Richardowi szkoda było tego stwora. Na prawdę mu się podobał. Mógłby sobie go zamknąć gdzieś na swoim zamku i straszyć nim służbę w razie niezadowolenia z ich usług. Templariusz zastanawiał się jak te ileśset lat później wyglądają zamki i twierdze. Z pewnością budowniczy wymyślili jakieś nowe rozwiązania i teraz grube kamienne mury mają jakieś stalowe wzmocnienia i inne zadziwiające konstrukcje. Sir Heldson był bardzo ciekawy tego nowego wspaniałego świata. Miał nadzieję, że cholerne chrześcijaństwo odeszło już w cień zapomnienia i jakaś nowa doktryna tkwi w sercach ludzi. Paradoksalnie Richard znienawidził “jedyną słuszną religie”. Dlaczego? O tym jego przyszli towarzysze mieli się dopiero przekonać.
Znów w korytarzu tego budynku zadźwięczyła płytowa zbroja. Richard wychodził po schodach na górę. Patrzył się z kamienną twarzą na wszystko co go otaczało.
- Pff... trafiliśmy pewnie do spiżarni jakiegoś biednego chłopa. - powiedział krzyżowiec zdrapując tynk ze ściany.
- Przecież to jakaś śmieszna ziemianka. Można palcami uszkodzić ścianę.
Następnie idąc dalej w górę minął grupę wampirów obserwujących szklaną kulę z jakimś drucikiem. Zmarszczył czoło i przypatrzył się jej. Słyszał legendy i podania o tym, jak czarownice wróżyły z podobnych przedmiotów. Więc jednak w liście była napisana prawda. To była jakaś cholerna kryjówka magów. Trzeba było jak najszybciej wydostać się na zewnątrz i znaleźć sobie jakiegoś sprzymierzeńca. Przynajmniej na ten moment. |