Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2013, 18:42   #28
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kolejny arogancki elf najwyraźniej głuchy na słowa młodzieńca przyłączył się czarnowłosego uszatego rozpoczynając z nim pysznie rozmowę w ich rodzimym języku. Chęć wystrzelania ich jak kaczki którymi byli walczyła z rozsądkiem i myśleniem przyszłościowym. Elfy, rzeczywiście, nie były warte marnowania kilku dobrych bełtów. Na szczęście jeden z trójki razem z niziołkiem podjęli dobrą decyzję udając się niezwłocznie na zewnątrz. "Żołdacy mogą wrócić w każdej chwili, im mniej krwi przeleje się dzisiejszego dnia tym lepiej, a trzeba będzie ruszać dalej" myśląc tak przewiesił kuszę przez ramię obserwując jednocześnie scenkę między dwiema przedstawicielkami płci nadobnej...

Scenka między Kakadą, a nieznajomą była co najmniej interesująca. "Dobrze młodej, może się czegoś nauczy. Ta druga z kolei to ma pazurek..." Jednak jego doceniające postawę nieznajomej rozmyślania przerwały słowa skierowane przez dziewczynę, a raczej już kobietę w jego stronę.
- Tylko słowo w moim kierunku, ładna buźko. Tylko słowo. - poprzewracało jej się w rzyci, czy co? Najwyraźniej. Jakim cudem opanował śmiech i zachował zimną twarz obserwując jak pośpiesznie zmierza w kierunku zaplecza. Jej drobne zdanie spowodowało odwrócenie jego uwagi od zakorniczonych miłośników drzew i dobrze, żądza mordu ustała, a jego uwaga skupiła się na nieznajomej. Nie dostrzegając Kakady wpobliżu uśmiechnął się i ruszył pośpiesznie w kierunku Ikołaiba kładąc przed nim kuszę.

- Przypilnuj, sprawdzę to i owo. - powiedział z uśmiechem pośpiesznie i równie szybkim krokiem udał się śladem nieznajomej. To był zajazd! Muszą mieć jakieś zapasy, a droga czekała ich długa i ciężka. Trzeba było rozszabrować co się da, dodatkowy koc, jakieś pieniądze, prowiant na drogę. Trzeba było wyruszać. Butelczyna lub dwie czegoś mocniejszego, może nawet lepsze krzesiwo niż to co miał... Cholera jasna, to był przecież zajazd, na pewno mieli coś poutykane na czarną godzinę, o skrytkach nawet nie wspominając! Pozostało tylko prześlizgnąć się do środka i cicho zamknąć za sobą drzwi, co też po zaledwie chwili uczynił.
 
Dhratlach jest offline