Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2013, 14:04   #8
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
- A niech to wszyscy diabli! - Nethadil pozwolił sobie na danie upust złości. Jeszcze raz dźgnął kijem, znowu i znowu, jeszcze dalej i głębiej niż poprzednio. Zastanawiał się którędy Elena przechodzi przez rozlewisko, bo przynajmniej na razie nie miał pomysłu jak miałby to zrobić nie nurzając się w błocie. Po kilku minutach bezowocnego wypatrywania drogi w końcu westchnął i zabrał się za zdejmowanie odzienia. W koc zapakował ubranie i swój skromny dobytek, włosy związał i nagi - jak go matka zrodziła, no, z wyjątkiem medalionu na szyi, na wszelki wypadek - ostrożnie jął się przeprawiać przez “bród” - a raczej przez najzwyklejsze, paskudne bagno. Gdy przebył rozlewisko odetchnął z ulgą i szczękając zębami czym prędzej poszukał czystej wody by się obmyć. A potrzebował tego, bo ubłocił się po samą szyję, i to mimo tego że na ile się dało starał się drzew trzymać i po ich korzeniach się przeprawiać.

“Całe szczęście że nie jestem takim karakanem jak staruszek” - ta myśl sprawiła że jego zważony zimnem nastrój nieco się polepszył i już z uśmiechem przyodział się na powrót i pomaszerował dalej. Dojrzał wreszcie Espudę i pierwsze ludzkie sylwetki - rybaków i dzieciaki bawiące się na brzegu i między drzewami.



Medalionu dotknął, sprawdził czy łuk i strzały ma pod ręką i czy miecz gładko wychodzi z pochwy, po czym wydłużył kroku by odnaleźć wioskę przed zapadnięciem zmroku - tubylcy mieli zamiłowanie do długich spacerów, i niewykluczone było że deklarowane “idąc wzdłuż brzegu jeziora dojdziesz do przystani i rzecznej bramy” zajmie zdecydowanie więcej czasu niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać. Skinął raz i drugi tym z rybaków którzy dojrzeli go czujnym okiem, ale nie wdawał się w gadki; dzieciarnia nie podchodziła, ale posuwała się za nim w stałej odległości, szepcząc ciekawsko.

Na szczęście czarne wizje Nethadila nie sprawdziły się - szybko dojrzał palisadę otaczającą wieś, oraz wiodącą do wnętrza bramę. Im bliżej był tym ścigało go więcej spojrzeń, a przy bramie zatrzymało dwóch młodych dryblasów wyglądających na strażników. Podczas swojej wędrówki półelf nie raz i nie dwa przekraczał różnorakie bramy, więc wyczuł unoszące się w powietrzu napięcie.
- A skąd to droga wiedzie? - zagadał bardziej krępy z nich, podejrzliwie mierząc przystojnego wędrowca wzrokiem.
- Pochwalone niech będzie imię Chauntei - w rolniczym był kraju, więc z grzeczności Nethadil przywołał imienia Wielkiej Matki - Z północy zmierzam, statek mój sztorm zagnał i roztrzaskał na skałach kilka dni drogi stąd, do Królestwa Pięciu Miast wędrowałem. Zgaduję że dotarłem w końcu? - zapytał z uśmiechem, udając że nie zauważa nerwowości. Kto wie, może tu elfów nie lubią albo co; nie można było wykluczyć że mieszkających na uboczu oraczy widok każdego kto nie był im podobny napawał podejrzliwością. - Karczmę tu znajdę by bodaj trochę soli dokupić?
- Pochwalony - odparł krępy, a jego towarzysz zakrzyknął ze śmiechem: Patrzcie, elfiego pirata mamy! - po czym obaj zarechotali, wyraźnie rozluźnieni.
- Karczmę masz tam - pierwszy machnął ręką za siebie - a sól tutaj pierwsza w Królestwie. I ostatnia.
- To co, powiedzże, jak to jest na morzu wojować? - drugi ze strażników oparł się o ścianę i z zainteresowaniem zaczął wpatrywać się w przybysza. - Nigdym nie słyszał o elfie na wodzie, pod wodą jeno.
- Wojować?? - zdumiał się Nethadil; zmarszczył wcześniej na chwilę brwi, zastanawiając się czy przez młodzika przemawia wiedza o morskich elfach, czy niechęć do Tel’Quessir - Bogowie uchowajcie, to nie dla mnie. Słyszałem za to że w Królestwie z orkami wojują - prawda to? Bo w Królestwie Pięciu Miast jestem? - powiedział spoglądając na solidną palisadę.



- Eeee... - rozczarowali się chóralnie młodzianie. - Ano w Królestwie, Królestwie. Jak chcesz orków to na północ idź, tam ich w bród i co jesień za broń łapią. Ale tu rzadko dołażą, prędzej gobliny i inne takie.
- Dzięki, jak będę potrzebował orków i prawdziwej zimnicy to będę wiedział gdzie ich szukać - uśmiechnął się i już miał odejść, gdy nagle coś go tknęło.
- Jak zwie się ta wieś? - zapytał. Może opacznie zrozumiał Elenę, źle skręcił i niepotrzebnie się taplał w błocku... nie żeby miał zamiar się do tego przyznać.
- Visena, Visena, co innego by było w tym lesie... - burknął krępy, po czym wyprostował się jakby sobie o czymś przypomniał. - A... ten... nie widziałeś nic podejrzanego w czasie wędrówki? Żadnych zbójów, potworów i innych takich? A może sam jesteś zbójem, hę? - groźnie sięgnął do pałki.
Młody tropiciel westchnął niesłyszalnie.
- Wilki - powiedział uprzejmie - wilki mnie chciały zjeść. To tyle z potworów i bogom dziękować że niczego innego groźnego nie napotkałem, zwłaszcza takiego co po drzewach potrafi się wspinać, bo bym tutaj nie dotarł. Żywej duszy - zwłaszcza bandytów i orków - takoż nie spostrzegłem. Mogę już wejść? - zapytał spokojnie.
Przezornie wolał nie wspominać o Elenie, bowiem kto wie czy by go nie podejrzewali że ukrzywdził dziewczynę, a może i zamordował...
- A właźta - machnął ręką krępy. - Ino uważaj, bo pod wieczorem na pewno cała wieś do karczmy zleci słuchać twoich bajań z wielkiego świata. I my też - roześmiał się.
- Dzięki - Nethadil rozpromienił się. - Nie ma sprawy, mogę opowiadać. Bardem jestem.
- Ooooo - ponownie odezwał się zgodny męski chórek. - To będzie Fabian zazdrosny. I o pieśni, i o baby.
- Dzięki - odpowiedział półelf - Jasne, “wszyscy chcą naszych bab” - mruknął pod nosem. - Zawsze trafi się jakiś dupek.
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline