Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2013, 21:12   #31
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
„Street Spirit mówi o wpatrywaniu się pieprzonemu diabłu prosto w oczy... i pełnej świadomości, że nie ma znaczenia co zrobisz, bo on i tak zaśmieje się ostatni... taka rzeczywistość... taka prawda.”
~ Thom Yorke

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=IrTB-iiecqk[/MEDIA]

To oznacza, że wszystko co dobre w końcu się kończy. Przez całe życie można być względnie szczęśliwym, odnosić sukcesy, cieszyć się... lecz w jednej chwili nasz świat może zmienić się diametralnie. I właśnie wtedy diabeł się śmieje.

"Street Spirit nie przekazuje remedium na taki stan rzeczy… To czarny tunel bez światełka na końcu."
~ Thom Yorke

Skrajnie pesymistyczne. Tak też czuł się Adam, gdy jego wzrok prześlizgiwał się po kolejnych odłamkach szkła. Nieorganiczny materiał błyszczał złowieszczo w świetle latarni, która smętnie stała z boku i przyglądała się otoczeniu. Mężczyzna z chęcią wypytałby ją, co właściwie miało miejsce; odszukałby też nowożeńców, oczekując, że mają się dobrze. Jednak nie było na to czasu. Gdy nikt nie wyskoczył z okrzykiem „Mamy Cię!”, Adam postarał się zaakceptować fakt, że Joanna nie żartowała, mówiąc że pospiech jest wskazany.

- Za późno. Zabrał ją już. Jest jednak szansa, nie zatrzymuj się, jedź w kierunku Odry.

On ją zabrał. Nie ona, nie oni. Adam odnotował, że Joanna prawdopodobnie wie, kim jest porywacz. A może po prostu się przejęzyczyła... Mężczyzna jednak lekko w to powątpiewał - kobieta zdawała się wiedzieć wszystko. Tylko niechętnie dzieliła się informacjami.

Skórzana kurtka nie izolowała wystarczająco dobrze ciepła. Mroźny wiatr bezlitośnie smagał po piersi, każąc ciału drżeć. Adam poczuł, jak pojedyncza strużka kataru ściekła mu z nozdrzy – kask jednak nie pozwalał jej zetrzeć. Irytujące. Mimo to jego myśli całkowicie zajmowała Joanna, czy raczej długi, smukły palec, którym wskazywała drogę. Mężczyzna nie czuł nawet pierwiastka przyjemności z jazdy.

Długość mostu wynosi 15,75 m, a szerokość 7,5 m, na którą składają się: jezdnia o szerokości 3,5 m i dwa chodniki po 2 m szerokości każdy



Pozostał przy motorze, gdy Joanna przeszukiwała zarośla w poszukiwaniu złotej rybki, która zechciałaby spełnić dziesiątki życzeń kłębiących się w ich sercach.

Dość zabawne – miasto miało pieniądze na futurystyczne oświetlenia mostu, lecz brakowało ich na samo oczyszczenie brzegu rzeki. Wysokie i szerokie liście tataraku oblepiały ciało kobiety. Adam miał wrażenie, że zaraz się na niej zacisną i zaczną ciągnąć do wody w celu rekrutacji do szeregów topielców. I – co trochę smutne – zapewne nie byłaby to najdziwniejsza rzecz tego dnia.

Adam nie oferował pomocy, skoro nawet nie wiedział, czego szukać. A w złote rybki nie wierzył.

Most został wykonany w konstrukcji stalowej, przy zastosowaniu technologii połączeń spawanych, jako belka swobodnie podparta, jednoprzęsłowa


Joanna zdążyła przeczesać wszystkie byliny, gdy Moliński doszedł do wniosku, że pamięć go nie myli i to właśnie w korzeniach tataraku występuje środek halucynogenny – azaron.

To nie tak miał skończyć się czas. Obiecał trwać, lecz zadrwił i zgasł.

- Za późno.

Elementami nośnymi są trzy dźwigary główne – blachownice o zmiennej sztywności


Kukiełka. Groteskowo wyszczerzona biała maska. Dziwny, trzykołowy rowerek. Obrazek sam w sobie nie przedstawiał oblanych szkarłatem flaków, wyprutych jelit, przekłutych szpilkami gałek ocznych, piły mechanicznej schowanej w przełyku ofiary, a jednak... w tych okolicznościach przerażał. Adam, świadom obecności Joanny, zdołał zapanować nad sobą i prędko przybrał pokerową twarz. Uczucia nie zdążyły zapanować nad mimiką.

Mężczyzna przemógł się i przeczytał wiadomość.

To musi być żart. Nieprawdopodobny i niesmaczny. Ponownie spojrzał na zdjęcie kukiełki. Odniósł nieprzyjemne wrażenie, że twór na wyświetlaczu spogląda na niego. Jak diabeł. Adam uznał, że nieważne co zrobi – bez względu na to co wpisze na miniaturowej klawiaturce - czart i tak zaśmieje się ostatni. „Wygra”.

