Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2013, 21:50   #16
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Zostaw dziewczynę w spokoju. - Jeanne odwróciła głowę w ich stronę, ale słowa ewidentnie skierowane były do O’Hary. - Nie widzisz, że się boi?? Po co ją jeszcze mocniej straszysz?? - Powiedziała to spokojnie i bez wyrzutów.
Kane odwrócił do niej głowę, zaskoczony.
- Jeszcze nikogo nie zacząłem straszyć. Mam ją wypuścić, by wszystkim wokół wygadała, że ma białych w domu? - pokręcił zdecydowanie głową. - Za dużo takich wtop zaliczyłem, by ryzykować kolejną.
- Od razu zakładasz, że coś powie?? - Zdziwiła się pani biolog. - Nie sądzę. Dziewczyna musi wyjść do pracy. Nie uważasz, że to będzie dziwne jeżeli się nie pojawi?? Zapłacisz jej straconą dniówkę?? Albo za miejsce pracy??
- Puście ją, tylko niech zostawi dzieciaka. Wtedy na pewno wróci - rzuciła z góry Blue, nie odrywając wzroku od holo-monitora - Ale ja go pilnować nie będę - zastrzegła.
Øksendal przerzucała wzrok to na dziewczynę, to na dziecko, to znów na Irlandczyka.
- Doskonały pomysł. - Pokiwała głową pani biolog . - Gdyby tylko ktoś miał pilnować dziecka.
- Nie wy tu dowodzicie, drogie panie - odparował na spokojnie Irlandczyk. - Kobieta nie wyjdzie, dopóki tu jesteśmy. Ghedi musiał jej zapłacić, nie wierzę, że na tyle dużo, by trzymała język za ząbkami. Koniec tej dyskusji.
- Dowodzicie?? - Wręcz prychnęła z wyrzutem. - Dowodzić to sobie możesz.

Gdy Shade wróciła do kryjówki zastała tam wyraźne zarzewie konfliktu. Nie wiedziała o co chodzi, ale najwyraźniej jednej ze specjalistek nie spodobało się coś co zarządził Kane. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć do domu wpadł przewodnik ze strachem wyraźnie wypisanym na twarzy. Jego słowa potwierdziły to, czego zdążyła się dowiedzieć na targu. Położyła kosz z zakupionymi towarami na ziemi i powiedziała:
- Też widziałam ludzi przeszukujących domy. Szukają ludzi w europejskich strojach. Myślą, że pracujemy dla tutejszego rządu.
Kolejne potwierdzenie tych słów nadeszło od Foxa. Czerwoni byli już niedaleko. Nie pozostało wiele czasu na podjęcie decyzji.
- Jestem za piwnicą. Jeśli nas odkryją... cóż -wzruszyła ramionami najemiczka. -Wtedy będziemy się martwić. Może też mogłabym pozostać na miejscu - popatrzyła na dziewczynę z dzieckiem na ręku - opiekując się tym słodkim maleństwem i pilnując sytuacji na górze.
- To teraz mamy demokrację, tak?? - Rzuciła z przekąsem pani biolog przysłuchując się wypowiedzi kobiety-najemnika.
- Jeanne, miej litość. Masz łeb na karku, więc słuchaj tych, co już w takich miejscach byli. Mi płacą za trzymanie cię przy życiu, myślałem, że i tobie na tym zależy. Jak nas dorwą to pewnie kulka w łeb zanim zaczną rozmawiać - Kane podjął jeszcze jedną próbę wytłumaczenia sytuacji, ostatecznie milknąc i czekając na odpowiedź Petera.
- Panie O’Hara, może pan nie wierzy, ale zależy mi na moim życiu i to bardzo. Jednakże nie rozumiem po co pan tę biedną już i tak przerażoną dziewczynę straszy jeszcze bardziej.

Jeanne podeszła do Rusht, odchrząknęła lekko.
- Widziałaś co on żuje?? - Spytała cicho. - To khat. Wiesz co to??
Valery skinęła głową:
- Bardzo popularny tutejszy narkotyk. Większość społeczeństwa używa go by nie pamiętać w jakim kraju żyją. To nie jest moja domena, ale podobno pojawiło się tu coś nowego. Zasłyszałam na targu. Nazywają to “piaskiem” i wypłynęło kilka dni temu. Nie byłabym zdziwiona gdyby to miało coś wspólnego z nagłą ewakuacją bazy Umbreli.
Øksendal kiwnęła nieznacznie głową. - Skoro wiesz jak to działa, to wiesz również, że to raczej niepewny człowiek. Możesz to swojemu szefowi powtórzyć.
Najemniczka popatrzyła na nią z lekkim uśmiechem:
- Ty też możesz mu to powiedzieć. Nie gryzie. Czasami bywa szorstki, ale można na nim polegać, a to wyjątkowo ważna cecha u najemników. - Wyciągnęła z kieszeni niewielki woreczek i podała go kobiecie. - Udało mi się zdobyć nieco “piasku”. Potem trzeba go dokładnie zbadać.
- To akurat mogę zrobić na miejscu. - Pani biolog wysypała odrobinę na rękę i przeskanowała.- No tak. - Mruknęła bardziej do siebie Jeanne i schowała to co miała na ręku do woreczka. - To trochę bardziej skomplikowane. - Podniosła wzrok na najemniczkę. - Potrzebuję więcej czasu. - Przygryzła dolną wargę. - I spokoju. - To dodała całkiem głośno, po czym zwróciła się ponownie do Valerie. - Mogę to zatrzymać?
- Oczywiście. Po to tu jesteś, by badać takie rzeczy. Tak jak my, by zadbać o bezpieczeństwo twoje i Blue oraz by zapewnić ci materiały do badań. I robimy to, co do nas należy najlepiej jak potrafimy. Zarówno ty jak i my. - Położyła jej dłoń na ramieniu - Ja wiem, że dla kogoś, kto nie miał podobnych doświadczeń zrozumienie może być trudne, ale prościej będzie, jeśli zaczniecie nam ufać.
- Ależ ja wam ufam. - To też powiedziała głośno. - Dokładnie tak samo jak wy mi.

Później Jeanne zamilkła przysłuchując się wymianie zdań między specjalistami od ochrony jakimi im zapewniono. Stanęło na tym, że muszą opuścić obecne lokum i udać się w bliżej nie znanym, przynajmniej jej samej, kierunku. Musiała tylko włożyć na siebie ubranie ofiarowane przez przewodnika i czekać aż będzie odpowiedni moment do ewakuacji.
Øksendal chciała poznać szczegóły planów O’Hary. On dowodził, więc jego były też plany, tak nakazywałaby myśleć logika. Jedakże to nie on, a Anglik nazwiskiem Wingfield rozwiał jej wątpliwości tyczące się niedalekiej przyszłości.
“O nic się nie martw.”
To jedno zdanie miało ją uspokoić. Tak. Tylko dlaczego czuła się jak nastoletnia dziewica, którą nabuzowany hormonami chłopka usiłuje namówić do współżycia zapewniając, że będzie czuły i delikatny i że wszystko będzie dobrze?? Bo właśnie tak zachowywali się najemnicy.
Załóż strój i czekaj na dalsze wytyczne.
Niestety, w przeciwieństwie do tej nastolatki, Jeanne nie miała większego wyboru i musiała niejako zaufać tym ludziom i zrobić co oni radzą. Wszak dla niej to była dziewicza misja, jak możnaby to poetycko określić.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline