Wątek: Legenda o...
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2013, 20:13   #2
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Mgła nie ustępowała, podobnie jak wszystko inne wyglądając zwyczajnie i naturalnie. Kryła przed wzrokiem dwójki nietypowych wędrowców dalszą okolicę. Już po kilku pierwszych krokach poczuli zmiany. Ciała poruszały się tak jakby inaczej, a dodatkowo inne, nietypowe odzienie wzmacniało efekt nienaturalności. Rayowi ciążyła ciężka, ochronna skórznia, obciążona jeszcze przecież mieczem, łukiem i kołczanem ze strzałami. Z tyłu nawet wymacał długi nóż, także zatknięty w pochwę. Szło się z tym znacznie ciężej niż w lekkim, nowoczesnym ubraniu. Sukienka Reiny była znacznie lżejsza, mimo, iż obcierała trochę znajdujące się pod nią ciało. Całkiem nagie ciało, bowiem kobieta wyczuła, że prócz skórzanych sandałów wiązanych pod kolanami, pod spodem nie ma nawet majtek.

Wędrówka trwała zaskakująco krótko, może z piętnaście minut, gdy teren się wreszcie zmienił. Z jednej strony ścieżki ciągle było urwisko, z drugiej jednak teren wyraźnie się unosił, tworząc nieduży płaskowyż. Mgła nie ustępowała, za to po lewej stronie dostrzegli najpierw jeden, a później drugi budynek. Oba zbudowane z bali, pokryte strzechą, wyglądały jak żywe kopie średniowiecznych budowli, co szybko uświadomiła sobie oczytana Reina. Jeden z nich nie miał okien, być może służąc jako stodoła czy obora. Drugi miał niewielkie, ciemne okienka. Niedaleko nich ogrodzono spory teren, po którym kręciły się owce, meczące co i raz. Przed budynkiem siedział przywiązany do słupka pies, który wyczuł podchodzących.

Roy szedł pokracznie. Skórzane spodnie wżynały się tam gdzie nie powinny, kurta czy jak to się tam nazywało - obciążała. Bez przerwy poruszał barkami, ale ciężar ni diabła nie chciał zniknąć.
- Jak oni mogli łazić w czymś takim.
Dotarli już do jakiś zabudowań, zdecydowanie nie wyglądających na schronisko.
- I mieszkać w ten sposób! Aż dziw, że owieczki w osobnej zagrodzie.
Zerknął na towarzyszkę i westchnął. Co, teraz mieli się bawić w reality show z dawcami wełny? Przyjrzał się uważnie psu. Zwłaszcza długości łańcucha czy sznura, którym był przywiązany.
- Panie przodem - wymruczał. - To jakaś kompletna porażka. Gdzieś tu muszą być kamery. Może między belkami? Schronisko, też mi coś.

Idąc Reina przeanalizowała sytuację. Były dwa w miarę logiczne wytłumaczenia tej idiotycznej sytuacji. Albo zaaplikowano im jakieś środki powodujące omamy wzrokowe i halucynacje, przebrano ich i urządzono teren starając się o jak najdokładniejszą rekonstrukcję i teraz ich nagrywali, prawdopodobnie do jakiegoś programu kategorii “E”, albo zaaplikowali im inne środki, po których leżeli teraz nieprzytomni jakimś sterylnym laboratorium. Pracowały tylko jakieś części ich mózgów, sprzężone ze sobą ultranowoczesną technologią. W takim przypadku wszystko co widzieli i czego doświadczali było projekcją ich wyobraźni, lub obrazem zaaplikowanym im przez prześladowców. Tylko dlaczego oni?
Podzieliła się swoimi przemyśleniami z towarzyszem w niedoli.
- Jeśli prawdziwa jest druga opcja, możemy nigdzie nie znaleźć żadnej kamery. Będą sobie teraz używali na naszych mózgach. Jeśli organizatorzy wycieczki mieli z tym coś wspólnego, nikt się nie zainteresuje co się z nami stało do jej końca. Sami musimy znaleźć sposób jak się wyzwolić.
- Chwilowo jedyny sposób, by to potwierdzić to skoczyć z tego urwiska - wzruszył ramionami. - Ale ja nie chcę być tym, co tego spróbuje. Znam się trochę na technologii, o okularach googla słyszałem, o niczym takim jak to już nie. Tajne badania? Daj spokój, to tylko w filmach.
- A o możliwości zamiany ciała to niby słyszałeś? - Powiedziała kpiąco - A może jakieś magiczne wróżki przeniosły nas w czasie do świata celtyckich bohaterów? - Ponownie zmierzyła wzrokiem jego strój. - Jak dla mnie wyglądasz jak żywcem wyjęty z powieści Thomasa Molory’ego.
- Bardziej uwierzę w niesamowitą charakteryzację. Jakby to było coś umysłowego, to powinienem mieć jakieś umiejętności związane z wyglądem.

