Wątek: [AMA]CyberCore
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2013, 13:34   #9
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
- *Shto za czort...* - Wydukała przestraszona, oglądając kreaturę. Czuła się jakoś, ociężale. Jak gdyby wszelkie wczepy i zammienniki dodały jej niepotrzebnej wagi. Zaczęła się cofać w tył, powolnie i nie spuszczając z oka maszkary nawet na moment, jednak każdy krok był niepewny i chwiejny, aż potknęła się o coś i wywróciła się jednak nie upadła tylko z powrotem wylądowała w pionie, ale i tak nie przestała się cofać, teraz to już pełzła, a przynajmniej tak myślała.

Postać stała spokojnie w miejscu, przygarbiona i zapatrzona w własne buty. Rosjanka zaczęła odnosić wrażenie, że gdzie się nie oddali, to i tak nic się nie zmienia. Ilość wolnej przestrzeni przytłaczała ją.

- Hmm? - mruknął tylko spokojnie gargulec, a dźwięk ten był wyłącznie echem.

Z jakiegoś powodu system Nikity w ogóle nie identyfikował jego obecności.

Jednak wiedziała, że tam jest, i jak się nazywa.

Oddech rosjanki od razu przyspieszył, odruchowo chciała wprawić swe mięśnie w drgania, by pomogło to w ucieczce. Ale dokąd ona miała uciekać!?

- Czego chcesz...Gargulcu... - Nazwała istotę instynktownie, a jej ruchy stawały się coraz wolniejsze.

Stworzenie przekręciło głowę. Milczało przez chwilę po czym odezwało się.

- Chcę... - Zamilkł.

- ZOSTAW MNIE! - Wrzasnęła przerażona Nikita, machając rękoma i nogami jakby to miało w czymś pomóc.

- Czemu? - w przestrzeni rozeszło się pytanie. Kreatura obróciła się w miejscu do góry nogi. Tak po prostu. - Czemu się boisz? Jaki masz powód? - Puste ślipia wpatrywały się w rosjankę.

Nikita nie odpowiedziała, tylko zaczęła machać rekoma jakby chciała odpłynąć, lub odlecieć jak najdalej od kreatury. Było to jednak conajmniej daremne.

- Nie wiem... - Z jej srebrnych ocząt zaczęły sączyć się łzy. Nie przestawała wierzgać ani na chwilę.

Gargulec przytaknął czemuś.

- Właśnie. Właśnie dlatego nie jesteś w stanie nic zrobić. - stwierdził - Nie mając powodu nie masz celu. Dokąd chcesz uciec, jeżeli nie masz po co uciec, Nikito? - głos stworzenia wydawał się niezwykle spokojny. Przyjemny wręcz, mimo jego koszmarnego, groteskowego wyglądu.

- Obudź się... obudź się głupia suko... - Zaczęła się szczypać po rękach, nie wierząc w to co się dzieje dookoła. Sprawiała sobie tylko ból. Chlipiąc głośno, rozejrzała się wokół... czerń, albo biel.? Nawet tego już nie wiedziała. Jej ciśnienie nie zmalało ani trochę. - Dlaczego mi to robisz... - Wyszeptała ledwo, zapłakana rosjanka.

Gargulec nagle pojawił się przed nią. Spoglądał prosto w oczy, swoją pustą czaszką o przedziwnym kształcie.

- Kim jesteś, Nikito? - spytał. - Kto cię krzywdzi? Jak? Jesteś przyczyną, czy powodem? Czynnikiem czy efektem? Hmm...? - echo słów Gargulca rozbrzmiewało w bezkresie. - Co robisz w konspekcie...?

Wizja zaczęła powoli gasnąć, zapadać w mrok jak gdyby źródło światła zanikało, im bardziej pragnęła stąd uciec, tym mniej z otaczającej ją przestrzeni widziała.

- Ja...ja... - wycedziła ledwo, patrząc w puste oczodoły. Nie chciała patrzyć na oblicze potwora, ale nie mogła przestać. Dlaczego? Jej piąstki zacisnęły się, po czym wzięła zamach. Powolny i to bardzo, jednak z dzikim wrzaskiem chciała roztrzaskać czaszkę gargulca.

Gdy tylko w jej myśli pojawiło się postanowienie uderzenie stworzenia, wizja stała się tak widoczna, jak na samym początku jej posiedzenia. Gdy jej dłoń zetknęła się z czaszką, nic się nie stało. Nie uwolniła się żadna energia kinetyczna. To tak, jakby przyłożyła rękę do zimnej ściany.

- Czemu robisz rzeczy bez powodu....jednak znajdujesz się tutaj? - pytał wciąż zafascynowany Gargulec. - ....Nikita...Nikita...Ni...Ki...Ta.... - imię Rosjanki zaczęło wędrować po całym pomieszczeniu echem. To Gargulec je wyszeptywał. Wiedziała o tym, jakby było to oczywiste, choć nawet nie otwierał ust.

Kravhcenko cofnęła dłoń, zaczęła cała drżeć. Łzy nie przestawały płynąć, nigdy wczesniej nie była tak przestraszona, tak bezsilna. Istota jednak zadała poważne pytanie, na które nie znała odpowiedzi.

- Szukam... cały czas szukam powodu...- Skryła twarz w dłoniach zanosząc się płaczem.

Mówiąc w prost zaczęła beczeć, niczym dziecko które obtarło sobie kolano. Jednak ten płacz przypominał wrzask gniewu i bezsilności. Uniosła głowę ponownie wbijając wzrok w oblicze gargulca.

- Czym... jesteś?! - Warknęła przez łzy.

Nie odpowiedział.

Tą odpowiedź Nikita odczuła. W sobie, znalazła wniosek. "On jest Gargulecm". To było wszystko co mogła sobie uświadomić. Ta odpowiedź wydawała się zbyt pusta w treść. Jednak pełna, ukończona. Jak gdyby nie było w niej nic więcej.

Płacz rosjanki zdawał się być jedyną obecną tutaj rzeczą.

Przez długi, długi czas kreatura po prostu stała przed Nikitą, przygarbiona, przyglądając się jej płaczu.

- ...Dlaczego...? - powiedziała w końcu. - ...Z jakiego powodu szukasz powodu...? - rozbrzmiało następne pytanie. - Nie miałaś chyba powodu aby znaleźć się tutaj, jednak się znalazłaś, prawda? - stwierdził. - Hmm...jeżeli pomogę ci znaleźć powód...przestaniesz płakać...?

- Pomóż mi... - Wypaliła ni stąd ni zowąd uwieszając się na kreaturze, jakby przestała przerażać ją aparycja gargulca. Pociągała raz co raz nosem jak dziecko.

Stworzenie nie ruszyło się z miejsca. Zamiast tego, zaczęło nucić.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=HHri_BhgnI8
[/media]

Prostą i uspakajającą melodię. Zaskakująco, nie była ona echem. Była to melodia która wychodziła z jego ust. Echo jednak również się pojawiło.

- Czym jest to, czego tak naprawdę szukasz? Cel? Przyszłość? A może wiedza? - zapytało. - Czego brak cię zgubił? W czym znajduje się się twoja siła, której nie możesz uwolnić...?

- Zgubił? Czego brak mnie zgubił... - Nikita uniosła głowę, ale kreatura zdawała się jakaś wyższa niż przedtem. Coś był nie tak, Nikita spojrzała po swoich dłoniach, były małe. Miała już nie płakać, lecz łzy ponownie napłynęły do jej oczu. Nawet się nie zroientowała jak powróciła do swej postaci sprzed wielu lat.

- *Mama...MAMAA* - znów zaczęła beczeć, już jako mała dziewczynka. Rzeczy które się wyprawiały w tym miejscu wykraczały daleko poza granice zdrowego rozsądku. Płacząc przecierała oczka swymi małymi rączkami.



Chcesz uratować to dziecko? Nic dziwnego.

...O...Jin...

Dofinansuję, bez obaw. Sprzedaj mi swoją firmę.

Co jest ważniejsze?



Pomogłabyś mojej firmie robiąc w PMC a nie na własną rękę.

Masz wygrać w tym turnieju, dla swojej mamusi....


- Czy robisz to czego pragniesz, czy to, co musisz? - zapadło kolejne pytanie. - Co jest ważniejsze? Bezpieczeństwo innych czy zdobycie własnej świadomości?

Mała Nikita nagle przestała płakać i przemówiła swym już dorosłym głosem.

- Robie to czego pragnę i muszę to robić, i poprzez zapewnianie beżpieczeństwa innym, zdobywam własną świadomość. - Odpowiedziała hardo, patrząc na gargulca spodełba

- Na pewno jesteś w stanie ich bronić? Kto obroni ciebie. - Spytał Gargulec odpływając w bok.

Dziewczyna zobaczyła sylwetkę w cieniu, nie była to męska sylwetka, silna, wielka...ale bez żadnych cech.

Mogę ci wszystko wyjaśnić...

nawet miała kiedyś romans z Oyabun

Nie masz nawet tyle wartości

Ponoć Aurora rzuciła swoją córką przez ścianę podczas kłótni.

Słyszałem, że ojcem Katyushy był wojskowy. Może i my mamy szanse u nadzianych?


- Kto będzie bronił ciebie, gdy zostaniesz bezsilna...?

- A kiedy stanę się bezsilna gargulcu? - Wzruszyła ramionami. - Wystarczy do tego nie dopuścić... ale masz rację... kto obroni mnie? Tego nie wiem... i ty też nie. - Wskazała palcem na kreaturę.

Stwór przytaknął kiwnięciem głowy.

- Nie mam powodu, aby wiedzieć. Choć ta wiedza jest w konspekcie. Więc jest i w tobie. - stwierdził. - Bezilność przejawia się wtedy, gdy nie jesteś w stanie stwierdzić, o co walczysz i dlaczego. Motyw jest wszystkim, co rodzi determinację. - poinformował dziewczynę.

- Moja matka chce zmieść z powierzchni ziemi sierociniec, chyba że wygram w tym durnym turnieju. Czy to nie jest odpowiednia motywacja? Choćby to był zwykły szantaż. Te dzieci nikomu nic nie zrobiły, dlaczego miałyby cierpieć z powodu czyiś chorych ambicji? - Stwierdziła Nikita podpierając dłonie na biodrach. Kątem oka spojrzała na tajemniczą sylwetkę która przed chwilą się zjawiła, co więcej była nie do zidentyfikowania.

- Już mnie złamałeś, jeśli to był twój cel... gratuluje... - Dorzuciła z pogardą.

- ...hm... - Gargulec przyglądał się swoim butom w zadumie. W zastanowieniu. - Co ma do tego...przypadkowy sierociniec?...Jaki jest w tym powód...?

...gdy ludzie zobaczą, jak chociażby BYLI pracownicy są tak dobrzy?

Czaszka nachyliła się pod nieprawdopodobnym kontem. - Czy spostrzegasz własne otoczenie? Kwestionuj powierzchowność.

Dlaczego mi nie mówisz wszystkiego?

Nikita odkąd pamiętała musiała walczyć... od małej walczyła o to by matka poświęcała jej więcej czasu, jako nastolatka już zaczęła się szkolić na żołnierza... albo raczej morderczyni. Gdy wstąpiła w wiek dorosłośći walka była jedynym co znała. A ż w końcu wychodowała w sobie coś na kształt “Radości z bitew”. Sama siebie oszukiwała do tej pory że zbędna walka jest głupia, ogólnie zbędną. Jednak ta adrenalina, widok wroga zakrwawionego u swych stóp, sprawiał że czuła iż żyła.

