| - O mój Boże. - Wypowiedziała cicho Jeanne zakrywając usta rękoma i cofając się powoli. – On... on...
Nie zdążyła więcej niż powiedzieć gdyż gwałtowny spazm szarpnął jej ciałem. Kobieta pochyliła się do przodu. Kolejny skurcz szarpnął jej ciałem. A wraz z nim pani biolog pozbyła się zawartości swojego żołądka.
Fox, ciągle stojąc nad przewodnikiem, na chwilę spojrzał na rzygającą Jeanne, po czym zapatrzył się na plamę krwi na ścianie. W głowie miał mętlik myśli, na pierwszy plan wybijała się jednak ta, która krzyczała: „Trzeba go było zamknąć w piwnicy!”. Zaklął pod nosem, po czym przemówił do komunikatora nieco innym głosem niż zwykle.
- Przewodnik zabił najstarszą dziewczynę. Miał własną broń, rewolwer. Musiałem go ogłuszyć. – komunikat był prosty, ale kryła się za nim jakaś złość.
Następnie, kompletnie ignorując wszelkie osoby znajdujące się w pomieszczeniu, poszedł upewnić się, czy odgłosy silnika pochodzą od ich pickupa.
- Kurwa - powiedziała Blue, kiedy mózg zabryzgał ścianę i na tyle, na ten moment, ograniczyła się jej inwencja. Odgłos gwałtownych wymiotów spowodował, ze odlepiła się jednak od ściany, z która nawet nieźle była obecnie zgrana kolorystycznie. Podeszła do siennika, ściągnęła z niego koc i przykryła nieżywą dziewczynę. Potem złapała Jeanne za ramię i pociągnęła za sobą.
- Chodź - powiedziała zdecydowanie, wskazując korytarz. Widywała już ludzi w szoku, dyrektywność nieźle się sprawdzała w takim przypadku.
Øksendal dała się poprowadzić niczym małe dziecko. Po drodze raz jeszcze zwymiotowała. Ale na szczęście dla nich obu trafiła na podłogę, omijając buty i ubrania.
Felix dostrzegł nadjeżdżającego pickupa, w którym siedzieli Shade i Wig. Nie zastanawiając się długo, bez słowa udał się po ich ekwipunek, szukając przy tym liny albo czegoś innego, czym można by spętać przewodnika i uniknąć kolejnych problemów.
Nie musiał szukać długo i już po chwili wrócił z wygrzebanym z jakiegoś pełnego rupieci wiaderka sznurem. Powinien się nadać. Wig był już w środku. – Kane został. Dołączy do nas na pustyni, jak pozbędzie się ogona. Shade czeka na zewnątrz. Co mam wziąć? – spytał.
- Zwiąż ćpuna i zanieś go do wozu. Ja będę znosił rzeczy z góry i jak trzeba będzie, zostawię Ci je przy drzwiach. Tak będzie najszybciej – odpowiedział Fox. Nim zdążył się udać na górę, jego uwagę zwróciło wołanie Blue z zewnątrz. Jeanne była w szoku, hakerka szukała jakichś środków na uspokojenie i koca. Felix nie nie miał też zamiaru tracić czasu na przeszukiwanie ich ekwipunku, więc po prostu wziął pierwszą nieprzesiąkniętą krwią szmatę, która nawinęła mu się pod rękę, zwinął ją w kłębek i rzucił do Blue, a także upewnił się, że rzeczy biolożki zostaną wyniesione w pierwszej kolejności. Jeżeli gdzieś są środki uspokajające, to właśnie tam.
Raver zaczął znosić ich sprzęt, upewniając się, by nic ważnego nie zostało w miejscu, do którego nie mieli zamiaru wracać. Oba swoje karabiny oczywiście miał już przewieszone na plecach, rewolwer zabrany przewodnikowi wrzucił do plecaka. Po drodze wpadł na jednego z dzieciaków, sycząc pod nosem. Nie patrzył mu w oczy, jak zwykle zresztą w przypadku dzieci, ale wiedział, że bachory miały przesrane – zapewne dołączą do tysięcy innych, znajdujących się w podobnej sytuacji. Irytowało go to, że nie doskoczył w porę do przewodnika, ale tego już przecież nie naprawi, a podróż z dzieciarnią na pustynię to byłaby katastrofa. I tak już mieli trzech cywili na pokładzie, w tym dwóch niedysponowanych.
Felix wyszedł z domu i załadował ostatnie rzeczy na pickupa, po czym sam wskoczył do wozu.
- To już wszystko - stwierdził, nie mówiąc do nikogo konkretnego. Fox na pewno nie będzie tęsknił za ich byłą kryjówką. W tej chwili liczył tylko na to, że ta w mieście będzie znacznie lepsza, a w zasadzie - że w ogóle będzie kryjówką. Dotychczasowa efektywność przewodnika nie dawała jednak podstaw do optymizmu.
- Przesuń Murzyna, Wig. Musi się tu zmieścić jeszcze Kane, a szkoda by było, gdyby naszemu przewodnikowi się coś stało - mruknął ponuro Raver. |