Ujął w ręce łuk, wyciągając strzałę z kołczanu. Razem z tą jedną wypadły jeszcze dwie inne. Chrząknął i przez kilka chwil próbował dobrze nałożyć strzałę na cięciwę. Wycelował w stodołę i napiął broń, puszczając palce. Pocisk poleciał gdzieś do połowy odległości i na ukos.
- Ta. To chyba załatwia sprawę umiejętności.
- Jeśli to charakteryzacja - Reina przejechała sugestywnie po swoim ciele, masując je dłońmi od piersi, poprzez brzuch, biodra i zatrzymując je pomiędzy udami - to ja sobie ją zostawię jako rekompensatę za straty moralne.
Zagapił się na nią, zapominając o łuku i strzałach. Bezwiednie pokiwał głową.
- Nie dziwię ci się - uśmiechnął się lekko. - Ale i tak nie wierzę w te zabawy naszym mózgiem. Stworzyli nam tam świat, ciała i ubrania i zupełnie nie zmienili sposobu myślenia? Chyba tym gadaniem daleko nie zajdziemy.
Westchnął i zaczął zbierać strzały z ziemi.

- I tak dywagując do niczego nie dojdziemy. Musimy się zastanowić co robimy dalej. Będziemy udawać, że bierzemy to wszystko na serio - Zatoczyła ręką po horyzoncie - czy domagamy się natychmiastowego uwolnienia. W drugim przypadku, jak będą się chcieli nami pobawić, może się zrobić dość nieprzyjemnie... Jak będziemy udawać, że wszystko jest normalne... bawić się w tę ich grę... w końcu musi nam się udać wyswobodzić.
- Jestem głodny - podsumował Ray, uznając, że nie ma sensu walczyć z systemem i robić z siebie debila. Zarzucił łuk na plecy i sięgnął po miecz, bardzo ostrożnie wydobywając go z pochwy. Zmierzył wzrokiem ostrze.
- Ta, to też wygląda na prawdziwe. Dobra piesku, mam nadzieję, że masz krótką tą smycz.
Trzymając ostrze w niegroźnej, jak mu się wydawało, pozycji, ruszył w kierunku mieszkalnej chaty, starając się obejść zwierzaka jak najszerszym łukiem.
- Nie wydaje ci się, ze jak podejdziesz do nich z wyciągniętą bronią to potraktują cię jak wroga?
Reina pobiega za nim spoglądając niepewnie na lśniące ostrze miecza. Widziała wcześniej sporo broni, ta wyglądała na ostra i niebezpieczną. Zakładając, że Ray potrafił się nią posługiwać z taką samą wprawą jak łukiem, starcie z przeciwnikiem broniącym swego domu, nie mogło się to dla nich dobrze skończyć.
- Wolę to niż tego kundla rozszarpującego mi gardło. Tym przynajmniej mogę tłuc jak maczugą - odparł mężczyzna nie spuszczając wzroku ze zwierzęcia.
 
Eleanor jest offline