Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2013, 01:19   #99
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zarządca Kamyk na większości koni wyglądał zabawnie. Z dala to wyglądało jakoby jakiś jeździec na ośle, albo psie jechał. Ciężke cholewy w strzemionach sięgały kolan wierzchowca, a dosiadający sprawiał wrażenie, że gdyby chciał mógłby go spokojnie objąć nogami. I na tym, którego na wyprawę wybrał mu Septa nie dla dobrego wrażenia, a przez wzgląd na siłę zwierzęcia, Engan tak właśnie wyglądał. Świadom był tego z resztą w zupełności, ale nie przeszkadzało mu to co i rusz wesoło pogwizdywać jakąś mniej lub bardziej melodyjną piosenkę.

I tak w koło Enganie. Z powrotem do Wschodniej. Nie przeszkadzało mu to. Nawet w towarzystwie mądrego skagosa. To był dobry kierunek. Jakoś tak zawsze lepiej w twarz wiało gdy się konia spinało w tę stronę. Chłód Muru był bardziej orzeźwiający, a Nawiedzony Las jakby zieleńszy i bardziej przejrzysty. Dupa też w tym kierunku mniej bolała, ale to już raczej przez wzgląd na to, że Lord Dowódca nie wymagał od podwładnych bycia prawdziwym człowiekiem Nocnej Straży. A Bettley jak to Bettley. Zawsze miał ze wszystkim sranie. Wszystko na już. A teraz jeszcze ta sprawa z prawdomównym Henkiem. Dobrze było wiedzieć. Trochę gorzej, że Stary wiedział. Septa... gamoń jeden o wiernym, dobrym sercu. I jakby nigdy nic potem przylazł do nich opowiadać coś o sobie. Że ziółka mu są jakieś potrzebne i, żeby się o jego wilka troszczyć.
- A wilk Cię jebał koniarzu - mruknął mu wtedy gniewnie - Ty wiesz co by...
I na tym skończył. Machnął tylko łapskiem na zwierzenie poczciwego Willama i zostawiwszy go z Alysą, która być może wyrozumialsza będzie, poszedł za swoimi sprawami.
Teraz już oczywiście o wszystkim zapomniał.

***

Geroldowe rewelacje skwitował wywróceniem oczu. Chyba ktoś zbyt poważnie potraktował morską opowieść o palących snopach światła i spisał w bibliotecznych księgach swoją własną wersję. Skagosi i Straż puszczają sobie zajączki, a potem dziarsko wyruszają w morze na wspólnego wroga...

Zastanawiał się, czy nie pognać za Alysą, bo jak tu takie bydlactwa jak jednorożce słyszano to najbezpieczniej być nie może. Zrezygnował po chwili. Alysa miała najlepszego konia i najostrzejszy język. Nic jej tu nie mogło grozić. Napewno nic... Napewno.

***

- “Wróży”... - mruknął Engan w odpowiedzi na słowa Erlanda i Jorana - Wróżenie dla bab jest. Robactwo skądś zwiewa. I tyle. Albo na żer idzie.
Kamyk mimo iż dość prędko podzielił się swoim zdaniem, wcale najbliżej nie stał i tak znowu dokładnie nie mógł się przyjrzeć pełznącemu pleniowi. Można wręcz rzec, że stał najdalej od pozostałych. I wyraźnie zbliżać się nie zamierzał odkąd jasnym się stało co tak zafascynowało Morta. Ocenił tylko szybko kierunek poruszania się plenia i możliwość konieczności przecięcia jego trasy, lub co gorsza przygotowania się na jego odwiedziny w czasie biwaku. I niczego więcej nie potrzebował wiedzieć o tym zjawisku.
- Idę rozbijać - rzucił na odchodnym gdy Septa wydał rozkaz.
Ledwo się jednak odwrócił wpadł na Kruka. Młody zwiadowca chyba o ciurlaniu dumał, bo nie zwracał uwagi, ani na rozkaz, ani na swojego protegowanego, ani nawet na węża z robaków.
- A ty co? Zakochałeś się? No rusz się Roddard...

Jakoś nie wiedzieć czemu rozdrażnił go ten pleń. Nawet wracając do ruin czuł na skórze takie dreszcze jakby coś się zaplątywało w jego włosy. Na ramionach, plecach, nogach, klacie... no wszędzie gdzie Enganowi włosy rosły. A to do najprzyjemniejszych uczuć nie należało. Wątpił by dzisiejszy sen był dobry...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 26-04-2013 o 01:22.
Marrrt jest offline