Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2013, 03:42   #39
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
- Śpij spokojnie człeku. Helvgrim żegnał się szybko ze zmarłym nieznajomym, nie było na to wiele czasu, nocna straż miejska była w pobliżu. - Wybacz że nie mogliśmy ci pomóc. Kontynuował słowa do martwego mężczyzny. - Ułóżmy go na plecach... niechaj patrzy w gwiazdy podczas swej ostatniej podróży. Helv mówił szeptem do Hansa. Szczerze było krasnoludowi żal nieznajomego... śmierć w brudnym i cuchnącym zaułku, do tego z ręki jakichś podrzędnych bandziorów... to nie było godne pożegnanie dla kogoś kto ostatnim tchnieniem postanowił dać przestrogę dwóm obcym jakimi byli dla niego przecież Helvgrim i Hans.

- Każda część naszego życia jest jak słońce na niebie, ale dziś cień zstąpił na nas mości Hahenzolern... na nas i tego biedaka. Sverrisson mówił do Hansa lecz wzrok wbijał w medalion który to umierający wcisnął mu do dłoni. Po chwili złoty krążek znalazł już swe miejsce w kieszeni krasnoludzkich spodni. Helvgrim postanowił skierować swe kroki do karczmy Krępego... nie było daleko do tej spokojnej przystani a khazad znał dobrze drogę która do ów karczmy prowadziła. Teraz bez rannego mężczyzny łatwiej było poruszać się po ulicach, jednak ze względu na zaalarmowaną straż, krew na odzieży Helva i Hansa oraz późną porę, szanse że zostaną zatrzymani przez uważną milicję, były spore.

- Musimy być uważni niczym niedźwiedź przy bartni... gwardziści są czujni w Grunheim, jak żeś przy bramie zauważył herr Hans. Idźmy do Krępego on nas ukryje. Jest nam to winien. Pójdźmy tędy. Sverrisson skinął na wprost i puścił się biegiem w głąb ciemnej alejki. Krasnoludzki zmysł orientacji nie pozwalał mu się zgubić, ale jaka szansa była na to że za rogiem czeka na nich patrol straży... tego nie wiedział nikt. Jednak pewnym było że jeśli ich złapią to w żaden sposób nie wykręcą się z tego co się stało. Nikt nie bedzie słuchał, obcych, nic nie znaczących podróżników, takich bez znajomości i zasobnej sakiewki. Jedyny ratunek był w ucieczce, jak najdalej od ciała pechowego powiernika tajemniczego medalionu który teraz rozgrzewał udo biegnącego khazada. Czy metal był rzeczywiście ciepły czy tylko umysł Helva płatał figle wybujałej wyobraźni górala? Orzec trudno... fakt był jednak taki że Sverrisson nie przestawał myśleć o medalionie. Czuł że musi zrozumieć zagadkę z nim związaną, w ten czy inny sposób. Miał już pewne pomysły, wpierw jednak on i Hans musieli znaleźć się w bezpiecznym miejscu, przy szklanicy złotego płynu i w pobliżu ciepłej pościeli.

Krasnolud biegł i biegł... był znacznie szybszy niż większość krasnoludów, niż większość ludzi, niż niejeden spiczastouchy elgi. Choć nogi khazada nie były już takie mocarne jak jeszcze rok temu, zaraz przed zajściem w tunelu w pobliżu Faulgmiere, gdzie ładunek prochowy rozerwał na strzępy filar podtrzymujący sklepienie, a spadające głazy zgniotły nogi krasnoluda na miazgę. Szczęściem, zielarka Saskia, uratowała kończyny wytrzymałego biegacza, dzięki swym maściom i ziołom. Teraz Helvgrim odsadził biegnącego z nim Hansa o kilkanaście metrów... postanowił więc zatrzymać się i odsapnąć oraz trzymać równe tempo z człowiekiem. Trochę zaskoczył Sverrissona fakt że Hohenzolern tak dobrze się trzymał i że starał się utrzymywać równe tempo biegu. Widać Młody, jak mówił o sobie Hans, potrafił wiele, może więcej niż sam przypuszczał. Krępy wojownik z Azkrah miał co raz to lepsze zdanie o niedawno poznanym człowieku. Jeszcze nigdy nie dzielił tak wiele z kimś kogo znał jedynie jeden dzień. Co zatem kryła dalsza przyszłość... to wiedzieli jedynie wszechwiedzący bogowie.
 
VIX jest offline