Najgorsze było poczucie bezsilności.

- Dlaczego chowasz się za wyświetlaczem...? - wyszepnął zjadliwie, czując jak żółć podchodzi mu do gardła. Nie spuszczał wzroku z kukiełki. Jednak po chwili przesunął go wyżej, świadom że Joanna stoi tuż obok niego.

Końcówki jej brązowych włosów tkwiły przyklejone do skórzanej kurtki. W skąpym świetle księżyca i gwiazd Adam nie mógł dostrzec oczu skrytych za długimi rzęsami. Ginęły w mroku, wręcz wydawały się być całe czarne jak węgiel.

- Coś ty zrobił?! Popełniłeś jeden z najgorszych grzechów, prawda?

W pierwszej chwili Adam poczuł się winny. W drugiej przyszła konsternacja – jaki grzech? Następnie poprawił się – o który z grzechów jej chodzi? W ogóle – o co w tym wszystkim chodzi? Na razie wyglądało na to, że jakiś psychopata postanowił się z nim zabawić. Komórka parzyła jego dłoń. Adam nagle uświadomił sobie, że nie jest napisane, do kiedy ma czas na odpowiedź. To jednak wcale go nie uspokoiło. Wręcz przeciwnie.

- Siedem grzechów głównych. Pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo. Kilka z nich można by mi przypisać, ale wciąż nie daje to nikomu pieprzonego prawa do porywania moich bliskich. Zróbmy to staroświeckim, dickensowskim sposobem; nie mam nic przeciwko spotkaniu z trzema dydaktycznymi duszkami – żachnął się, rozglądając po otoczeniu. Nigdzie ani śladu po Lenie. - Wiem, że powinienem od razu cię posłuchać i wskoczyć na motor – westchnął. - Teraz wiem. O to ci chodzi? - dodał nieco głośniejszym tonem, cofając się kilka kroków do tyłu.

Rozpostarł ręce, spoglądając raz na Joannę, raz na niebo, które zdawało się zbliżać w jego kierunku. Uciskało go. Dusiło. Wkrótce polegnie, nie wytrzymując jego ciężaru. Rzeczywiście nie wytrzymał i z oczu pociekło kilka łez. Spróbował je zignorować.

- Co teraz..? Proszę... - zaczął, choć nie wiedział, jak dokończyć wypowiedź.

Jako stężenia poprzeczne dźwigarów zastosowano belki dwuteowe umieszczone w połowie rozpiętości mostu i na skrajach


Joanna też nie wiedziała co powiedzieć, więc milczała. Adam zaskoczył ją wybuchem emocji. Zaczęła czuć się bardziej komfortowo, gdy po chwili mężczyzna opanował się i przestał być tak dramatyczny. Nie żeby go nie rozumiała – po prostu nie przywykła do tego typu sytuacji.

- Słuchaj... nie wszystko jeszcze stracone – zaczęła. Ton jej głosu skojarzył się Adamowi ze specjalistką od psychologii dziecięcej z jednego z tych popularnych programów telewizyjnych o tematyce sądowej. Mężczyzna zamknął oczy i powstrzymał chęć uderzenia dłonią o czoło. Jedna chwila słabości i już przylepiła mu etykietkę.

- Dostałem wiadomość – szepnął, pokazując wyświetlacz komórki. Joanna szybko przebiegła wzrokiem krótki tekst, po czym spojrzała na Adama.

- Co zamierzasz? - zapytała.

- Skoro myślisz, że tu byli... - zaczął. - To są trzy możliwości. Albo od razu zawrócili, lecz jeśli tak, to po co w ogóle by tu przyjeżdżali? Według SMSa Lena wciąż żyje, więc raczej ani jej tu nie utopił, ani nie wyrzucił jej zwłok. Mogła też czekać tu na nich motorówka, którą odpłynęli... Lecz w takim razie co z pojazdem, którym tu dotarli? - zapytał. - Lub też... wyspa Tamka – wskazał na obszar po drugiej stronie mostu. - O ile się orientuję, stoją tam dwa budynki, z czego jeden należy do wydziału biotechnologii, drugi jest związany z chemią. Może tam należy szukać Leny.

Joanna spojrzała na zarys wyspy, marszcząc brwi. Po sekundzie jednak jej twarz pojaśniała, ozdobiona lekkim uśmiechem.

- To w sumie oczywiste – skwitowała. - Ale co zamierzasz w sprawie tego SMSa? Odpiszesz coś?

Adam wiedział, że nie ma wiele czasu na rozmyślanie. Potarł skroń i wpatrzył się w klawisze, jakby oczekując, że odpowiedź sama się napisze. Westchnął cicho, po czym zaczął stukać po klawiaturze, aż w końcu nacisnął odpowiedni przycisk. The message has been sent.

- Może się uda... - szepnął.

Podniósł wzrok. Joanna stała już przy motorze – gotowa do drogi. Zdążyła założyć kask dłońmi, którymi obecnie pocierała kolana. Jej też było zimno.

Rozpiętość mostu w świetle łożysk wynosi 15,15 m, a w świetle kanału, tzn. między ścianami przyczółków, 14,65 m.


Adam czuł się o wiele bardziej pewny siebie, niż przed chwilą. Ogarnął nieco i siebie, i sytuację, i choć daleko jeszcze było do jakiegokolwiek zadowolenia, to przynajmniej wiedział, na co ma liczyć. Na pozytywną odpowiedź od groteskowego klauna na rowerku, na dorwanie zaginionej przyjaciółki, na... odzyskanie spokoju, gdy to wszystko się skończy. Przestał już być bezmyślnie wodzony przez los i Joannę, z której obecności nawet się cieszył. Gdyby tylko nie kojarzyła mu się z chichotem pielęgniarek, bandażami Leny, nieszczęsnym Cafe Piza oraz szaleńczym pościgiem po ulicach Wrocławia, wtedy... Adam nie wiedział co wtedy.

Szybko przejechali przez kilkanaście metrów stanowiących most, gdy złe przeczucie nawiedziło mężczyznę. Było tak silne, że Adam bez namysłu ostro wyhamował, przez co Joanna wbiła się w jego plecy. Nie zwrócił nawet na to uwagi. Nasłuchiwał.

- Co się stało? – kobieta prychnęła, cała obolała.

Adam oglądał się na wszystkie strony. Cisza. Pustka. Ptak – samotny kruk – przeleciał tuż nad nimi, zakreślił dwa zgrabne kółka, po czym wylądował na jednej ze stojących nieopodal topól. Jego czarne ślepia bacznie obserwowały zarówno jego, jak i Joannę. Lecz to nie oni odbijali się w tych dwóch umiejscowionych tuż nad dziobem paciorkach.

Nie oni, lecz most.

Żaden most nie jest niezniszczalny


Nawet nie było wiele czerwieni, dymu, świateł, ani huku. Adam stał i wpatrywał się, jak konstrukcja, po której mknął minutę temu, niszczeje pod wpływem eksplozji. Bezwolnie otworzył usta, nie dowierzając. Sześć drobnych, niepozornych wystrzałów – każde jak z noworocznego szampana - i długie miesiące pracy różnych pokoleń poszły się pieprzyć. Odbezpieczony szampan lał się po ściance kielicha diabła, który miał co świętować. Niech się nim upije. Na śmierć. Adam prawie słyszał jego śmiech.

Mężczyzna czuł się o wiele gorzej, niż kiedykolwiek wcześniej tego dnia. Myślał, że coś ogarnął – nic nie ogarnął. Porywacz Leny specjalnie zwabił go na tę pieprzoną wyspę i tylko czekał, by uaktywnić ładunek. A on jak debil podążył za usypanym na drodze szlaczkiem z cukierków, płatków Cheerios oraz konfetti. Joanna ani słówkiem nie podszepnęła mu wyspy Tamka – to była tylko jego wina. Z drugiej strony – to ona zaciągnęła go w pobliże mostu. Mogła podejrzewać, że wpadnie na to, by go przekroczyć. Adam westchnął. Tak naprawdę nie mógł jej winić. Nie miał też dowodów, że była w zmowie z kimkolwiek – wręcz przeciwnie, raz go już uratowała.

Spróbował przytłumić wszelkie popędy kanibalistyczne, jakie zazwyczaj wykształcają się w ludziach po rozbiciu na bezludnej wyspie.

Adam liczył, że jednak nie tak bezludnej. Właśnie z tego powodu tu trafił - by odszukać Lenę.

Teoretycznie mógł popłynąć wpław na drugą stronę, zostawiając motor i Joannę, lecz odłamki, które gęsto upstrzyły wodę bardzo by to utrudniły. Być może nie uniemożliwiły, lecz Adam nie rozmyślał w tej chwili na ten temat. W ostateczności zawsze mógł wezwać pomoc komórką. Teraz natomiast musiał przeć naprzód w poszukiwaniu Leny. Mimo wszystko uważał, że jest duża szansa, że kobieta znajduje się na wyspie. Porywacz nie mógł być daleko, skoro wiedział, kiedy odpalić ładunek. Zapewne obserwował ich cały czas z ukrycia, czekając na właściwy moment... I może cały czas ich obserwuje.

Zimny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa Adama. Mężczyzna wymacał dłonią grzbiet schowanego w kurtce pistoletu, co dodało mu odwagi. Nie był bezbronny. Motor również stanowił przydatny element ekwipunku.

Kątem oka dostrzegł Joannę, która zeszła z pojazdu i stanęła tuż obok niego.

- Jesteśmy w tym razem... - zwrócił się do niej. - I to chyba najwyższy czas, byś powiedziała mi wszystko, co wiesz.
 
Ombrose jest offline