Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2013, 16:04   #129
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Jednym uchem słuchał Gwiazdy z namaszczeniem udzielającego odznaczeń i awansów. Poświęcił jednak trochę wysiłku woli by udać, że słucha - wymagały tego kultura, dyscyplina i szacunek. Osobiście oddałby awans i Krzyż Walecznych za miesiąc urlopu w górach. Potyczka w Otulinie wciąż huczała mu w uszach a w nogach nadal odczuwał skutki forsownego marszu przez Grabnik, jednak nic nie wskazywało by ta noc miała się szybko skończyć. Po części oficjalnej przemówienia, pojawiły się kolejne rozkazy.

Tunia spojrzała na zmęczone twarze chłopaków.
- Nie lubię pożegnań - powiedziała w końcu - Który z was chciałby mnie eskortować do Warszawy?

Beniaminek bardzo chciał dać któremuś z młodszych kolegów możliwość zabłyśnięcia przed damą, ale pełna wzruszenia i napięcia cisza w końcu zaczęła działać mu na nerwy.
- Zgaduję, że chcieliby wszyscy, ale kapral Stryj jest ranny, kapral Doktorek to jednoosobowa jednostka medyczna, w tym lesie na wagę złota, a bez kaprala Sprzęgła te dwa młodociane bęcwały nie wyjdą cało z obławy. - uśmiechnął się, zarzucając chlebak na ramię. - Nie mówiąc już o tym, że moje stare kości mogą nie przetrzymać zimy w lesie. Powodzenia panowie, obyśmy spotkali się w wolnej Polsce.

Odwrócił się, by odejść, jednak zatrzymał się w pół ruchu.

- Acha jeszcze jedno. Kapralu Doktrorek... - zdjął z ramienia swój karabin z lunetą i z namaszczeniem podał młodszemu AKowcowi. - Dużo się nauczyłeś, rób z niego dobry użytek. Albo oddaj któremuś z chłopaków. Tu masz jeszcze dwa magazynki. Bywajcie.

Rozstawał się z karabinem jak z własnym dzieckiem, jednak w mieście tylko by mu przeszkadzał, a nie mógł znieść myśli o zostawienia tego dziełka militarnej sztuki w jakiejś przypadkowej dziurze na skraju puszczy. Dwa pistolety z zapasem amunicji były wszystkim czego potrzebowali. Beniaminek zachował i pieczołowicie pielęgnował zdobytą w Warszawie parabelkę z tłumikiem, drugim pistoletem był VIS, który służył mu jeszcze w trakcie kampanii wrześniowej. Prosta, zadbana, niezwodna broń - wystarczająca, by wymknąć chyłkiem z pierścienia obławy i niezastąpiona w miejskiej dżungli do której zmierzali. Opuszczając oddział zaopatrzył się jeszcze w parę przydziałowych kromek chleba i dwa granaty - ot tak dla spokoju ducha.

*

- Mamy trochę więcej opcji niż chłopaki. - zwrócił się do Tuni, gdy opuszczali tymczasowe obozowisko. - Nie będziemy uciekać wgłąb puszczy. Myślę, że droga która będzie teraz najmniej pilnowana prowadzi na południowy zachód - poza las, do okolic głównej drogi i dalej na przedmieścia Sochaczewa. W razie problemów z twoim niemieckim możesz śmiało udawać uciekającego AKowcom jeńca. Nie wiem czy to kupią, ale powinno ich zdezorientować wystarczająco długo, żebym zdążył zająć pozycję i wystrzelać ich wytłumioną parabelką. W mieście znajdziemy jakieś mniej rzucające się w oczy ciuchy i pojedziemy do Warszawy z jakimś dostawcą albo pociągiem. Jest tam komórka AK, ale nie wiem ile czasu zajmie im załatwienie nam jakichś lewych ausweisów... tak czy siak, warto spróbować. - Mówił szybko, patrząc gdzieś w przestrzeń, nie czekał na jakieś potwierdzenie, czy komentarz ze strony towarzyszki podróży. Chyba po prostu dzielił się tym, co na bieżąco powstawało w jego głowie. - Nieco to okrężna droga, ale nie widzę przedzierania się przez las do samej stolicy z obławą na plecach. Jeśli uda się zdobyć jakieś dokumenty, będziemy mogli pojechać nawet koleją. W najbardziej optymistycznym wariancie moglibyśmy dotrzeć na miejsce kontaktu już jutro wieczorem.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 25-04-2013 o 16:11.
Gryf jest offline