Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-04-2013, 01:01   #21
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Niziołek sobie spał. Usnął z kawałkiem kiełbasy w dłoni nie wiadomo nawet kiedy. Ze słodkich objęć tego błogiego stanu dość brutalnie wyrwał go huk. Huk tak dobrze mu znany, że choć zaspany dokładnie wiedział co się stało. A duszący zapach prochu w powietrzu tylko potwierdził jego przypuszczenia. Przeklęty mróz, gdyby tylko nie zmarzł tak bardzo i nie zmęczył się przedzieraniem przez zaspy zachował by większą czujność. Otworzył oczy ale nie poruszył się zbytnio nasłuchując uważnie rozmów. Avro, również wybudzony z drzemki zjeżył sierść, wyszczerzył kły i powarkiwał cicho. Tass położył swoją rękę na jego łbie i poczochrał delikatnie próbując uspokoić psinę. Gdy nagle jeden z rzezimieszków rzucił komendę zabrania córki świętej już pamięci karczmarz, niziołek poderwał się z koca na równe nogi. Ręką sięgnął za pazuchę i zamarł. Niedowierzał w to co widział. Krew i korpus bezgłowy, to nie zrobiło na nim wrażenia, widział o wiele gorsze rzeczy. W przybytku znajdowało się jak na jego oko dość osób silnych i uzbrojonych na tyle by powstrzymać oprawców. Niestety bijąca z ich oczu obojętność , odwracanie wzroku, zaciąganie na twarz jeszcze mocniej kaptura, wszystkie te gesty byle trzymać się od wszystkiego z daleka złamały wszelką chęć oporu u Niziołka. Ręka sięgająca pod płaszcz opadła swobodnie.

- E, kurduplu. Masz się stąd wynosić. To jest ludzka osada, zbieraj swoje zawszone manele i wynoś się stąd. To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Was też to sie tyczy, długouche chwasty. Namnożyło się tego kurestwa jak wszów. Macie czas do wieczora.

Słowa dotarły do uszu Tassa z lekkim opóźnieniem i nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, było po wszystkim. A przynajmniej na razie. Żołdacy wywlekli wierzgającą się kobietę na zewnątrz, a upływ czasu na nowo powrócił do normalnego tempa. Bezradność w tej sytuacji bolała go dogłębnie, żal i poczucie obrzydzenia do zgromadzonych w izbie osiągało maksimum, a godność Niziołka leżała roztrzaskana gdzieś w tej zamieci. Wiedział, ze gdyby samemu próbował coś na to zaradzić zginął by prawdopodobnie uśmiercając może dwóch z tych rzezimieszków. W końcu pewnie któryś z nich również posiadał broń palną.

Po chwili wewnętrznej walki Tass splunął na podłogę i krzyknął głośno przeklinając ziemie Imperium, po czym wziął się energicznie za pakowanie swoich rzeczy. Gdy przerzucił już przez plecy podłużne zawiniątko gwizdnął na Avro. Ruszyli obaj w kierunku drzwi wyjściowych z izby. Tuż przed nimi halfling nie wytrzymał i odwrócił się w stronę siedzących wewnątrz izby.

- Jesteście żałośni! Nawet teraz kiedy ci skurwysyni zapewne gwałcą i tłuką na śmierć tę dziewuchę wy dalej tu siedzicie i popijacie sobie te szczyny! Nazywacie nas nie ludźmi, patrzycie na nas z góry i wyzywacie na każdym rogu. Ale dziś daliście pokaz tego, że w was ludzi jest najmniej. Jesteście wręcz tchórzliwymi szczurami, które zeżrą siebie nawzajem byle by nie pobrudzić sobie rąk! Jeśli bycie człowiekiem oznacza taki pokaz tchórzostwa i obojętności na tragedię innych oraz pozwalanie na pomiatanie sobą, cieszę się że nie jestem jednym z was! Ale nie martwcie się, sobą wam więcej nie będę zawracał interesu. Siedźcie na dupach jak te pizdy na grzędach i udawajcie że nic się nie stało, że to krasnoludy szczają wam do piwa chrzcząc je, że to elfy wzrokiem zarażają bydło i że to mali ludzie odpowiadają za to cale zło dookoła.

