Powyje, powyje i przestanie.
Leżący na posadzce kultysta zdawał się być niezbyt groźnym, ale jego kompan stwarzał dość realne zagrożenie. I warto było się go pozbyć jak najszybciej, bo nie dość, że stał na drodze, to jeszcze machał wielkim toporem.
Gotfryd ponownie naładował kuszę, a potem przymierzył i ponownie strzelił - tym razem do drugiego kultysty. |