Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2013, 12:18   #45
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Grey zjawił się obozie dzikich incognito tzn. ubrany w na szaro W towarzystwie dwóch kolesi, jeden brzydki jak nieszczęście i pokryty bliznami. Drugi, nawet przystojny, oszczędny w ruchach. Wygadany, żartuje, ale po oczach widać, że to nie żaden fircyk. Żaden z trójki nie wyglądał na inkwizytora.

Lady Bolton siedziała przy ognisku, posypywała skwierczące boki sarny rozmarynem i wyglądała tylko trochę mniej barbarzyńsko niż otaczający ich wojownicy z Gór Księżycowych. Na lady nie wyglądała w ogóle.

- A - skwitowała krótko ich przybycie. - Czcigodny Grey. Z równie czcigodnej inkwizycji. Jestem Yrsa Bolton. To - wskazała patykiem na jasnowłosą kobietę po drugiej stronie ognia - jest Cathil, córka Mahra. Rozgość się, panie - zapraszającym gestem pokazała na przykrytą pledem kulbakę. Sama siedziała na ziemi. - Cieszę się, że przybyłeś. Oszczędziłeś mi czasu.

Grey skinął głową córce Mahry i usiadł.

- Czyżbyś też miała pani jakąś sprawę do mnie? Bo rozumiem, że przybyłaś na ślub Namiestnika.

- Och, nie - Yrsa sprawdziła miękkość mięsa sztyletem, oblizała ostrze, a potem wycelowała je w inkwizytorską pierś. - Przybyłam dopilnować, by Namiestnik dożył pokładzin.

- To czy dożyje to nie moja sprawa. Wiesz pani czym się zajmuję. Wiem wiele i dowiedziałem się czegoś co cie zainteresuje. Czy mogę mówić otwarcie? Czy obecni przy ognisku mogą usłyszeć to co powiem?


- Nie twoja?
- zdziwiła się Yrsa uprzejmie. - Mam mówić otwarcie? Czy obecni przy ognisku mogą to usłyszeć?

- Bawimy się w przedrzeźnianie? - uśmiechnął się Grey - Dobrze więc, nie moja to sprawa. Bo wbrew pozorom, nie konkuruje z Namiestnikiem. Po prostu mamy dwa spojrzenia do dobro królestwa. Ale wracajmy do ślubu Boltona. Trwają przygotowania do tej uroczystości.

- Przyniosłeś to wino, panie? Czuję, że muszę się napić
- przerwała mu kwaśno.

Wyciągnął z worka bukłak i podła go kobiecie.

- Mam się napić pierwszy?

- Och nie. Jestem przekonana, że nie dałam wam jeszcze powodu, by zabić mnie tak prostacko
- uśmiechnęła się miło.

- Bez obaw, nie jestem skrytobójcą. Cenie też swoją skórę, gdybym chciał wywinąć brzydki numer to wysłał bym swojego człowieka, a nie przychodził osobiście.

- Jakże odważnie
- zachwyciła się i pociągnęła solidny łyk. - Dążmy do sedna, możliwie prostą drogą, jeśli łaska. Chyba że to coś tak strasznego, że muszę się naprawdę urżnąć. Pozwól, że coś ci wybiorę... żeberko dla czcigodnego inkwizytora?

- Poproszę. Wracając do tematu przygotowań ślubnych. Moi ludzie znaleźli wśród proporców, które mają być rozwieszone dwa komplety. Jeden dla Ciebie pani, a drugi... w barwach Tyrellów. I coś mi się widzi, że nie będą one rozwieszane jednocześnie...

- Czyżby Namiestnikowi zbrakło drągów, by uwiesić na nich barwne szmatki? - rzuciła lekko Yrsa po chwili zdziwionego i zaciekawionego milczenia. - Przywiozłam mu parę... I jakiż to powód skłonił inkwizytora Greya, który ma tak odmienne zdanie co do spraw królestwa niż mój pan mąż, do zainteresowania się kolorem szmaty, który będzie powiewał nad głową panny młodej? Hm? Żeby nie powiedzieć, do wybierania tejże panny młodej za mojego męża?

- Inkwizytor Grey po prostu, uważa, że małżeństwo namiestnika z Tyrellami nie jest dobrym kierunkiem dla królestwa.

- Dlaczego?

- Ponieważ pewne informacje które posiadłem pozwalają wysnuć takie wnioski dosyć jednoznacznie.

