Wszyscy
Noc minęła spokojnie. Ludzie Barona zapewnili nocną wartę tak Wy byście mogli z samego rana wyruszyć wypoczęci i gotowi do drogi. Księżyc świecił mocno na bezgwiezdnym niebie a każdy znalazł dla siebie wygodne miejsce i zasnął.
Tak więc wstaliście skoro świt. Dostaliście mapę oraz wskazówki jak najszybciej dotrzeć do obozowiska przy kopalni. Według słów Mercuccia, mapy oraz schematy kopalni powinny być na miejscu. Zaopatrzeni w dodatkowy prowiant mieliście już wyruszyć, gdy podeszła do was jakaś kobieta. Miała ponad trzydzieści kilka lat, a za nią stało małe dziecko. Kobieta złapała za rękaw elfkę i rzekła:
- Proszę...sprowadźcie mojego męża. Nazywa się Heinrich Krugg. Jest kowalem, ale z braku pracy zapisał się do pracy w kopalni. Zaginął tak, jak inni. Proszę dowiedzcie się co się z nim stało.
Wyruszyliście więc w podróż. Pogoda wam dopisywała, bowiem słońce świeciło mocno i przyjemnie grzało. Na wasze szczęście nim wzeszło ono w najwyższy punkt ,wy już wjechaliście na leśną ścieżkę. Galvin chyba najmniej się cieszył z tego, co jakiś czas mamrocząc coś pod nosem. Korony leśnych drzew osłaniały was przed piekącym słońce, a dookoła panowała cisza. Nic ani nikt was niepokoiło przez cały dzień. Od czasu do czasu mogliście posłuchać śpiewu ptaków, a delikatny lecz przyjemny wietrzyk rozwiewał wasze włosy. W końcu słońce zaczęło zanikać za horyzontem i noc miała nastać już wkrótce. Jak się okazało gdy zboczyliście troszkę ze ścieżki znaleźliście polankę, która idealnie nadawała się na obozowisko. Sama polanka była położona w pobliżu małego jeziorka.
Zaczęliście więc przygotowywać miejsce do spoczynku. Rozpaliliście nie duży ogień by nie przyciągnąć jakiś dzikich zwierząt, podzieliliście między siebie warty i zaczęliście szykować strawę. Rozmawialiście, choć niezbyt chętnie, spożywając raczej w milczeniu posiłek aż nadszedł ten czas, że większość z was udała się na swoje miejsce spoczynku.
Kolejne warty mijały spokojnie. Dookoła nie było żywej duszy i nic nie zapowiadało kłopotów. Każdy wstawał bez problemów na swoja wartę. Dirk + Sioban
Świt zbliżał się nieuchronnie i Galvin was obudził. Przyszła kolej na waszą wartą. Co jakiś czas jeden z was wstawał i obchodził obóz, sprawdzając czy nikt ani nic do was się nie podkrada. Sioban akurat Ty miałeś “patrol” a Twoją uwagę zwrócił delikatny hałas. Z ręką na rękojeści broni udałeś się w tamtym kierunku i już chciałeś gwizdnąć, by Dirk dołączył do Ciebie lecz powstrzymałeś się. Hałas, a właściwie plus wody, sprawił że spojrzałeś w kierunku jeziora i zrobiłeś kilka kroków ku niemu. Początkowo myślałeś, że masz omamy, ale z każdym krokiem Twój uśmiech na twarzy poszerzał się. W jeziorze pływała a właściwie już wychodziła z niego Youviel. Elfka rzeczywiście była wysoka, bowiem mierzyła ponad 190 centymetrów. Krótkie kasztanowe włosy, rozpuszczone i nierówno ścięte ułożone były w nieładzie a w fioletowych oczach dostrzegałeś niesamowitą pewność siebie. Jej twarz mimo, iż naznaczona bliznami po zwierzoczłeku, nadal mogła uchodzić za piękną. Youviel była szczupła, a jej małe piersi były krągłe i jędrne nie naruszone przez upływ czasu. Twój wzrok zszedł na dół, na jej nieowłosione łono a potem na szczupłe, długie nogi. Krople wody spływające po jej nagim ciele przykuwały Twój wzrok, a każdy jej krok miał w sobie coś erotycznego.
Dostrzegła Cię i o dziwo nie zasłaniając się rzekła tylko:
- Będziesz tak stał się gapił czy pomożesz wytrzeć mi plecy ? - uśmiechnęła się zalotnie. Myślałeś, że to iluzja lecz jej głos i ciało, nagie ciało, było nad wyraz realne.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |