Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2013, 16:15   #522
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dieter z modlitwą na ustach runął na demona, za nic mając swoje życie. Mimo iż ciężko ranny, jego cios wyprowadzony z furią miał siłę trzech mężów. Głowica bojowego morgenszterna z mlaśnięciem zmiażdżyła udo demona, który ryknął ogłuszająco. Zaraz za szarżującym akolitą posypały się strzały. Obie trafiły niemal w to samo miejsce, w prawe ramię krwistego demona. Jednak strzała z łuku Wolmara nie uczyniła demonowi żadnej krzywdy, po prostu odbijając się od jego skóry. Engelbert miał znacznie więcej szczęścia. Jego pocisk wbił się głęboko w mięsień, przebijając go na wylot i wychodząc z tyłu, na wysokości barku. Krew polała się z głębokiej rany, ale demon zamiast zacząć skowyczeć z bólu, zaczął chłeptać własną posokę kolczastym jęzorem. Na jego wykrzywionej w morderczym grymasie twarzy widać było rozkosz zamiast cierpienia.

Przerażeni Markus i Gotfryd nie zdołali jak na razie opanować strachu, drżenia rąk i ogólnej niemocy. Gastonowi sztuka ta się udała i mógł teraz przystąpić do walki. Jednak najpierw zadziałał demon...

Ponowił atak na czołgającego się Markusa, który zostawiał za sobą krwawy ślad. Tym razem cios plugawego oręża dzierżonego mocarną łapą spadł na drugą nogę żaka. Ten zawył przeraźliwie, gdy cios zmiażdżył tkankę, pogruchotał kość i poszarpał nerwy. Ból był nie do wytrzymania. Markus wypuścił z rąk paradny oręż i pogrążył się w nieświadomości. Było tam ciemno i nie bolało...

Tryumfalny ryk ochlapanego krwią żaka demona rozniósł się po wielkiej sali świątyni Ulryka w Middenheim. Krwiopuszcz błyskawicznie się odwrócił i zaatakował akolitę, który przed momentem go zranił. Cios za cios, można by powiedzieć, gdyż wielkie ostrze z sykiem przecięło powietrze, rozcięło skórzaną osłonę na nodze Dietera i zagłębił się w łydce. Paroksyzm bólu przetoczył się przez ciało Dietera tak intensywnie i gwałtownie, że akolita upadając na ziemię wypuścił z ręki swój oręż. Teraz, okulawiony i oszołomiony bólem był bezbronny wobec górującego nad nim demona. Gdzieś daleko na twarzy zakutego w stalowe płyty chaotycznej zbroi Khorne pojawił się uśmiech...
 
xeper jest offline