- Jakie informacje? Jeszcze żeberko?


- Tajne - odparł wyczerpująco Grey - już mi wystarczy. Dziękuję.

- Rozumiem, że inkwizytor Grey oczekuje, że teraz, uniesiona zazdrością i zranioną dumą, znajdę małą różyczkę, wydrapię jej oczęta i przegryzę gardziołko?
- poinformowała się Yrsa i napiła się znowu. Zaczęła wyglądać na kogoś, kto poczuł wielką ulgę, pozbywając się jakiegoś brzemienia. Nawet uśmiechać się zaczęła jakby szerzej i szczerzej. - Tymże sposobem, nakieruję dobro królestwa na właściwą ścieżkę... wybraną przez inkwizytora Greya.

- Bynajmniej, gdyby to było takie proste - Grey także się uśmiechnął - Młoda Różyczka przyda się jako zapewnienie lojalności Tyrellów. Ale nie jako żona, przynajmniej nie Boltona. Mówię o tym bo liczę, że postarasz się zachować życie, a to powinno sprawić iż namiestnik będzie bardziej zajęty niż dotąd. Widząc twoje towarzystwo wiem że masz niezłą kartę przetargową. Wykorzystaj ją i miej się na baczności.

- Zawsze mam się na baczności, panie Grey. Teraz moja sprawa. Być może dotarły cię już plotki, albo dotrą niebawem, że moi ludzie w pochodzie na stolicę spalili sept, zabili septona, a septę zgwałcili... Niniejszym dementuję. Septon dostał tylko po mordzie, septę zdążyli tylko przywiązać do płotu, a ogień dopiero krzesali. Ubolewam nad takimi zdarzeniami, wojna zawsze w nie obfituje, a ludzkie języki wyolbrzymiają niepotrzebnie. Bardzo szanuję Siedmiu, ale nie mogę obiecać, że zawsze i wszędzie będę w stanie zapobiec podobnym wydarzeniom. Choć będę się starała. Ale jeśli, jeśli - Yrsa nachyliła się bliżej do inkwizytora - jeśli Domeric Bolton przeżyje dlatego, że spalę Wielki Sept Baelora, to to zrobię. Będę ubolewać i sama podłożę ogień.

- Bez obaw, Inkwizycja trwa zawsze na posterunku. I choć może to nie ja sam zapobiegnę pożarowi, zrobi to ktoś kompetentny.

- Na to właśnie liczę, panie Grey
- uśmiechnęła się miękko. - Na to właśnie liczę. Mówiłam, że życie Namiestnika to jednak wasza sprawa. Możecie mi coś jeszcze powiedzieć, panie Grey?

- Nie wykluczam odpowiedzi.

- Jaki kierunek inkwizytor Grey, według swych tajnych i poufnych informacji, uważa za korzystny dla dobra królestwa, które ja mam szczerze mówiąc, daleko na liście priorytetów?


- Skoro dobro królestwa jest tak daleko na liście nie ma potrzeby o tym rozmawiać.

- Jakże dumnie - Yrsa uśmiechnęła się do inkwizytora przez płomienie i zaraz spoważniała. - Duma zabiła więcej ludzi niż wojna. Duma pięknie wygląda tylko w pieśniach. Ale nie sądzę, by to ona podyktowała ci odmowę, panie Grey. Pozostaje mi tylko ją przyjąć - jak i poprzednie twe słowa i troskliwe ostrzeżenia. I nie baczyć na pobudki, nieprawdaż? - uniosła kielich w górę. - Mimo wszystko, nie sądzę, abym zabawiła tu długo. Wiesz, panie, co mówią o nas z północy. Bałwany śniegowe. Jak przekraczamy Przesmyk, albo umieramy w skwarze, albo mózg nam się gotuje i zaczynamy szaleć.

- Wypijmy za pierwszą możliwość - krzywo uśmiechnął się Grey.

Narzeczona Namiestnika odchyliła się w tył, jej oczy znikły w cieniach. Wychyliła kielich duszkiem.
- Znakomite wino serwujecie, panie Grey - stwierdziła. - Proszę odwiedzać mnie częściej... skoro już zostaliśmy wspólnikami zbrodni - wskazała na walające się kości sarny. - Ubiłam bez pozwolenia królewskiego jelenia. A ty go zeżarłeś, panie Grey. Wezmę to za dobrą wróżbę naszej znajomości. Pomimo pobudek i motywacji.
 
Mike jest offline