Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2013, 13:53   #5
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Dzień 1. Wilczy Las (część północna)

- Witaj - dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie, prezentując rząd równych ząbków. Jej intensywnie niebieskie oczy ładnie komponowały się z jasną cerą i blond włosami, typowymi dla mieszkańców północy. Ogólnie była niczego sobie jak na człowieka, a nawet całkiem ładna - Nethadil stwierdził to z niejakim zdumieniem, gdyż jego gust odnośnie kobiet przyzwyczajony był raczej do eterycznej urody driad i elfek. - Dziękuję za ratunek - na próbę poruszyła zranioną nogą i skrzywiła się z bólu. Z tym też było jej do twarzy. - Jeszcze kilka godzin i ani chybi stałabym się karmą dla wilków. Na imię mam Elena - dziewczyna zarumieniła się, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest sam na sam z urodziwym mężczyzną.
- Ładne imię.Jestem Nethadil - półelf wyszczerzył własną klawiaturę i przedstawił się w odpowiedzi. - Statek którym podróżowałem rozbił się o skały i od paru dni wędruję na południe. Jestem już w Królestwie Pięciu Miast? - zapytał z uśmiechem ale i odrobiną niepewności w głosi. - I czy twoja wioska jest daleko stąd? Nie pożeracie elfów, prawda? - zagadnął żartem.
- Jesteś marynarzem? - zachwyciła się Elena, po czym wydęła wargi z urazą. - W tym lesie niejeden by miał na ciebie chrapkę, ale nie ja. Potrafię docenić pomoc.
Młodzik westchnął w duchu gdy okazało się że dziewczyna nie doceniła żartu.
- Nie jestem marynarzem lecz bardem, tylko podróżowałem morzem.Co to za miejsce? - zapytał naraz, przypominając sobie o wcześniej wychwyconej woni rozkładu.
- Wilczy Las. I tak, jesteś już - albo jeszcze - na terenach Królestwa.
- Pewnie jesteś głodna? - Nethadil wyjął parę gruszek i jabłek i wyciągnął do dziewczyny dłonie z owocami - Proszę, zjedz, żebyś mi nie zasłabła w drodze.
- Dziękuję - uśmiechnęła się promiennie i wgryzła w gruszkę, a sok spłynął po brodzie. Musiała być bardzo głodna i spragniona, ale jadła powoli, smakując każdy kęs. - Mieszkam tam - machnęła ręką na południe, gdy skończyła. - I chętnie zaprowa... znaczy jeśli zaprowadzisz mnie do domu będę bardzo wdzięczna.
Półelf uśmiechnął się i przycupnął obok z jabłkiem w garści. Przydałoby się zaczerpnąć gdzieś wody na dalszą drogę, ale za bardzo mu okolica pachniała mokradłami, rozkładem i takimi tam, by ryzykować picie tutejszej wody. Pocieszył się myślą że do momentu odnalezienia wioski z pragnienia nie padną...

Samemu posilił się przyglądając się nienachalnie dziewczynie, wypytując o okolicę i zastanawiając się co zrobić. Dziewczyna ubrana była ubogo, ale schludnie; zresztą jedwabi w lesie nie było się co spodziewać, ale zabarwiona błękitnie suknia była dobrej jakości. Elena wyrażała się też całkiem ładnie - nie jak szlachcianka, ale bez charakterystycznego wiejskiego zaciągania. Wiele się od niej nie dowiedział - dla niej las to las, nic interesującego, trochę drzew, wykrotów, kamieni, ruin i zwierząt. A dalej nie bywała. Co do potworów - kręciło się tu wiele złowieszczych zwierząt, gobliny i inne goblinowate, na północy orki, z bagien i morza wyłaziły różne paskudztwa których nazw nie znała... ponoć były tu nawet smoki. Na pytanie o port roześmiała się szczerze, oznajmiając iż Królestwo dostępu do morza nie ma i może co najwyżej próbować rzekami się spławiać na południe. Wszystkie większe miasta były zaś na wschodzie i tam należało się kierować. Elfów nie znała, nie widziała, słyszała o elfim mieście na północy, ale gdzie...? Na południu od wioski było jedno, ale opuszczone, tylko stara elfia druidka tam rezydowała.
- Wiesz, jak kto sam mieszka to i nie ma co liczyć, że się ktoś pustym domem zainteresuje - odparła na pytanie o brak ratunku dodając, że najbliższa wioska - Visena - owszem i karczmę ma, i wszystko co do życia potrzeba. Nawet karawana wędruje z niej do centrum Królestwa, ale o tej porze zapewne już wróciła z zapasami na zimę i wieściami z wielkiego świata.
Wreszcie półelf zebrał ekwipunek obojga, a wobec tego że stanowczo zaprotestowała by ją niósł i stwierdziła że jakoś dokuśtyka - zaproponował tylko by w razie czego skorzystała z jego pomocy. Zerknął na słońce - było wczesne popołudnie a przed nimi przynajmniej kilka godzin drogi.
- Chodźmy - powiedział łagodnie - inaczej ciemności nas ogarną i niestety będziesz musiała nocować ze mną pod jednym kocem, no a skoro nie masz na mnie chrapki... - nie odmówił sobie żartu i wiele go kosztowało by utrzymać niewzruszony wyraz twarzy na widok jej konsternacji. A spłoniła się aż miło; widać na Północy nie panowały tak luźne obyczaje w stosunkach damsko-męskich.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 26-06-2013 o 11:07.
Sayane jest offline