Tass po tym jakże długim jak na niego krzyku zamilkł wreszcie, złapał powietrze w płuca po czym na tyle na ile było go stać spróbował trzasnąć drzwiami. Po ledwie paru chwilach odpoczynku znów znaleźli się z psem na mrozie i jeszcze gorszej śnieżycy. Tass nienawidził swojego szczęścia, chciał tylko się ogrzać, odpocząć, uzupełnić zapasy i rano ruszyć w pełni sił znów w drogę. Wychodziło na to że jednak jeszcze trochę będzie się musiał pomęczyć. Nie wiele dłużej rozmyślając nad tym co się stało ruszył wraz ze swym wiernym towarzyszem w kierunku traktu aby dalej ruszyć na południe.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...
Tasselhof jest offline  
Stary 27-04-2013, 06:26   #22
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Earanor nie szukał przyjaciół ani towarzyszy własnej niedoli. Choć spotkanie z aż dwoma elfami, w ludzkiej osadzie, z dala od terenów leśnych elfów (nie wspominając o Ulthuanie) było niezwykłe, samotny wędrowiec nie oczekiwał, że pozna rasowych kuzynów lepiej. Miał to gdzieś. Nie byli mu do niczego potrzebni. Na krótkie i badawcze spojrzenia odpowiedział elfim powitaniem, lecz nie potrzebował niczego więcej niż zwyczajnej odpowiedzi. Siedząc w rogu izby obserwował otoczenie i gości. Kaptur na głowie pozwalał ukryć mu swoją tożsamość, co jak się niedługo potem okazało by niezwykle mądre.
Wieczór w gospodzie mieli urozmaicić najemnicy, którzy w ciągu kilku chwil zrobili w karczmie takie zamieszanie, że Earanor nie był pewien, czy to przypadkiem nie jakiś koszmar. Krzyki, hałasy a potem w końcu huk wystrzału i trup na środku gospody. Choć mina długowiecznego elfa wyrażała ogromne zdziwienie, skrywał to cień kaptura.
-Na bogów... Co tu się dzieje...- syknął pod nosem.

Smukłą, lecz zdecydowanie męską dłoń automatycznie położył na rękojeści swego miecza. Choć dla niepoznaki ułożył wygodnie nogi na stołku obok udając zupełnie obojętnego, czuł jak serce wali mu niczym młot kowalski w kuźni. Wiedział, że ludzie to głupie i porywcze istoty nie szanujące praw natury, jednak to co ujrzał przed chwilą niemalże go zatkało. Jakby tego było mało najemnicy wyprowadzili siłą córę martwego karczmarza ze sobą. Earanor nie był głupcem, wiedział co ją czeka, lecz to nie była jego sprawa. Chciał, by nią nie była. Ciągle uczył się obojętności. Powtarzał sobie, że jego sprawa jest najważniejsza i nie powinien zaprzątać sobie głowy innymi wydarzeniami. Po chwili, kiedy już myślał że sytuacja się uspokoi ostatni z najemników nakazał wynosić się każdemu przedstawicielowi innej rasy niż ludzka. Earanor nie szukał tutaj kłopotów, o nie.
~Zemsta... Zemsta...~ powtarzał w duchu by tylko nie mieszać się w tę sprawę.

Sytuacja się uspokoiła a on z ulga wypuścił powietrze z ust. Nieznajomy niziołek, którego rozkaz najemników również dotyczył głośno i butnie przedstawił swoje zdanie na temat zachowania pozostałych gości, po czym wyszedł z karczmy. Earanor wstał niespiesznie, podpiął do pasa kołczan, schował łuk pod płaszcz i wyszedł za malcem, nawet na chwilę nie ściągając z głowy kaptura. Chwilę po tym jak oburzony obojętnością ludzi, karzeł wyszedł z karczmy, przez te same drzwi wyłonił się samotny jegomość w zielonym płaszczu, z pod którego wystawał skrawek ukrytego pod nim łuku.
-Odważne słowa mały człowieczku.- rzekł chłodno, ściągając kaptur. Niziołek ujrzał łagodną twarz elfa o jasnych jak żyto włosy. Charakterystyczne uszy dawały jednoznacznie do zrozumienia, że osobnik ten był elfem. -Odważne, bądź głupie, zważywszy na okoliczności ich wypowiedzenia...- dodał po chwili, nie ukazując kompletnie żadnych emocji.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-04-2013, 08:10   #23
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Wiedziała że upadła lecz siedziała nadal. To było bardzo dziwne. Spojrzała po gospodzie powoli aby nie ominąć ani szczegółu. Felix który siedział koło niej miał twarz ropuchy, ludzie natomiast wyglądali jak spasłe świnie na dwóch nogach. Jedynie elfy i niziołki wyglądały tak jak ich pamiętała. Wstała od stołu a wszyscy ją bacznie na nią spoglądali. Nie była już umorusana we krwi. Ba była zupełnie czysta gołąbek był na swoim miejscu. Była co najmniej zszokowana tym co się zaraz miało stać. Jakby to że wszyscy byli potworami nie wystarczyło ktoś strzelił w jej kierunku. Chybił. Spojrzała za siebie na podłodze leżał młody chłopczyk. Był ubrany w lnianą koszule i spodnie. Chwyciła go za rudą szopę włosów i podniosła na wysokość ramion. Dopiero po chwili zrozumiała że to był chłopczyk. Ta mała istotka to była ona sama. Bardzo młoda lecz nadal ona. Wystraszyła się i puściła włosy wyrywając kosmyk rudych włosów. Po chwili poczuła zapach piwa. Nie znosiła tego zapachu więc zaczęła pocierać nos.

Nareszcie zrozumiała co się działo. Przebudziła się krztusząc się piwem. Boże co to było – powiedziała bardzo cicho jakby do samej siebie. Na pewno nie koszmar to było coś gorszego. Otrząsnęła się i ponownie spojrzała dookoła. Nad nią stała jakaś brunetka i znajomy jej gburowaty elf. Za nimi siedział tam gdzie zawsze Felix już bez twarzy ropuch, tylko ze swoją własną. Reszta wróciła do normy. Usłyszała że coś do niej mówi nieznajoma. Co ty gadasz ? - spytała się podnosząc głos.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher
Mrsanczo jest offline  
Stary 27-04-2013, 17:20   #24
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
Świadomość w końcu powróciła do Kakady, a razem z nią zapach podłego piwa. Chwilę leżała wodząc nieprzytomnym wzrokiem po sali i jakby nie wiedząc gdzie się znajduje. Trzask drzwi zamykających się za niziołkiem mogła wziąć za jeszcze jeden element dziwacznego snu. Andrea przyglądała się jej z ciekawością, z jaką dziecko obserwuje wyjątkowo intrygującego owada. Podniosła się z miejsca i podeszła do stolika obok którego leżała Natasza. Z gracją usiadła na jego skraju i założyła nogę na nogę. Czuła przyjemne ciepło bijące z kominka, chciała nacieszyć się nim przez chwilę. Zostać tu nie mogła, kolejne spotkanie z Bowerem mogło nie skończyć się tak uprzejmie. Czuła to w kościach. Z twarzą pozbawioną jakichkolwiek emocji obserwowała jak młodsza kobieta podnosi się z ziemi. Nie czuła się w obowiązku nieść pomocy potrzebującym, zresztą nie miała na to siły. W duchu zaczynała żałować wejścia do zajazdu. Oglądanie nienawistnych i pełnych obawy min wieśniaków pewnie byłoby o wiele zdrowsze. Znużona dopiła resztę wina i odstawiła pustą flaszkę na stół.
- Nooo, a jednak podziałało, kto by pomyślał - westchnęła i kiwnęła elfowi głową w wyrazie uznania. Akcja ratunkowa szybka i dobrze przeprowadzona. Pacjent przeżył, niestety. Kolejne ciało z pewnością i tak nie zaszkodziłoby tej podłej norze. Smrodem też nie musiano by się przejmować, przy takiej pogodzie jak dzisiaj rozkład następuje powoli.
Kakadzie udało się w końcu skupić wzrok i odnaleźć w nowym położeniu.
- Co ty gadzasz? - Kakada odburknęła do elfa i brunetki, patrząc spode łba to na jedno to na drugie.
- Wielka szkoda - obca poprawiła kaptur, chowając przy okazji kasztanowate kosmyki włosów pod płaszczem.
- A ty też się wynoś do cholery Jak tępa tak i wychowana . Gbury z przedmieścia, zawsze się tak panoszycie ? - obruszyła się ruda bo piwa nie znosiła i wstała, w międzyczasie próbując zdzielić drugą kobietę w ramię jako że do głowy dosięgnąć nie mogła. Niestety, nim jej ręka sięgnęła celu znalazła się w stalowym uścisku lodowatych palców. Chwilę później cios w żołądek posłał ją z powrotem na ziemię.
- Jak się podnoszą to ujadać zaczynają - Andrea spoglądała chwilę na kulącą się postać i cofnęła dłoń - Gdyby jeszcze oprócz robienia hałasu kąsać potrafiły...
Dalsze przebywanie ze szczekającą gówniarą uznała za bezcelowe. O wiele ciekawiej zapowiadały się ponowne odwiedziny na zapleczu. Głód oszukany starym serem i twardym kawałkiem chleba ponownie zaczął wykręcać jej wnętrzności. Wstała ze stołu starając się nie skrzywić i nawet jej ta sztuczka wyszła.
Przechodząc obok zielonookiego jegomościa, rugającego elfa pełnym oburzenia tonem zatrzymała się i warknęła przez ramię
-Tylko słowo w moim kierunku, ładna buźko. Tylko słowo.
Czując mdlące ssanie w żołądku wcisnęła się przez drzwiczki do drugiego pomieszczenia. Zamknęła je cicho za sobą i głodnym wzrokiem rozejrzała się po wnętrzu.
 
Trollka jest offline  
Stary 27-04-2013, 19:50   #25
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Aegnor przyglądał się całemu zajściu z kamienną twarzą. Może to i dobrze bowiem w jego serce przepełniał żal i smutek. Mistrz mówił, że ludzie potrafią być okrutni i bezwzględni ale to czego był świadkiem było dla niego czymś dziwnym. Część jego osobowości chciała pomóc kobiecie lecz rozsądek zwyciężył. Głupcy nawet nie wiedzieli, że to co robią nie zmieniało niczego. Pył pozostanie pyłem, lecz ich stosunek do ich i tak krótkiego życia wydawał się zdumiewająco zatrważający. Milczał i pił wino, nie reagując na zaczepkę.

"Ludzie..dziwna rasa. Z jaką łatwością się zabijają lecz gdy przychodzi prawdziwe zło uciekają niczym banda tchórzliwych snotlingów. Brak poszanowania wartości ich życia jest naprawdę...oznaką głupoty. Fakt, nie potrafią spoglądać tak w dal jak my, bowiem dla nich całe ich życie jest tym czym dla nas mgnienie oka czy podmuch wiatru, lecz ich bezmyślność czasem nie ma granic. Ciekawe czy Wielki Mistrz widząc to...uważał, za słuszne ratowanie ich życia. W końcu jest ono takie...bezwartościowe, a może on dostrzega w nich coś więcej. Ciekawe..Naprawdę ciekawe"

Nie zamierzał przynajmniej na razie ruszyć się stąd, bowiem zimno osłabiło go i tak zbytnio. Ruda. piegowata przykuła na chwilę uwagę elfa, lecz nie uroda lecz hałas jaki wokół siebie robiła. Kolejny człowiek, którego istnienie pójdzie w niepamięć. Szkoda, utalentowana lecz zbyt...hałaśliwa. Gorzej być nie może, a w dodatku taka dziecinna. Drugą kobietą, choć nie do końca ludzką była kasztanowa Pani, jak nazwał ją w myślach Aegnor. Blizny na śniadej twarzy dziewczyny zaciekawiły elfa, lecz nie na tyle by przedłużył chwilę spojrzenia, którym ją zaszczycił. Znów powrócił do swoich rozmyślań.

Zima. Sroga i nie idąca na kompromisy wydawała się ciężkim przeciwnikiem, z którym nie sposób wygrać. Głupi przypadek sprawił, że elf musiał teraz stawiać jej czoła. Czuł w głębi serca, że tylko odnajdując Orszak samemu dowiedzie, że zasługuje na powrót do domu. Wiedział jednak, że sam nie da rady. Dopił więc wina do końca i podszedł do ciemnowłosego elfa, który oblał piwem dziewczynę chcąc ją cucić:

- Eledna laor eno. Mani naa essa en lle, Nya esse Aegnor Táralóm Nihmedu - rzekł w języku elfim (Bądź pozdrowiony przyjacielu. Jak masz na imię, ja jestem Aegnor Taralom Nihmedu), czekając na jego reakcję
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 28-04-2013, 16:08   #26
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
Natasza wreszcie zaczerpnęła powietrza. Ahh – odetchnęła – co za... . Była zła na siebie że ktoś taki ją rozbroił. W końcu niby kim była żeby ją obrażać. Podniosła się powoli z podłogi, była całą obolała i trzymała się za brzuch. Cios nie był dość silny aby ją zranić ale bolał strasznie. Nastroszona czarodziejka poszła za niziołkiem którego obserwowała w karczmie i który właśnie skończył swoje soczyste przemówienie. Drzwi przed jej nosem się zamknęły z trzaskiem. Mrugnęła nerwowo, pociągnęła niepewnie za klamkę i z całych sił trzasnęła. Hej niziołku – zagadała – nie bój się nie jestem taka jak oni, ja po prostu zemdlałam po wystrzale i... - zarumieniła się. Wyglądasz na zdenerwowanego, ściga cię ktoś – zażartowała. Dopiero po chwili zobaczyła, że niziołek nie odpowiada. Powodem był wysoki i szczupły człowiek w kapturze który stał koło niego. Kakada zrozumiała że chyba mają coś do przedyskutowania więc odeszła. Stanęła za rogiem i przysłuchiwała się rozmowie.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher
Mrsanczo jest offline  
Stary 28-04-2013, 17:57   #27
 
Bloodsoul's Avatar
 
Reputacja: 1 Bloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodze
- Patrzcie w niebo! Patrzcie w niebo! - krzyczał śmiejąc się i płacząc jednocześnie młody chłopiec. Ikołaib spoglądał kątem oka na to co dzieje się na zewnątrz, lecz starał się nie ukazywać jakichkolwiek emocji. W środku jego wielkiego ciała coś drgnęło. Skrucha i niemoc. Niemoc jaką okazać mógł dla tragedii innego człowieka. Miał swoje lata i takie sceny nie powinny wywierać na nim jakiegokolwiek wrażenia. A mimo to wywarły. Modlił się w myślach za jego duszę. By odnalazł się w odmętach tamtego świata. By ostatnie chwile życia chłopca uznane były za swego rodzaju męczeństwo, pomijając, iż życie jego w cale prawe być nie musiało. Mimo wszystko, nikt nie zasługiwał na tak psią śmierć. A drabami gardził. Typowe wojaki. Za grosz miłosierdzia.

Potem był strzał i śmierć córuchny karczmarza. Punkt kulminacyjny. Atmosfera nabrała wysokiej temperatury. Już sytuacja na zewnątrz zwiastowała coś niemiłego. Najwidoczniej tak miało być. Mimo stwarzanych pozorów cichego i twardego gościa bał się i nie chciał mieszać się w nie swoje sprawy.

Czekał na reakcję Felixa, ale ten chyba nie przejął się nazbyt sytuacją na zewnątrz przybytku. Dopiero po morderstwie córy coś w nim drygnęło. Ale chodziło chyba bardziej o tę młodą rudą dziewkę, którą w oczach Ikołaiba zauroczył się Felix. To normalne, brzydka nie jest - pomysłał Kislevczyk. Tylko żeby nie zrobił żadnego głupstwa, przyzwyczaiłem się już do twojego towarzystwa.. - dopowiedział sobie w myślach. Ale tutaj akurat Felix miał rację. Wybuchowość tej dziewczyny nie była bezpieczna.

Felix swoją postacią robił wiele zamieszania. Ikołaib nie chciał mieszać się w ludzkie sprawy, a tym bardziej w sprawy elfów. Zdziwił się gdy Felix zaczął rozmowę z długouchym. Nie skomentował tego, choć zgadzał się z nim w sprawie nieludzi panoszących się po imperium, roszczących sobie jakiekolwiek prawa. Większość z nich niestety była bardzo zadufana w sobie. Elfy od zarania dziejów próbowały wywyższać swoją rasę nader inne. Nawet teraz był pewien, iż któryś z trzech spiczastych ironicznie komentuje pod nosem działania ludzkich miernot. Może nie na miejscu było oceniać jednostkę po ogóle, ale doświadczenie i historia skazywała elfów na nieufność ze strony ludzkiej.

Gawriłow wodził wzrokiem, to Kakadę, to elfa, to Felixa. Nie wypowiedział ani słowa przez te ostatnie kilka chwil. Jego obojętność wydawać by się mogła wprost nieludzka, ale tylko pozornie, w myślach czarnoskórego panował wciąż niemały chaos. O ironio, mało kto zwracał teraz uwagę na tak dużego jegomościa.

Mowa jest srebrem, a milczenie złotem - przekonał się o tym nieraz i od dawna powtarzał sobie ów dewizę.
 
Bloodsoul jest offline  
Stary 28-04-2013, 18:42   #28
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kolejny arogancki elf najwyraźniej głuchy na słowa młodzieńca przyłączył się czarnowłosego uszatego rozpoczynając z nim pysznie rozmowę w ich rodzimym języku. Chęć wystrzelania ich jak kaczki którymi byli walczyła z rozsądkiem i myśleniem przyszłościowym. Elfy, rzeczywiście, nie były warte marnowania kilku dobrych bełtów. Na szczęście jeden z trójki razem z niziołkiem podjęli dobrą decyzję udając się niezwłocznie na zewnątrz. "Żołdacy mogą wrócić w każdej chwili, im mniej krwi przeleje się dzisiejszego dnia tym lepiej, a trzeba będzie ruszać dalej" myśląc tak przewiesił kuszę przez ramię obserwując jednocześnie scenkę między dwiema przedstawicielkami płci nadobnej...

Scenka między Kakadą, a nieznajomą była co najmniej interesująca. "Dobrze młodej, może się czegoś nauczy. Ta druga z kolei to ma pazurek..." Jednak jego doceniające postawę nieznajomej rozmyślania przerwały słowa skierowane przez dziewczynę, a raczej już kobietę w jego stronę.
- Tylko słowo w moim kierunku, ładna buźko. Tylko słowo. - poprzewracało jej się w rzyci, czy co? Najwyraźniej. Jakim cudem opanował śmiech i zachował zimną twarz obserwując jak pośpiesznie zmierza w kierunku zaplecza. Jej drobne zdanie spowodowało odwrócenie jego uwagi od zakorniczonych miłośników drzew i dobrze, żądza mordu ustała, a jego uwaga skupiła się na nieznajomej. Nie dostrzegając Kakady wpobliżu uśmiechnął się i ruszył pośpiesznie w kierunku Ikołaiba kładąc przed nim kuszę.

- Przypilnuj, sprawdzę to i owo. - powiedział z uśmiechem pośpiesznie i równie szybkim krokiem udał się śladem nieznajomej. To był zajazd! Muszą mieć jakieś zapasy, a droga czekała ich długa i ciężka. Trzeba było rozszabrować co się da, dodatkowy koc, jakieś pieniądze, prowiant na drogę. Trzeba było wyruszać. Butelczyna lub dwie czegoś mocniejszego, może nawet lepsze krzesiwo niż to co miał... Cholera jasna, to był przecież zajazd, na pewno mieli coś poutykane na czarną godzinę, o skrytkach nawet nie wspominając! Pozostało tylko prześlizgnąć się do środka i cicho zamknąć za sobą drzwi, co też po zaledwie chwili uczynił.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 29-04-2013, 14:07   #29
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
- Eledna laor eno. Mani naa essa en lle, Nya esse Aegnor Táralóm Nihmedu - rzekł w języku elfim (Bądź pozdrowiony przyjacielu. Jak masz na imię, ja jestem Aegnor Taralom Nihmedu), czekając na jego reakcję
Zaczepiony elf zmierzył czerwonowłosego i odpowiedział mu kłaniając się niezbyt nisko.
- Witaj bracie. Moje imię Aslandir av’ Nyrr. Dobrze widzieć jednego z przedstawicieli swojej rasy w tych parszywych stronach.
- Faktycznie, parszywe te strony jak i mieszkańcy. Wyrzynają się bez powodu między sobą jak zwierzęta. Co sądzisz o propozycji jaką nam złożyli, zostaniemy czy udamy się na poszukiwanie innego miejsca spoczynku ? - kontynuował rozmowę w elfickim
Aslandir parsknął śmiechem słysząc słowa swojego rozmówcy.
- Bracie, może jeszcze dasz się wcisnąć do jakiejś parszywej nory i nałożyć sobie łańcuch na szyję jak jakiś... pies. To nie oni są tu rasą wyższą. Nie mam zamiaru uciekać na mróz, bo paru ludzi powiedziało mi jakieś przykre słówka.
- Cieszy mnie fakt, że myślimy podobnie bracie. A ta tutaj, to kto ? - wskazał na kobietę, która zemdlała.
- A szczerze mówiąc nie wiem. Wygląda na jakąś szaloną dziewuchę. Nie wiem czemu wyzywają ją od wiedźm i czarownic. Nie sprawia wrażenia czarokletki.
- Nie nasza sprawa, poza tym nie wygląda na zbyt rozgarniętą...ale to typowe u ludzi. Co Cię tu sprowadza, w te strony Aslandirze ? - zapytał Aegnor
- Byłem już na południu, na wschodzie też, chciałem zawędrować i tutaj. Pierwszy raz odwiedzam te ziemie i już mi się tu wybitnie nie podoba.
- Z tym się muszę z Tobą zgodzić. Pozwól, że teraz wrócę do swojego stolika. Oczywiście jeśli zechcesz się przysiąść będzie mi raźniej. Sprawy ludzi zostawmy ludzom... - rzekł wskazując stolik przy, którym siedział i do którego chciał wrócić.
- Chętnie się przyłącze. - rzekł Aslandir i razem z czerwonowłosym ruszył w stronę stolika. Na pożegnanie rzucił jeszcze chłodne spojrzenie Felixowi i Kakadzie.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 29-04-2013, 22:49   #30
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Zajazd:

Aslandir, Heripn, Ikołaib, Viggo, Aegnor

Goście powoli opuszczali lokal. Widać zima milsza im była niż bezgłowe ciało, leżące na podłodze przy ladzie. Najpierw wyszedł niziołek, później elf, następnie rudowłosa dziewczyna nazywająca siebie czarodziejką. Po nich, jeden po drugim, karczmę opuszczały kolejne osoby, przejezdni i kupcy. Ostała się raptem para elfów i czwórka ludzi. No i był jeszcze gołąbek, siedzący na krokwi pod dachem i gruchający bezradnie na zebranych. Zdenerwowany przestępował z nóżki na nóżkę, kręcąc białym łebkiem. Widocznie pani zapomniała o nim, zostawiając na pastwę losu. Ludzie siedzieli osobno, starając się nie zwracać na nic uwagi, nie wzbudzać zbędnego zainteresowania. Nieludzie rozmawiali o czymś w swoim śpiewnym języku. Każdy zajęty swoimi problemami, starał się przeczekać niepogodę i ruszyć dalej.

Wojacy razem ze swoim dowódcą nie pojawili się ponownie, widocznie znaleźli inne schronienie przed zimnem. Może to i lepiej? Wyglądem i zachowaniem nie zjednywali sobie przyjaźni, wręcz przeciwnie. Dowód ich bezwzględności wciąż leżał na podłodze tak jak upadł. Nikt nie pofatygował się, żeby przykryć czymś ciało. Najwidoczniej nikomu z pozostałych w karczmie widok ten nie przeszkadzał. Trup jak trup, tyle że bez głowy. Część z zebranych cieszyła się zapewne że nie jest na jego miejscu. Głupia śmierć - oddać życie Morrowi z kaprysu jakiegoś żołdaka. Niegodna wojownika, uczonego czy szlachcica. Niegodna istoty myślącej, posiadającej jakiekolwiek uczucia.

Z początku ciche, nieśmiałe drapanie, dobiegające z góry powoli przybierało na sile. Coraz głośniejsze i głośniejsze, nieznośnie wwiercało się w błogą ciszę, panującą na dole. Staruszek, drzemiący do tej pory nad swoją miską wzdrygnął się, przetarł zaropiałe oczy, rozejrzał się po zebranych
- Patrzcie w niebo - wycharczał unosząc głowę i gapiąc się w sufit. Jego klatka piersiowa poruszała się coraz wolniej, oddech stawał się coraz płytszy
-...w niebo - powtórzył.
Marazm. Oprócz stękającego w kącie staruszka kompletnie nic się nie działo. Mruczał coś pod nosem stary piernik, gapiąc się w sufit z intensywnością, jakby znajdowały się tam nagie elfki, wesoło baraszkujące wśród morskich toni, przynajmniej tak to wyglądało. Rzeczywistość nie była jednak tak kolorowa. Jadło i napoje kończyły się w zastraszającym tempie, a ogień w kominku dogasał, rzucając na wszytko krwistoczerwoną poświatę żarzących się węgielków. Ciepło, alkohol i senna atmosfera wpływały również na Aegnora. Siedział na swoim krześle, a to co działo się dookoła docierało do niego ze sporym opóźnieniem. Powieki same się zamykały i w końcu jego głowa przechyliła się niebezpiecznie na bok. Wzdrygnął się, otwierając ponownie oczy. Dookoła panował mrok, niezmącona żadnym źródłem światła ciemność. Nie mógł dostrzec nawet swoich dłoni





Zaplecze:
Felix, Andrea

Pomieszczenie za drzwiami stanowiło coś w rodzaju kuchni, połączonej ze składzikiem na najpotrzebniejsze składniki i przechowalni najróżniejszego syfu. Brud pokrywał wszystko: od mebli i garnków zaczynając, poprzez talerze i kufle, a na ścianach kończąc. Tłuste plamy do których w ciągu nie wiadomo jak długiego czasu poprzywierały różne śmieci takie jak włosy, kości, pióra czy obierki od ziemniaków. Na przeciwko drzwi wejściowych znajdowały się kolejne drzwi, najprawdopodobniej prowadzące do pokoi mieszkalnych właściciela. Pomiędzy nimi stał wielki stół, pełen obierek, noży i misek. Na ogniu po prawo bulgotała w kotle szara breja, zapach spalenizny dobiegający ze środka jasno sugerował, że kasza przypaliła się od spodu, na podłodze walały się skrawki jakiegoś mięsa, mimo obfitej marynaty zalatujące zgnilizną. To samo znajdowało się na stole w towarzystwie rzeźnickiego noża. Rozchlapana szara breja i padlina.

Wchodząc za próg Felix potknął się i gdyby nie to że złapał się futryny, wylądowałby twarzą na podłodze. Odzyskawszy równowagę spojrzał pod nogi. Zaplamiony fartuch, porzucony widocznie w pośpiechu przez córkę karczmarza, zawinął się zdradziecko wokół jego lewej kostki.

Andrea odwróciła się przez ramię i pokręciła z politowaniem zakapturzoną głową. Powstrzymała się jednak od komentarza, powracając do szabrowania. Kilka detali za cholerę się jej nie zgadzało. Gdy poprzednim razem tutaj wchodziła klapa w podłodze była zamknięta, a roztrącone w pośpiechu worki pod ścianami nie wysypywały swej zawartości na podłogę. Teraz z czarnej dziury przy palenisku wiało zimnem i smrodem, a pod radosnym fetorkiem gnijących ziemniaków wyraźnie wyczuwała jeszcze jeden aromat. Tak znajomy i znienawidzony ciężki, słodko-mdlący odór rozkładu.



Na zewnątrz:
Tasselhof, Earanor, Kakada

Zawieja nie ustawała, wydawało się wręcz że z każdą chwilą przybiera na sile. Lodowaty wicher zmuszał do pochylenia głowy, kąsał mrozem twarze i dłonie, wciskając się pod ubrania i szarpiąc materią płaszczy. Earanor z Tasselhofem nie oddalili się daleko od zajazdu, lecz te parę kroków wystarczyło, by zniknął im z oczu, ukryty wśród szalejącej śnieżycy. Sens wypowiedzianych przez elfa słów ledwie dotarł do niziołka, podobnie jak głos jego towarzysza.

Kobietę zauważyli dopiero, gdy znalazła się o krok od elfa. Niziołek stojący z boku dostrzegł kolejną postać, a potem kolejną i kolejną, wszystkie zamarłe w bezruchu, z głowami uniesionymi ku niebu. Ubrana kompletnie nieodpowiednio po panujących warunków w szare giezło, które nie sięgało nawet do kolan, oprócz niego była kompletnie naga. Gołe stopy, sine od spaceru w śniegu stawiała niepewnie, chwiejąc się szarpana zawieruchą. Uniosła głowę, a serce Earanora zamarło na chwilę. Znał jej twarz, widywał ją we wspomnieniach, gorzkich i słodkich jednocześnie. Nim cokolwiek zdołał uczynić niewiasta uśmiechnęła się sennie
- Patrz w niebo - zaśmiała się perliście, podnosząc zsiniałe dłonie jakby chciała zakryć nimi oczy. Długie paznokcie zagłębiły się w ciele. Krew trysnęła pomiędzy palcami, gdy rozrywać zaczęła swoją twarz, pozostawiając na skórze dziesięć długich, czerwonych bruzd.
Zaczęła krzyczeć.

Kakada z typowym dla siebie uporem opuściła zajazd. Widziała wśród białości dwie postaci, mogła tylko przypuszczać że są nimi niziołek i elf. Ruszyła za nimi, wodząc dłonią po ścianie i starając podejść bliżej, nie tracąc jednocześnie ochrony, jaką dawał budynek. Po chwili nieludzie zniknęli jej z oczu, utonęli w zamieci. Zadrżała czując jak lodowe drobiny wciskają się po jej kaptur. Była na zewnątrz tylko chwilę, a zdążyła przemarznąć do kości. Śnieg i mróz, tylko jej pozostało.
 

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 30-04-2013 o 13:09.
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172