzy Robara było widoczne na milę.
- Pieprzyć Boltona i jego pomysły - dodał Conner, gwoli wyjaśnienia - On patrzy na Południe.
Zatrzymali się w pół kroku. Dopiero teraz Robar zauważył, że znaleźli się na ścieżce.
- Pójdziecie tędy, aż do drogi, potem na Północ. Nikt nie powinien was niepokoić - zaśmiał się - Gorzej gdybyście próbowali wracać. Teraz Fosa Cailin będzie strzeżona.
Mężczyzna sprawdził swój ekwipunek, pociągnął łyk wody ze skórzanego bukłaka i skłonił głowę.
- Dzikim przyda się Król - powiedział - Kiedy cię zobaczyłem, wiedziałem, że muszę ci uratować dupę. Potrzebujemy cię na Zimę.
Nieme pytanie, na twarzach rozmówców Connera nie pozostało bez dopowiedzi. Chyba wszyscy myśłeli, że poprowadzi ich dalej.
- Ej - wzruszył ramionami - Wysłali mnie po Yrsę. Mam jej zanieść wiadomości i sprowadzić sukę do domu, razem z ludźmi których podprowadziła. Ona podobno teraz lata tylko za Boltonowymi fiutkami, więc pomyślałem, że będziesz dobrą przynętą - zaśmiał się do Robara i zaraz spoważniał - Lepiej nie spierdol wszystkiego zanim nie wrócę.
Odwrócił się na pięcie i zniknął wśród umierającej zieleni jesiennego lasu.

 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline