Dzień 1. Wilczy Las (część północna) - Witaj - dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie, prezentując rząd równych ząbków. Jej intensywnie niebieskie oczy ładnie komponowały się z jasną cerą i blond włosami, typowymi dla mieszkańców północy. Ogólnie była niczego sobie jak na człowieka, a nawet całkiem ładna - Nethadil stwierdził to z niejakim zdumieniem, gdyż jego gust odnośnie kobiet przyzwyczajony był raczej do eterycznej urody driad i elfek. - Dziękuję za ratunek - na próbę poruszyła zranioną nogą i skrzywiła się z bólu. Z tym też było jej do twarzy. - Jeszcze kilka godzin i ani chybi stałabym się karmą dla wilków. Na imię mam Elena - dziewczyna zarumieniła się, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jest sam na sam z urodziwym mężczyzną. - Ładne imię.Jestem Nethadil - półelf wyszczerzył własną klawiaturę i przedstawił się w odpowiedzi. - Statek którym podróżowałem rozbił się o skały i od paru dni wędruję na południe. Jestem już w Królestwie Pięciu Miast? - zapytał z uśmiechem ale i odrobiną niepewności w głosi. - I czy twoja wioska jest daleko stąd? Nie pożeracie elfów, prawda? - zagadnął żartem. - Jesteś marynarzem? - zachwyciła się Elena, po czym wydęła wargi z urazą. - W tym lesie niejeden by miał na ciebie chrapkę, ale nie ja. Potrafię docenić pomoc. Młodzik westchnął w duchu gdy okazało się że dziewczyna nie doceniła żartu. - Nie jestem marynarzem lecz bardem, tylko podróżowałem morzem.Co to za miejsce? - zapytał naraz, przypominając sobie o wcześniej wychwyconej woni rozkładu. - Wilczy Las. I tak, jesteś już - albo jeszcze - na terenach Królestwa. - Pewnie jesteś głodna? - Nethadil wyjął parę gruszek i jabłek i wyciągnął do dziewczyny dłonie z owocami - Proszę, zjedz, żebyś mi nie zasłabła w drodze. - Dziękuję - uśmiechnęła się promiennie i wgryzła w gruszkę, a sok spłynął po brodzie. Musiała być bardzo głodna i spragniona, ale jadła powoli, smakując każdy kęs. - Mieszkam tam - machnęła ręką na południe, gdy skończyła. - I chętnie zaprowa... znaczy jeśli zaprowadzisz mnie do domu będę bardzo wdzięczna. Półelf uśmiechnął się i przycupnął obok z jabłkiem w garści. Przydałoby się zaczerpnąć gdzieś wody na dalszą drogę, ale za bardzo mu okolica pachniała mokradłami, rozkładem i takimi tam, by ryzykować picie tutejszej wody. Pocieszył się myślą że do momentu odnalezienia wioski z pragnienia nie padną... Samemu posilił się przyglądając się nienachalnie dziewczynie, wypytując o okolicę i zastanawiając się co zrobić. Dziewczyna ubrana była ubogo, ale schludnie; zresztą jedwabi w lesie nie było się co spodziewać, ale zabarwiona błękitnie suknia była dobrej jakości. Elena wyrażała się też całkiem ładnie - nie jak szlachcianka, ale bez charakterystycznego wiejskiego zaciągania. Wiele się od niej nie dowiedział - dla niej las to las, nic interesującego, trochę drzew, wykrotów, kamieni, ruin i zwierząt. A dalej nie bywała. Co do potworów - kręciło się tu wiele złowieszczych zwierząt, gobliny i inne goblinowate, na północy orki, z bagien i morza wyłaziły różne paskudztwa których nazw nie znała... ponoć były tu nawet smoki. Na pytanie o port roześmiała się szczerze, oznajmiając iż Królestwo dostępu do morza nie ma i może co najwyżej próbować rzekami się spławiać na południe. Wszystkie większe miasta były zaś na wschodzie i tam należało się kierować. Elfów nie znała, nie widziała, słyszała o elfim mieście na północy, ale gdzie...? Na południu od wioski było jedno, ale opuszczone, tylko stara elfia druidka tam rezydowała. - Wiesz, jak kto sam mieszka to i nie ma co liczyć, że się ktoś pustym domem zainteresuje - odparła na pytanie o brak ratunku dodając, że najbliższa wioska - Visena - owszem i karczmę ma, i wszystko co do życia potrzeba. Nawet karawana wędruje z niej do centrum Królestwa, ale o tej porze zapewne już wróciła z zapasami na zimę i wieściami z wielkiego świata. Wreszcie półelf zebrał ekwipunek obojga, a wobec tego że stanowczo zaprotestowała by ją niósł i stwierdziła że jakoś dokuśtyka - zaproponował tylko by w razie czego skorzystała z jego pomocy. Zerknął na słońce - było wczesne popołudnie a przed nimi przynajmniej kilka godzin drogi. - Chodźmy - powiedział łagodnie - inaczej ciemności nas ogarną i niestety będziesz musiała nocować ze mną pod jednym kocem, no a skoro nie masz na mnie chrapki... - nie odmówił sobie żartu i wiele go kosztowało by utrzymać niewzruszony wyraz twarzy na widok jej konsternacji. A spłoniła się aż miło; widać na Północy nie panowały tak luźne obyczaje w stosunkach damsko-męskich.
Ostatnio edytowane przez Sayane : 26-06-2013 o 11:07.
|