Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2013, 01:01   #21
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Niziołek sobie spał. Usnął z kawałkiem kiełbasy w dłoni nie wiadomo nawet kiedy. Ze słodkich objęć tego błogiego stanu dość brutalnie wyrwał go huk. Huk tak dobrze mu znany, że choć zaspany dokładnie wiedział co się stało. A duszący zapach prochu w powietrzu tylko potwierdził jego przypuszczenia. Przeklęty mróz, gdyby tylko nie zmarzł tak bardzo i nie zmęczył się przedzieraniem przez zaspy zachował by większą czujność. Otworzył oczy ale nie poruszył się zbytnio nasłuchując uważnie rozmów. Avro, również wybudzony z drzemki zjeżył sierść, wyszczerzył kły i powarkiwał cicho. Tass położył swoją rękę na jego łbie i poczochrał delikatnie próbując uspokoić psinę. Gdy nagle jeden z rzezimieszków rzucił komendę zabrania córki świętej już pamięci karczmarz, niziołek poderwał się z koca na równe nogi. Ręką sięgnął za pazuchę i zamarł. Niedowierzał w to co widział. Krew i korpus bezgłowy, to nie zrobiło na nim wrażenia, widział o wiele gorsze rzeczy. W przybytku znajdowało się jak na jego oko dość osób silnych i uzbrojonych na tyle by powstrzymać oprawców. Niestety bijąca z ich oczu obojętność , odwracanie wzroku, zaciąganie na twarz jeszcze mocniej kaptura, wszystkie te gesty byle trzymać się od wszystkiego z daleka złamały wszelką chęć oporu u Niziołka. Ręka sięgająca pod płaszcz opadła swobodnie.

- E, kurduplu. Masz się stąd wynosić. To jest ludzka osada, zbieraj swoje zawszone manele i wynoś się stąd. To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Was też to sie tyczy, długouche chwasty. Namnożyło się tego kurestwa jak wszów. Macie czas do wieczora.

Słowa dotarły do uszu Tassa z lekkim opóźnieniem i nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, było po wszystkim. A przynajmniej na razie. Żołdacy wywlekli wierzgającą się kobietę na zewnątrz, a upływ czasu na nowo powrócił do normalnego tempa. Bezradność w tej sytuacji bolała go dogłębnie, żal i poczucie obrzydzenia do zgromadzonych w izbie osiągało maksimum, a godność Niziołka leżała roztrzaskana gdzieś w tej zamieci. Wiedział, ze gdyby samemu próbował coś na to zaradzić zginął by prawdopodobnie uśmiercając może dwóch z tych rzezimieszków. W końcu pewnie któryś z nich również posiadał broń palną.

Po chwili wewnętrznej walki Tass splunął na podłogę i krzyknął głośno przeklinając ziemie Imperium, po czym wziął się energicznie za pakowanie swoich rzeczy. Gdy przerzucił już przez plecy podłużne zawiniątko gwizdnął na Avro. Ruszyli obaj w kierunku drzwi wyjściowych z izby. Tuż przed nimi halfling nie wytrzymał i odwrócił się w stronę siedzących wewnątrz izby.

- Jesteście żałośni! Nawet teraz kiedy ci skurwysyni zapewne gwałcą i tłuką na śmierć tę dziewuchę wy dalej tu siedzicie i popijacie sobie te szczyny! Nazywacie nas nie ludźmi, patrzycie na nas z góry i wyzywacie na każdym rogu. Ale dziś daliście pokaz tego, że w was ludzi jest najmniej. Jesteście wręcz tchórzliwymi szczurami, które zeżrą siebie nawzajem byle by nie pobrudzić sobie rąk! Jeśli bycie człowiekiem oznacza taki pokaz tchórzostwa i obojętności na tragedię innych oraz pozwalanie na pomiatanie sobą, cieszę się że nie jestem jednym z was! Ale nie martwcie się, sobą wam więcej nie będę zawracał interesu. Siedźcie na dupach jak te pizdy na grzędach i udawajcie że nic się nie stało, że to krasnoludy szczają wam do piwa chrzcząc je, że to elfy wzrokiem zarażają bydło i że to mali ludzie odpowiadają za to cale zło dookoła.

Tass po tym jakże długim jak na niego krzyku zamilkł wreszcie, złapał powietrze w płuca po czym na tyle na ile było go stać spróbował trzasnąć drzwiami. Po ledwie paru chwilach odpoczynku znów znaleźli się z psem na mrozie i jeszcze gorszej śnieżycy. Tass nienawidził swojego szczęścia, chciał tylko się ogrzać, odpocząć, uzupełnić zapasy i rano ruszyć w pełni sił znów w drogę. Wychodziło na to że jednak jeszcze trochę będzie się musiał pomęczyć. Nie wiele dłużej rozmyślając nad tym co się stało ruszył wraz ze swym wiernym towarzyszem w kierunku traktu aby dalej ruszyć na południe.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline