Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2013, 21:10   #367
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
-Nadal gapisz się na tego drowa?

Xellos Eyes by ~Shadow-Raider02 on deviantART

- Jest zachwycający.
- Drow jak drow. Dokąd go zabierasz?
- Prawda, że piąty wymiar jest piękny?;3
- Co ma do tego piąty wymiar?
- As long as one of us stands, we are Legion.
- Słowa Astarotha w twoich ustach brzmią dziwnie, Verion.
- Oh my, realy? – uśmiechnął się złośliwie. – Szanuję Astarotha. Last Soulbreaker jest doskonałym strategiem, znakomitym szermierzem, chciałbym być zawsze o krok przed innymi, jak On.
- To co mówisz jest bardzo ciekawe – burknął.
- Póki istnieją Mgły, istniejemy my. Jak myślisz, jak długo astaroth będzie tolerował stary porządek?
Zapadła cisza. Verizon buchnął śmiechem.
- Zdziwiony? – zaśmiał się.
Gwałtowny cios powalił go na niewidzialny grunt wśród Klębów Mgieł Chaosu, Verion potoczył się po nim, by po chwili ze stęknięciem wstać.
- Nie chcę wrogów ani sojuszników – zapewnił łagodnie Verion, wstając i masując ramię. – Zwyczajnie, szkoda zmarnować taki potencjał! Spójrz na niego!
Zapadła cisza. Verion uśmiechnął się złośliwie.
- Nie widzisz – szepnął z satysfakcją.
- Widzę śmiertelnego drowa.
- Jestem tak samo śmiertelny jak on, jeśli Mgły przestaną istnieć. Czas mija. Astaroth widzi, jak czas mija. Ty nie widzisz.
- Opętaj go, skoro go tak lubisz – fuknął.
- Oh my, nie nie – pokiwał mu palcem. – Za wszelką cenę nie wolno niszczyć tej pięknej Wolnej Woli! To ona jest kluczem! Ona daje oczy, które widzą.
Drugi demon milczał. Verion uśmiechnął się słodko.
- Co prawda, okazuje się, że śmiertelny drow ma małe szanse przetrwać walkę z demonem w Mgłach Chaosu. Interesujące, hm? Mój mały eksperyment potwierdził tę tezę. Potwierdził też, że ten drow nie jest w stanie wykonać kroku w tył, puszczając wroga żywcem, woli zginąć wraz z nim. To także było dość oczywiste, do momentu, kiedy zmierzył się z Shabranido.
Drugiemu demonowi szczęka opadła.
- Nie chciał przestać walczyć!... – Verion niemal buchnął śmiechem na widok miny rozmówcy. – Nieźle się wytargali za kłaki. Oczywiście, to była tylko mała rozrywka, ale jakże urocza! Doszedłem do wniosku, że wiem czego mu brakuje! – powiedział wesoło Verion. – Czas płynie, a my jesteśmy w tyle, oh my, dużo w tyle, Astaroth jest o krok do przodu! Dirithowi przyda się mały trening, na jaki zasługuje przeciwnik Shabranido!
Kolejny cios zwalił Veriona z nóg.
- Oh my, przestaniesz wreszcie? – westchnął urażony Verion, wstając i poprawiając włosy.
- Nie podoba mi się to, co robisz! – warknął przez zęby.
- To masz pecha, gdyż Mistress była innego zdanie obserwując tamten pojedynek! – szepnął złowieszczo Verion i zachichotał. – Oczywiście, nie ma nic za darmo! Na szczęście, nie zawsze jesteśmy świadomi tego, co robimy, hm?;3
- To dlatego go stamtąd zabrałeś?
- Oh my, ja? – niewinnie wzruszył ramionami. – Nie przypominam sobie, żebym kogoś gdzieś zabierał tymi rękoma...;3
Demon prychnął drwiąco.
- Jesteś co najmniej śmieszny! Zabiłeś Lavendera... Timewalker nie umywa się do Shabranido ani do Astarotha! Chyba śnisz, jeśli myślisz, że za tobą pójdzie!
- Oh my! – zachichotał Verion. – Właśnie o tym mówię!;3 Nie widzisz!;3 A wiesz, co jest najlepsze w papierze? Pali się...

* * *
Dirith, Kiti;
- A co dokładnie wiesz o tym źródle?
- Krążyło o nim wiele legend, zapewne część mogła być prawdą – odparł Zaklinacz. – Podobno znajdowało się w sercu państwa potężnej cywilizacji i było źródłem ich potęgi. Dzięki niemu mieli zapewniony dobrobyt, wygrywali wojny... odobno mogło przywrócić wszystko do stanu w jakim dana rzecz znajdowała się poprzednio i w jakim świetnie funkcjonowała. Mówiono, że źródło jest źródłem równowagi. Pomyślcie tylko. Mówiono, że ze starca robi zdrowego młodzieńca w pełni sił, ze skoszonego pola – pole znów pełne zboża, ze zdziesiątkowanego wojska – nowe oddziały! To przedziwne, wiem! Sam nie umiem sobie tego wyobrazić! Nie wiem czy to jest prawdą, wątpię! Dlaczego zatem źródło zaginęło a cywilizacja przestała istnieć?! Jak mówię – to zapewne tylko legendy.
- I czy wiesz gdzie Silversting prowadził swoje prace? Jakieś wyjazdy poza miasto, wykopaliska czy inne poszukiwania?
- Prowadziłem swoje małe dochodzenie... – szepnął. – Zauważyłem, że Silversting czasem podejrzanie znika na dłużej. Próbowałem znaleźć go za pomocą swoich Chowańców i szpiegów – przyznał. – Przekupiłem też niektórych ludzi... ale Silversting wyparowywał. Nikt nie mógł go znaleźć na wyspie. Podejrzewałem, że opuszczał wyspę. Tylko jak? Wiedziałem nawet o przemytnikach, wiedziałem że latający okręt od czasu do czasu pojawia się nad wyspą. Ale Silversting nie odlatywał z niej. Z wyspy nie dopływały statki. Nie wiem, jak mógł ją opuścić, dosłownie zapadał się pod ziemię... Wykopaliska raczej trudno ukrywać i nie zauważyłem na wyspie żadnych takich inwestycji. Zresztą poszukiwacze przygód od lat przeczesywali tę wyspę i zrezygnowali. Nikt też nigdy nie odnalazł tu jakichś śladów po dawnej cywilizacji.
- To skoro nie ma sensu walczyć s tym feniksem, to czas spróbować się z nim dogadać...
- Uważajcie na siebie! – wystraszył się Zaklinacz. – To sprytne i mądre stworzenia, bywają bardzo złośliwe! Dobrze się zastanówcie! Dlaczego miałby was tak po prostu posłuchać? Dowiedzcie się czego chce, ale bądźcie bardzo ostrożni!

Po rozmowach z zaklinaczem musieliście wymknąć się z chaty i z wiochy. Po drodze próbowaliście znaleźć gadającą figurkę demona. Tu i tam. Nie było nigdzie czegoś podobnego. Wasze „modlitwy”, nawoływania w myślach i „na głos” także zostały bez odpowiedzi. Wsiąkła jak kamień w wodę.

Tymczasem nad miastem znów wzniósł się wielki cień. Chwila spokoju się chyba skończyła...
Black Phoenix by ~nathradas on deviantART

Mroczny feniks znów zaczął demolować miasta i topić je w ogniu. Nie byliście pewni czy wędrować w tamtym kierunku...
Hogwarts is burning by ~Lost-in-Hogwarts on deviantART

Kiti zauważyła, że kapitan przemytników stoi w lesie na skraju wioski, przyglądając się wam i wiosce z ukrycia. Wyglądał na spokojnego i nie skłonnego do agresji. Wilczyca podbiegła do niego, merdając lekko ogonem.
- Witaj, witaj, witaj! Przykro mi z powodu twojego statku i załogi! Mam nadzieję że rozwiążemy pokojowo ten problem bez zbędnego rozlewu krwi!
Kapitan skinął głową, ale milczał.
- Czy wiesz coś o tym mrocznym feniksie!? Gdybyśmy odpędzili go od miasta, moglibyście wrócić do swojego okrętu!
- Wiem tyle, że zaatakował nas i podążał za nami aż tutaj. Być może popełniliśmy błąd odpowiadając ogniem z armat... Może go rozjuszyliśmy, zamiast odpędzić... – westchnął. – Nie rozumiem, co on tam robił... Bez gniazda, wisiał po prostu na niebie, jakby... na nas czekał...! Zaatakował bez powodu, choć byliśmy daleko! Nie mam pomysłu jak się go pozbyć. Załoga dawno nie była na lądzie, póki co nie narzekają na tę małą przerwę... Ale boję się że dziewki z wioski i zapasy miejscowych nie pozostaną na długo bezpieczne.
- Zrób coś! Jesteś ich kapitanem!
- Jestem kapitanem okrętu. Nie samobójcą, stającym naprzeciwko rozsierdzonej grupie piratów, przemytników i łotrów.
- Rozumiem rozumiem rozumiem... Pomożesz nam porozmawiać z tym feniksem albo go przepędzić?
- Porozmawiać? – prychnął, rozbawiony. – Widzisz, jak to coś zionie ogniem? Zatapia w ogniu całą ulicę za jednym razem! Kazałem do niego strzelać z armat! O czym miałbym z nim rozmawiać?
- No tak no tak no tak... Aaaaaa...? Czy wiesz może coś o takiej figurę gargulca, która... mówi?
- Figurka? – mruknął.
- Tak, kamienna figurka na kolumnie, była w pracowni jednego z magów!
- Silverstinga?
- Tak!!! Wiesz coś o niej?
- Wiem, że stała w jego warsztacie golemów.
- Byłeś tam!?
- Dostarczaliśmy dla Silverstinga materiały zza oceanu do jego różnych eksperymentów.
- Do golemów?
- Też.
- A ta figurka, nie wydawała ci się dziwna!?
- Raczej nie. Nie wiem po co tam stała, myślałem, że to po prostu dekoracja.

Usłyszeliście z oddali pisk mrocznego feniksa. Ogromny ptak znów wylądował gdzieś w mieście i zniknął wam z pola widzenia za murami.
f_ll circle by ~drak on deviantART

- Czy wiesz może coś o takim kamieniu, czarnym opalu? Silversting go miał.
- Dlaczego miałbym z tobą rozmawiać na temat tego co przemycaliśmy i sprzedawaliśmy? – zniecierpliwił się kapitan.
- Możemy sobie nawzajem pomóc! Chociażby mogę uleczyć twoich ludzi z załogi jeśli zostali ranni! – wpadła nagle na pomysł. – To by podniosło morale i twoją pozycję jako dobrego kapitana! No i pomożemy pozbyć się feniksa, odzyskasz statek!
- Hm – mruknął. – Czarny opal był wiele wart jako klejnot sam w sobie, ale nie wiem do czego wykorzystywał go Silversting.
- A wiesz coś o źródle młodości?
Kapitan zastanawiał się chwilę.
- A jeśli?
- Wiesz gdzie ono jest!?
- Nie jestem pewien...
- Odzyskasz statek, kiedy pozbędziemy się feniksa!
- Ten statek to dar od Mgieł Chaosu. Prędzej ten feniks zdechnie, niż statek spłonie doszczętnie. Mogę poczekać.
- Żartujesz!?
„Pewnie pójdzie do tego źródła żeby naprawić swój statek!!! Trzeba mieć go na oku!!!”
- Zgadnij ile nam płacili magowie i sam król za różne towary i informacje – mruknął kapitan. – A ile ty możesz mi dać?
- Muszę to omówić z moim towarzyszem! – powiedziała Kiti. – Ale poczekaj, poczekaj, poczekaj, wrócimy, oferta jest aktualna! Pamiętaj że możemy pomóc sobie nawzajem!

Kapitan nie był skłony do dalszej rozmowy z wilczycą, czekał na konkrety. Tymczasem, im bliżej miasta, tym bardziej gorąco się robiło...
Creature Concept | Epic Phoenix by ~13BlackButterFly on deviantART
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline