Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2013, 23:47   #422
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Niedziela, 15 Rova 4708 AR

Zebranie okazała się jedynie formalnością - bohaterowie kasyna i ich nowi towarzysze nie snuli jak na razie wielkich planów a po prostu zajęli się swoimi sprawami.

- Myślę, że możemy użyć figurki kruka do wysyłania wiadomości, Zagraku. I tak - wiem co mam robić i jak. Nie ma obaw. Może i straciłem rękę, ale nadal potrafię rozłupać czaszkę lub dwie jeśli zajdzie potrzeba! - odpowiedział Dojan klepiąc Zagraka po plecach.

- Choć nie mam nic przeciwko dodatkowej ochronie. Bez was pewnie znowu zaczną się burdy, wieść szybko się roznosi. - skrzywił się krasnolud.

~*~

Don spieniężył co mu było niepotrzebne i odwiedził starą wiedźmę, aby uzupełnić swoje zapasy. Choć nazywano ją wiedźmą, Moortika była kobietą w średnim wieku. Daleko jej było jeszcze do zmarszczek, choć co bardziej złośliwi twierdzili, że jej ogromna tusza "wygładza" jej skórę, jak napompowany balon. Tego typu żarty na jej temat szybko jednak ucichły - prawdopodobnie z powodu małej epidemii chorób wenerycznych na nabrzeżu.


Moortika przyjęła Dona z uśmiechem, witając go w progu - akurat robiła porządki na wystawie sklepu.

- Ty wejść, wejść. Mieć wiele dobra dla klienta. - oznajmiła entuzjastycznie z głębokim akcentem południowych regionów Golarionu.

Wiedźma ruszyła do lady, kołysząc koralikami we włosach, i przyjęła zamówienie wojownika.

- Mało! Ty płynąć na wyspę, tak? Mało! Mieć coś specjalnego...! - wyciągnęła spod lady fiolkę z dziwnym fioletowym płynem, po czym szybko schowała ją z powrotem. - Ale cena też specjalna... dać mi włosy swoje, włosy dhampira, potrzebne do wielu wywarów! - wiedźma uśmiechała się wyjątkowo szeroko. Wyjaśniła mu też co robi ten dziwny napój. Oferta była kusząca, a dhampir wiedział, że jeśli odmówi wiedźma może poczuć się urażona.

~*~

Zagrak udał się do portu i do lokalnych tawern, aby znaleźć dodatkową ochronę dla kasyna. Okazało się to aż nadzwyczaj proste - w porcie i tawernach było sporo żeglarzy, którzy stracili dobytek i statki. Zagrak musiał wręcz odpędzać ochotników.


Kapitan test ukrywania: 7 + 4 = 11!
Zagrak test percepcji: 9 + 4 = 13 vs 11! Sukces!

W porcie spotkał jednak kogoś jeszcze... kogoś kogo się nie spodziewał. Kapitan z Irrisen przyglądał się Zagrakowi z daleka, zawsze utrzymując dystans co najmniej 10 metrów. Podążał za krasnoludem aż do kasyna, a potem zniknął krasnoludowi z oczu.

~*~

Jasper, Aether i Elysena zajęli się zakupami i zwiedzaniem miasta.


Odwiedzili również port, gdzie już zacumowany był ich statek, jedyny nowy jaki przypłynął dzisiaj: Latająca Chmura. Chcą się jednak upewnić czy to ten, trójka zaczepiła marynarza ze statku, który zszedł na ląd.

Marynarz zmrużył oczy.

- Aj, mamy zabrać paru na okręt i do wyspy. Czekajta, zawołam kapitana. - mężczyzna podrapał się po głowie.

- Kapitanie Creesy! Ludziska do pana! - krzyknął w stronę okręt i po chwili na ląd zszedł młody mężczyzna z parudniowym zarostem, bujną, brązową czupryną schowaną pod czerwoną chustą i pełnymi ciekawości oczami. Ubrany był w poplamiony, czerwony strój marynarski z nieco czystszym kubrakiem, widać było że dopiero co przypłynęli.


- Dzięki, majtku Kork, możecie wracać do swojej przygody wśród miejscowych rzyci. - skinął do majtka, a ten radośnie odszedł w podskokach

- A więc to was elfy opłaciły za przeprawę? Myślałem, że was więcej, ale trochę za wcześnie jesteście. Przyjdźcie wieczorem, moi ludzie muszą chwilę odpocząć przed kolejnym rejsem. Kazałem przygotować dla nas kolację w mojej kajucie, więc nie przesadzajcie z jedzeniem. Do wieczora! - odparł entuzjastycznie ściskając każdemu z was ręce. - A tak, jestem Kapitan Josper Cressy, do usług. A teraz wybaczcie, obowiązki wzywają! Timir, uważaj na maszt! Jeszcze trochę a wyrzucisz Obasę za burtę! - krzyknął w stronę statku.

~*~

Czas szybko upłynął na przygotowaniach, wieczorem grupa była już gotowa i stała przed statkiem.

- Zapraszamy, zapraszamy. Za mną panowie i panie. - Kapitan Creesy powitał grupę gdy ta wchodziła na pokład.

- Wasze kajuty już czekają. Nie jest to długa podróż, ale powinniście mieć chwilę na drzemkę. Wyruszamy za godzinę, a w międzyczasie proszę za mną. Nasz kucharz przygotował dla nas prawdziwą ucztę! - oblizał się po ustach.

Kajuta kapitana była dość spora. Pełno było w niej map w futerałach, szafek wypchanych ubraniami i przedmiotami codziennego jak i niewiadomego użytku. Kąty kajuty były w stanie względnej, bardziej względnej niż pewnej, czystości. Środek natomiast został skrzętnie uprzątnięty. Stał tam spory stół z wielorakiego rodzaju potrawami, niektóre z nich wyglądały bardzo egzotycznie, jak na przykład plastry tuńczyka w sosie ananasowym czy gęsie jaja z szafranem. Środek stołu, niczym królowa potraw, zajmował pieczony indyk faszerowany indyczymi wątróbkami i żurawiną.

- Proszę, usiądźcie. Jestem bardzo ciekaw co was sprowadza na wyspę. Gwiezdny metal? Pogłoski o mrocznych elfach? Słyszałem, że jesteście właścicielami kasyna, czy to prawda? Skąd przybyliście? Od dawna mieszkacie w Riddleport? - zaczął pytać kapitan.

- Wybaczcie tę ilość pytań, ale od jakiegoś czasu głównie obracam się w tym samym towarzystwie. - machnął ręką wskazując statek, mając na myśli marynarzy.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 04-05-2013 o 23:54.
Qumi jest offline