Wątek: Mgła.
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2007, 08:14   #46
JarekTFL
 
Reputacja: 1 JarekTFL ma wyłączoną reputację
Z drżącym sercem Józef kładzie dłoń na klamkę. Wolno, niechętnie ją naciska. Drzwi z cichym, przyprawiającym o dreszcze skrzypem otwierają się. Do środka wpadają agresywne kłęby mgły. Wciągając powietrze w płuca wychodzicie na zewnątrz. Słyszycie szybki trzask za wami >łup!<.
"To koniec" - nie wasza myśl wdziera wam się w jaźń. Pierwszy oddech na zewnątrz wprawia was w stałe oszołomienie w jakie potrafi wprawić tylko pierwszy w życiu szlug. Na początku czujecie potężne, choć krótkie "tumpnięcie" w mózgu, jak po cholernie silnym psychotropie, potem odzyskujecie trzeźwość umysłu i jest już tylko delikatne "zakręcenie". W duchu dziękujecie bogu że macie maski.
Otacza was biała, wirująca maź. Z wewnątrz nie było to nawet w połowie tak przerażające jak jest teraz.
[user=3642] Jest tu coś jeszcze. Ten zapach... Poznajesz go. Powoli niesamowita, nieodpieralna nawet całym wysiłkiem woli świadomość naświetla się w twoim umyśle. Znasz ten zapach doskonale, choć nigdy nie zdawałeś sobie sprawy z jego istnienia. "Mój Boże Nie, Nie, Nie!!!" - zrozumienie uderza w ciebie jak stutonowy młot.

...

Znowu znajdujesz się w płonącym wraku słysząc przyprawiające o wymioty skwierczenie mięsa i agonalne krzyki miotających się w bólu, wykręcanych ostatnim tchnieniem mięśni ciał twoich rodziców. Ciał, które zanim jeszcze zaczeły naprawde ryczeć całą piersią, juz musiały być pozbawione duszy. Przecież żaden żywy człowiek NIE MOŻE TAK krzyczeć.
Woń która tak brutalnie wdarła się w twoje nozdrza i umysł to zapach śmierci. Zapach palącego do żywego mięsa ognia. Zapach zatrzymującego tętno przerażenia i nieopisywalnego cierpienia. Jesteś w piekle. I całą swoją percejcją czujesz jak twoje ciało jest rozpuszczane przez podmuchy płomieni. Nie, to nie płomień, to coś więcej, to żywy, palący więcej niż fizycznie BÓL.
Twoje serce staje... Twoje płuca przestają pracować... Ty przestajesz istnieć ...



Znacznie wolniej niż byś chciał wracasz do rzeczywistości. Z twjego nosa z resztką sił jakie jeszcze zostały w twoim zmarnowanym organiźmie bryzga krew.[/user]
[user=3444] Czujesz jak z twoich nozdrzy bryzga krew. Czas zwalnia a ty z oddali widzisz czerwoną ciecz przenikającą przez kominiarkę na głowie chudej postaci. Załzawionymi oczami spoglądasz w przepaść w którą lada chwila spadniesz. Czarna otchłań nicości. Bardziej przerażająca niż cokolwiek co widziałeś do tej pory. Momentalnie zdajesz sobie sprawe że nawet piekło nie może być tak przerażające jak nicość. "Boże, Boże, nie nie NIEEEEE!". Łapiesz się za głowę trzesąc nią z całych sił[/user]"kurwa, kurwa, kurwa!" - cholerna panika z coraz większą mocą wkrada się w wasze myśli. Nie wiecie nawet czy ta decyzja jest świadoma czy nie, ale zanim zdążyliście o tym pomyśleć wasze nogi porywają się do szaleńczego biegu ...

I byćmoże to uratowało wam życie, albowiem poczuliście za sobą potężny ruch powietrza któremu towarzyszył opentańczy świst. Z domu usłyszyliście zduszony, przerażony okrzyk Juli, a kątem oka zobaczyliście przelatujący za wami ogromny cień. Nie mieliście czasu skupić wzroku, ani odwagi odwrócić głowy w kierunku tego co przetchwilą mało co nie przeciało was w pół. Pędzicie do drzwi zakrystii nie oglądając się za siebie. Targaną panicznym przerażeniem ręką Kamil, który pierwszy dobiegł do drzwi, chwyta za klamkę. Wpadacie do środka niczym wróble chowające się w dziupli przed wzrokiem chcącego je pożreć sokoła.
Chwile zajmuje wam przyzwyczajenie oczu do zmiany oświetlenia, palą się tu tylko świece. Duże wnętrze kościoła wypełnione jest rzędami ławek i nawami z ołtarzykami świętych. Przy frontalnym ołtarzu znajdują się trzy sylwetki. Nie, kiedy podchodzicie bliżej widzicie cztery, jedna z nich leży na posadzce w kałuży krwi. Małe dziecko szarpie zakrwawioną sukienkię płacząc bez ustanku. Leżąca nieruchomo postać to Zosia Kazimierczak, wasza 30-letnia sąsiadka mieszkający na przeciwko kościoła. A chlipiąca dziewczynka to Marta- jej czteroletnia córka. Obok jest jeszcze jej mąż- Marek, w jego oczach również szklą się powstrzymywane, chyba ostatkiem sił, łzy. Nad nimi przyklęka z posępną miną ksiądz. Mówi cicho składając ręce do modlitwy:

"Przychodzi czas aby to co śmiertelne stało się nieśmiertelne,
a to co zniszczalne stało się niezniszczalne,
wszechmogacy panie przyjmij do siebie sowjego pokornego sługe,
i pozwól mu dostąpić zaszczytu picia z kielicha życia.
Z prochu powstales i w proch sie obrócisz.
Amen"

Kiedy wylaniacie sie z cienia panujacego poza zasiegiem swiec proboszcz podrywa się zaskoczony.
"Józef, Kamil! Dzięki bogu żyjecie, jak się tu dostaliście? Głupio zrobiliście. Na zewnątrz jest niebiezpiecznie."
 
__________________
Jeśli martwi się nie żywią to czemu żywi się martwią?
JarekTFL jest offline