Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2013, 09:53   #26
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Orin od samego rana nie był sobą. Niespokojnie spędzona noc nie dawała jego nerwom odpocząć. Nie pomagało nawet granie na lutni czy śpiew. Niziołek wciąż miał przed oczami krew przebitej strzałą Kesy i ściągniętą w dziwnym grymasie, trupio-bladą twarz nieprzytomnej Cathil. Potem pojawili się zbrojni i... i w zasadzie to tyle pamiętał... Los zaoszczędził mu zbędnego bólu i cierpienia ale niziołek i tak nie mógł się otrząsnąć po doświadczeniu własnej śmierci. Podłej śmierci. Śmierci poniesionej w potyczce, w której nie miał żadnych szans. Nagle. Brutalnie. Z zimną krwią. Bez honoru. Bez zasad. Twarzą do ziemi. Puf i wszystko znika. Nikt nie zasługuje na taką śmierć. Nikt.

Nadal był w szoku chociaż już powoli wracał do siebie. Rzadko miał okazję jednego dnia umrzeć, zmartwychwstać i być świadkiem wielkiej magii, niemożliwej do ogarnięcia jego niziołczym umysłem.
- Nic nie znalazłam, zdaje się, że trakt jest bezpieczny - powiedziała Cathil wyłaniając się z cienia, z martwą wiewiórką w ręce. Łowczyni patrzyła na Nenę wyczekująco.
- To dobrze, przynajmniej tyle... A ile jeszcze przyjdzie nam wędrować? - wtrącił się milczący dotąd niziołek na co Cathil wzruszyła jedynie ramionami.
- Co za różnica - mruknęła - Prędzej czy później dotrzemy do celu.
- Dobrze więc, komu w drogę temu czas - rzekł Orin poprawiając na ramieniu swój podróżny kij ze zwiniętymi w derkę tobołami i na powrót zamilkł.
O tak, w ten dzień Orin w ogóle mało mówił, jednak chyba uszło to uwadze reszcie towarzyszy. Zdawać by się nawet mogło, że było im to na rękę. Nikt się nie odzywał niepytany więc chyba nie było wiele do powiedzenia. Tak. Kesa odeszła. Odeszła i nie wróci. Może on też powinien się wycofać? Jakby nie patrzeć to nie jest tropicielem ani tym bardziej wojownikiem. Jak w ogóle mógł przypuszczać, że poradzi sobie w tej dziczy? Gdyby nie jego towarzysze, już dawno padłby z głodu lub z jakiejś choroby. Chociaż z drugiej strony... mimo, że wiele im zawdzięczał, to bardzo podejrzane towarzystwo w postaci porywczej Cathil i cichego, mrukliwego Ellfara niezbyt go pokrzepiało. Cholera... W jednej chwili tropicielka i elf wydali się bardowi jacyś tacy obcy... Chyba nie zaśnie tej nocy... Nie zaśnie, nie ma takiej możliwości...

Mimo to szedł. Znów zdecydował wbrew regułom rządzącym światem. Był zdeterminowany. Maszerował przed siebie i nie narzekał na ból nóg ani na ogólne zmęczenie i złe samopoczucie. Pokaże im jeszcze na co go stać, dotrze do Wieży Czterech Wichrów, spotka maga, rozwikła zagadkę magicznego dzwonu a później wszystko spisze, oprawi w słowa i wsławi się w świecie jako bard podróżnik. Najmężniejszy z niziołków. Orin odkrywca. Sorley nieustraszony. Prekursorski trubadur. Taką szansę dostaje się raz w życiu. Zamierzał ją wykorzystać.

Jednak na te zaszczytne tytuły było jeszcze za wcześnie więc Orin wręcz siłą sprowadzał się na ziemię. W końcu uczestniczył w ryzykownej grze z Pechem i Śmiercią gdzie stawką było życie. Życie jego jak i towarzyszy. Tak. Dopiero teraz to zrozumiał. Musiał zaufać tropicielce, kapłanowi, druidce oraz elfowi. Inaczej nic im się nie uda. Zaufać w pełni. Bezgranicznie. Na ślepo. Jak w grze w kości. Tak, wiedział o tym a mimo to, co chwilę nerwowo kontrolował co robią inni a w szczególności Ellfar, który raczej nie darzył go sympatią i Cathil znikająca co chwilę w zaroślach przed nimi. Nikt nic nie mówił a narastająca z każdą chwilą niezręczna cisza wręcz paraliżowała, toteż po chwili marszu zapytał znów, zupełnie jakby pękła w nim jakaś tama uwalniająca potok słów:
- Myślicie, że dobrze robimy? Kesa da sobie radę? A co jeśli jednak powinniśmy podążyć za Gzarghiem? Nikt z nas nie wie kim była i czego od nas chciała ta... - tu niziołek wyraźnie się wzdrygnął - szpetna wiedźma... Poza tym te omeny... Kot i kruk... O ile się nie mylę to powszechnie uważane są za Pech i... - Orin głośno przełknął ślinę - Śmierć...
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline