Monique - Nie możliwością jest, żeby Andrew nie wiedział o niczym, więc na pewno oddał je Kevinowi, pytanie tylko czy uczynił to dobrowolnie... Ale dobrowolnie czy nie, to za wiele nie zmienia, kiedy kwitnie się na cudzej pracy. Nie wiem, co powinniśmy z tym zrobić, - zmarszczył z niesmakiem czoło i usta - dawno nie miałem czyjegoś losu w swoich rękach. – powiedział Michael i wysiadł z samochodu.
Ulica była zupełnie cicha, jedynym żywym zaobserwowanym przez Monique stworzeniem był czarny kot przechodzący miękko pomiędzy zaparkowanymi nieopodal samochodami. Jego ślepia - dwa małe, zimne płomienie, zapaliły się w ciemności odbijając światło stojącej dalej latarni. Kot zatrzymał się na chwilę w połowie jezdni i spojrzał na trójkę kainitów stojących przed domem, po czym pobiegł dalej, jakby chciał nadrobić stracony na krótką refleksję czas.
Monique spojrzała na skrzynkę, istotnie była opatrzona nazwiskiem, brzmiało ono McKellen. |