Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2013, 00:10   #26
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rzym... Święte Miasto.


Pełne kościołów, bazylik, klasztorów i doczesnych szczątków świętych. Miało też oprócz świętej i tę bardziej plugawą twarz.
Zamtuzy, sporo ich było w mieście. A każdy pełen córek grzechu. Kto by pomyślał, że boże miasto może kryć w sobie tyle pokus do rozpusty.
Na pewno nie Tavani. Bo choć o tutejszych hierarchiach opowiadano niezwykłe opowieści i paszkwile (głównie paszkwile), to jednak rzeczywistość przebiła opowieści.
To co widział wczoraj, było dowodem na to że obecny papież wzorem pobożności nie jest.
Ale też kim był Tavani, żeby się sprawy purpuratów wtrącać?
Obecny papież był jak i wieczne miasto. Jak moneta... jednej strony grzesznik, z drugiej strony święty.


Posiłek był obfity i podano do niego dobre wino. Roberto nie mógł narzekać na te przysmaki, zwłaszcza, gdy nic go ta uczta nie kosztowała. Posiłek się jednak skończył i nadszedł czas odpłaty robotą, którą inni uznawali za niewdzięczną.
Ale nie Tavani. Polityka była dla niego zawsze brudną robotą, więc zadanie które na siebie wziął nie mierziło go w zupełności.
Po obiedzie spotkał się ze swoimi ludźmi. Musiał przyznać, że przyjemnie to brzmiało: “jego ludzie”.

Oficer uzbrojony był miecz, jego ludzie w buławy. Było ich czterech wliczając owego oficera.
I co najważniejsze, znali miasto bardzo dobrze.


Ich dowódca nazywał się Rufino i mówił z sycylijskim akcentem. Był marynarzem za młodu, ale praca ta okazała się być mordęgą za psie pieniądze. Więc przy pierwszej okazji zrezygnował z żeglowania i najął się pod rozkazy Cesare Borgii. Co prawda nie pod bezpośrednie rozkazy. Na to był bowiem zbyt nisko urodzony. Ale udowodniwszy swe talenta w paru “bitwach” na uliczkach Rzymu, awansował na dowódcę.
Roberto znał takie “bitwy”... Napady po nocach na zwolenników wrogiego stronnictwa. Pojedynki na placach, złośliwie wierszyki. Wojna ulicy miała swoje prawa i zasady.
Co najważniejsze Rufino znał miasto, wiedział dokąd iść.
Był bardziej przewodnikiem po Rzymie, po tych jego miejscach w które dobrze urodzeni się nie zapuszczali. Dobrze wiedział też gdzie rozpocząć poszukiwania.


‘Ciliegio Dolce’, burdelik w którym pracowała niedoszła morderczyni w centrum Rzymu. Był oczywiście dyskretnie usytuowany na podwórzu, nie zaś tuż przy ulicy. Co jednak nie zmieniało faktu, że musiał to ekskluzywny przybytek.
Rufino doradził by zamiast przepytywać dziwki, zająć się wpierw właścicielem przybytku. Na co Roberto przystał, bo zamysł wydawał się mu dobry. Nakazał jednak ludziom Rufino obstawić wszystkie wyjścia ‘Ciliegio Dolce’. I nie wypuszczać z przybytku żadnej ladacznicy... Ot , tak na wszelki.
Pozostało tylko pogadać z właścicielem ‘Ciliegio Dolce’ i przedstawić powodu, dla których powinien powiedzieć wszystko jak na spowiedzi... Tej ostatniej spowiedzi. O ile nie chce rzeczywiście mieć okazji ostatniej spowiedzi przed śmiercią.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-04-2013 o 00:25.
abishai jest offline