- Moje otoczenie... - Rozejrzała się dookoła. - Moje otoczenie jest jakie jest... a co do kwestionowania. Uczono mnie by tego nie robić. - Nikita nim się spostrzegła była już nastolatką, odzianą w standardowy mundur Whitelight.

- Skoro nie mogę kwestionować... skąd mam wiedzieć co jest dobre a co złe? - Zapytała bardziej siebie niż gargulca.

- Właśnie złamałaś tą naukę. - spostrzegł Gargulec. - zakwestionowałaś ją. Skoro już raz miało to miejsce...po co przestawać? - zapytał.

Jestem Raul, witamy w kantynie wojskowej.

Jako Marines, waszym zadaniem jest robić to, co wam każą. Oto nowe zlecenia. Pochodzą z Włoch...



Ja tu tylko wydaję jedzenie. Powiedz, słyszałem, że odmawiasz pracy dla przestępców?

- Czy na pewno nigdy niczego nie kwestionowałaś? - zastanowiła się kreatura. - To nie tak, że nauka jest czymś więcej niż słowem. Ma jednak swój powód. Nie zawsze z pozytywnym skutkiem, nieprawdaż?

- Samo kwestionowanie... kwestionowania jest kwestionowaniem... - Stwierdziła i jakby to dziwne nie brzmiało trochę było w tym racji.

- Pomogleś mi coś zrozumieć gargulcu... - Spojrzała na monstrum z delikatnym uśmieszkiem. - Podziękowałabym ale mało przez ciebie nie postradałam rozumu. Powiedz mi jeszcze. Jaki jest cel twojego istnienia? - Zapytała na koniec, nie zauważając nawet jak ma na sobie pancerz służbowy Red Hood.

- Mój cel...? Ah, tak. - postać była zdziwiona, że stała się celem dyskusji. - Szukam początku bądź końca konspektu. Miejsca, gdzie dodatnie i ujemne nieskończoności łączą się, lub w ogóle nie stykają. Szukałbym tylko końca, ale nawet nie wiem, czy nie chodzę w kółko. Początek też będzie satysfakcjonujący. - stwierdził w końcu Gargulec. - Czuję, że koniec się zbliża.

- Jaka jest twoja definicja końca? Świadomość życia w nicości? Koniec świadomości? Czy może piekło lub jakieś inne bajeczki? - Zapytała ponownie, czując że czas spędzony w takim jakże miłym towarzystiwie dobiega końca.

- Hmm...koniec jest w sumarium. W sumie. tam, gdzie wszystkie nieskończoności zostaną dodane do siebie. Ale to będzie...liczba zero, nieprawdaż? - spostrzegł Gargulec. - Ale zero było też początkiem, a może nic się nigdy nie zaczęło od zera? Hmm...widok początku też by mnie usatysfakcjonował. Ciężej go rozpracować niż koniec. - Gargulec znowu pojawił się przed Nikitą. Tak blisko, jak tylko mógł. - Nie chcę aby koniec był nicością. Tak jak wszystkie arkany i ciebie poproszę. Postaraj się, aby zachować entropię. Aby w nicości coś było.

Za dużo mądrych słów na żołdacki mózg Nikity, jednak jakby nigdy nic poklepała po ramieniu groteskową istotę.

- Staram się jak mogę... - Odwróciła się plecami do Gargulca i rzekła ma pożegnanie. - Bywaj i niedozobaczenia. - Nikita postanowiła się obudzić właśnie w tym momencie... jakoś.

Zlana potem rosjanka, przebudziła się nagle.

- To był sen... tylko sen... - Przetarła twarz, nadal trochę roztrzęsiona. Od razu rzucił się jej w oczy roztrzaskany stolik. To pewnie Kravchenko go rozwaliła przez sen. Mrucząc coś pod nosem, zaczęła sprzątać salonik, ze wszelkich odłamków i tym podobnym. Zaraz po ogarnięciu mieszkania złapała za telefon.

“Dwie wiadomości” ukazywał napis na wyświetlaczu. Paroma przesunięciami palców po ekranie przeczytała treści.

Wiadomość pierwsza.

Cytat:
Raul

Yo Bella! Jutro o 18:00 masz walkę z androidem,

zwie się kotokopia czy jakoś tak. Jako że Cię nie było na miejscu,

Przeczytałem kto ci się wylosował. :3

Daj z siebie wszystko i poślij blaszaka na złom!

Twój ulubiony Włoch, Raul
Kobieta pokręciła głową z dezaprobatą, następnie przeczytała kolejną wiadomość.

Cytat:
Nieznany numer.

Witam Pani Kravchenko.

Mój klient jest zainteresowany Pani usługami w sprawie ochrony.

Jeszcze dzisiaj wieczorem zjawi się w hotelu “Monaco”.

Jako że to jest dość ważna i sławna osobistość, nie chcemy by był niepokojony lub co gorsza zagrożony przez wścibskich reporterów, lub kogoś znacznie gorszego.

Klient specjalnie poprosił o Panią, gdyż reputacja Red Hood stoi na bardzo przyzwoitym poziomie. Jeżeli jest Pani zainteresowana, proszę zjawić się w hotelu o 16:00. Wtedy porozmawiamy o szczegółach.

Z poważaniem, Henry Townsend.
No proszę, kolejne zlecenie? Pewno jakiś celebryta lub polityk boi się o własne bogate dupsko. Ale jeśc i pić trzeba, zwłaszcza że trzeba też opłacić mieszkanie, a forsy ostatno się zrobiło niebezpiecznie mało. Czas było się nieco odświeżyć, ale najpierw... kieliszek! Z szafki na przeciwko lodówki wyciągnęła napoczetą już wódkę. Nalała sobie do kieliszka, ręcę jej się nadal trzęsły jakby miała delirium. Na raz wciagnęła wodę ognistą do przełyku, po czym odkaszlnęła głośno. Czas na prysznic...

Po dokładnym obmyciu się, zawinęła się w ręcznik i wróciła do salonu. Siadając na kanapie, złapała za telefon i odpisała na wiadomość krótko: “Będę tam”. Pieniądz nie śmierdzi, a jak dobrze pójdzie to może będzie tam po prostu stała. No nic, trza było się przygotować.

Postąpiła parę kroków w stronę szafy z ubraniami, rozsunęła je delikatnie ukazując panel. Przyłożyła do niego dłoń. Coś zgrzytnęło, zapiszczało, znowu zgrzytnęło, po czym tył szafy otworzył się ukazując kolejne pomieszczenie. Nikita trzymałą tam swój mały arsenał, który nabyła już dawno temu, a takżę pancerz służbowy Red hood.




Cóż może w detalach brakowało koloru czerwonego, ale spełniał swoją funkcję wyśmienicie. Zwłaszcza że to ma być lekkie zlecenie...chyba. Ale do wzięcia była jeszcze jedna dośc istotna rzecz, bo przecież w razie czego Nikita nie będzie przecież rzucać kamieniami.


Poręczny i lekki pistolet kalibru 50 cal. Ten maluch mieści w magazynku 20 pocisków, zwykle wystarcza by zrobić komuś poważne “ku ku”.
Ubrana w pancerz, pistolet w kaburze, kilka zapasowych magazynków, i czerwony skórzany płaszcz. Sprawidziła jeszcze broń, po czym biorąc legitymację na wypadek potrzeby tłumaczenia się służbą porządkowym. Gotowa już w pełni postąpiła w stronę garażu, by zasiąść na czerwonej bestyjce. Jeszcze jeden szczegół został... okulary przeciwsłoneczne. Może takiego słońca nie było, ale każdy miał potrzebę raz na jakiś czas wyglądać kozacko...
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline