|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
04-05-2013, 01:19 | #421 |
Reputacja: 1 | - Jasne, sam bym to zaproponował. Jasper poczekał na koniec narady, żeby wysłuchać czy ktoś jeszcze nie ma czegoś do powiedzenia i poszedł do Elyseny i Aethera. Zapytał, czy dobrze im się spało, czy niczego im nie brakuje i czy obsługa dobrze ich potraktowała, po czym pokazał im list Kwavy. - Jeśli potrzebujecie jakichś zapasów, lub chcecie gdzieś pójść z chęcią pomogę. Zróbcie listę rzeczy, które potrzebujecie, to ktoś z personelu pójdzie załatwić sprawunki. Jeśli nie znacie miasta a chcecie sami doglądnąć swoich spraw, chętnie posłużę za przewodnika. |
04-05-2013, 23:47 | #422 |
Reputacja: 1 | Niedziela, 15 Rova 4708 AR Zebranie okazała się jedynie formalnością - bohaterowie kasyna i ich nowi towarzysze nie snuli jak na razie wielkich planów a po prostu zajęli się swoimi sprawami. - Myślę, że możemy użyć figurki kruka do wysyłania wiadomości, Zagraku. I tak - wiem co mam robić i jak. Nie ma obaw. Może i straciłem rękę, ale nadal potrafię rozłupać czaszkę lub dwie jeśli zajdzie potrzeba! - odpowiedział Dojan klepiąc Zagraka po plecach. - Choć nie mam nic przeciwko dodatkowej ochronie. Bez was pewnie znowu zaczną się burdy, wieść szybko się roznosi. - skrzywił się krasnolud. ~*~ Don spieniężył co mu było niepotrzebne i odwiedził starą wiedźmę, aby uzupełnić swoje zapasy. Choć nazywano ją wiedźmą, Moortika była kobietą w średnim wieku. Daleko jej było jeszcze do zmarszczek, choć co bardziej złośliwi twierdzili, że jej ogromna tusza "wygładza" jej skórę, jak napompowany balon. Tego typu żarty na jej temat szybko jednak ucichły - prawdopodobnie z powodu małej epidemii chorób wenerycznych na nabrzeżu. Moortika przyjęła Dona z uśmiechem, witając go w progu - akurat robiła porządki na wystawie sklepu. - Ty wejść, wejść. Mieć wiele dobra dla klienta. - oznajmiła entuzjastycznie z głębokim akcentem południowych regionów Golarionu. Wiedźma ruszyła do lady, kołysząc koralikami we włosach, i przyjęła zamówienie wojownika. - Mało! Ty płynąć na wyspę, tak? Mało! Mieć coś specjalnego...! - wyciągnęła spod lady fiolkę z dziwnym fioletowym płynem, po czym szybko schowała ją z powrotem. - Ale cena też specjalna... dać mi włosy swoje, włosy dhampira, potrzebne do wielu wywarów! - wiedźma uśmiechała się wyjątkowo szeroko. Wyjaśniła mu też co robi ten dziwny napój. Oferta była kusząca, a dhampir wiedział, że jeśli odmówi wiedźma może poczuć się urażona. ~*~ Zagrak udał się do portu i do lokalnych tawern, aby znaleźć dodatkową ochronę dla kasyna. Okazało się to aż nadzwyczaj proste - w porcie i tawernach było sporo żeglarzy, którzy stracili dobytek i statki. Zagrak musiał wręcz odpędzać ochotników. Kapitan test ukrywania: 7 + 4 = 11! Zagrak test percepcji: 9 + 4 = 13 vs 11! Sukces! W porcie spotkał jednak kogoś jeszcze... kogoś kogo się nie spodziewał. Kapitan z Irrisen przyglądał się Zagrakowi z daleka, zawsze utrzymując dystans co najmniej 10 metrów. Podążał za krasnoludem aż do kasyna, a potem zniknął krasnoludowi z oczu. ~*~ Jasper, Aether i Elysena zajęli się zakupami i zwiedzaniem miasta. Odwiedzili również port, gdzie już zacumowany był ich statek, jedyny nowy jaki przypłynął dzisiaj: Latająca Chmura. Chcą się jednak upewnić czy to ten, trójka zaczepiła marynarza ze statku, który zszedł na ląd. Marynarz zmrużył oczy. - Aj, mamy zabrać paru na okręt i do wyspy. Czekajta, zawołam kapitana. - mężczyzna podrapał się po głowie. - Kapitanie Creesy! Ludziska do pana! - krzyknął w stronę okręt i po chwili na ląd zszedł młody mężczyzna z parudniowym zarostem, bujną, brązową czupryną schowaną pod czerwoną chustą i pełnymi ciekawości oczami. Ubrany był w poplamiony, czerwony strój marynarski z nieco czystszym kubrakiem, widać było że dopiero co przypłynęli. - Dzięki, majtku Kork, możecie wracać do swojej przygody wśród miejscowych rzyci. - skinął do majtka, a ten radośnie odszedł w podskokach - A więc to was elfy opłaciły za przeprawę? Myślałem, że was więcej, ale trochę za wcześnie jesteście. Przyjdźcie wieczorem, moi ludzie muszą chwilę odpocząć przed kolejnym rejsem. Kazałem przygotować dla nas kolację w mojej kajucie, więc nie przesadzajcie z jedzeniem. Do wieczora! - odparł entuzjastycznie ściskając każdemu z was ręce. - A tak, jestem Kapitan Josper Cressy, do usług. A teraz wybaczcie, obowiązki wzywają! Timir, uważaj na maszt! Jeszcze trochę a wyrzucisz Obasę za burtę! - krzyknął w stronę statku. ~*~ Czas szybko upłynął na przygotowaniach, wieczorem grupa była już gotowa i stała przed statkiem. - Zapraszamy, zapraszamy. Za mną panowie i panie. - Kapitan Creesy powitał grupę gdy ta wchodziła na pokład. - Wasze kajuty już czekają. Nie jest to długa podróż, ale powinniście mieć chwilę na drzemkę. Wyruszamy za godzinę, a w międzyczasie proszę za mną. Nasz kucharz przygotował dla nas prawdziwą ucztę! - oblizał się po ustach. Kajuta kapitana była dość spora. Pełno było w niej map w futerałach, szafek wypchanych ubraniami i przedmiotami codziennego jak i niewiadomego użytku. Kąty kajuty były w stanie względnej, bardziej względnej niż pewnej, czystości. Środek natomiast został skrzętnie uprzątnięty. Stał tam spory stół z wielorakiego rodzaju potrawami, niektóre z nich wyglądały bardzo egzotycznie, jak na przykład plastry tuńczyka w sosie ananasowym czy gęsie jaja z szafranem. Środek stołu, niczym królowa potraw, zajmował pieczony indyk faszerowany indyczymi wątróbkami i żurawiną. - Proszę, usiądźcie. Jestem bardzo ciekaw co was sprowadza na wyspę. Gwiezdny metal? Pogłoski o mrocznych elfach? Słyszałem, że jesteście właścicielami kasyna, czy to prawda? Skąd przybyliście? Od dawna mieszkacie w Riddleport? - zaczął pytać kapitan. - Wybaczcie tę ilość pytań, ale od jakiegoś czasu głównie obracam się w tym samym towarzystwie. - machnął ręką wskazując statek, mając na myśli marynarzy. Ostatnio edytowane przez Qumi : 04-05-2013 o 23:54. |
05-05-2013, 00:48 | #423 |
Reputacja: 1 | - W Riddleporcie mieszkam od urodzenia. Mój ojciec był marynarzem, jak ty. Niedawno faktycznie zostaliśmy wspólnikami w kasynie. Interesy zaczęte jeszcze przez naszego poprzednika zmusiły nas do wyjazdu na wyspę, a przez to cholerne tsunami mieliśmy problem ze znalezieniem transportu. Dobrze, że znaleźliśmy ciebie, kapitanie bo szukalibyśmy jak dzieci we mgle jeszcze latami. Wyciągnął z plecaka flaszkę zabranego z kasyna rumu. - Takiego posiłku nie godzi się jeść na sucho. |
05-05-2013, 16:08 | #424 |
Reputacja: 1 | ― Coś bardzo jesteś ciekawy ― wtrącił się Zagrak nieprzyjaznym tonem, kierując swe słowa do kapitana. ― Ty, Jasper, lepiej nie mów za dużo. Jeszcze wypaplasz coś ważnego, a to tylko jacyś zawszeni marynarze, nie musimy się z nimi zaprzyjaźniać. Krasnolud był w bardzo złym nastroju odkąd dostrzegł w mieście pirata z Irrisen, nie wspominając już o wszystkich innych zmartwieniach, które miał na głowie. Ogarnęło go coś w rodzaju bolesnej nerwowości ― nie wiedział do końca dlaczego, ale nie mógł wyzbyć się myśli, że popełnia jakiś błąd. Nie ufał ani Creesiemu, ani elfom, które go najęły, toteż spoglądając na drogie przysmaki na stole, nabrał dość absurdalnych podejrzeń, że mogą być zatrute. Choć wiedział, iż najprawdopodobniej tak nie jest, stracił całkiem apetyt. Stuknąwszy kilka razy widelcem o talerz w zamyśleniu, odłożył go i wstał od stołu. ― Muszę... złapać trochę świeżego powietrza ― powiedział, nawet nie starając się zabrzmieć przekonująco. Wydostawszy się z kajuty kapitana, oparł się o barierkę i spojrzał na port. Najchętniej wyruszyłby już teraz, aby nie marnować czasu, ale skoro mają czekać godzinę, pomyślał, że mógłby zajrzeć po raz ostatni do kasyna. Wahał się jednak trochę i przez chwilę tylko stał, wypatrując czegokolwiek podejrzanego w okolicy. |
06-05-2013, 23:20 | #425 |
Reputacja: 1 | Elysena obrzuciła wygłodniałym wzrokiem stół. Nie dało sie nie zauważyć, że ślinka ciekła jej na widok tego jadła, jakby co najmniej głodowała od tygodnia. Pomiarkowała się jednak, najpierw oglądając wszystkich towarzyszy i nawet poczekała, aż któryś z nich pierwszy przejmie inicjatywę i nałoży coś na swój talerz. Nie pomagał jej w tym imp, którego złośliwe, a czasem głupawe komentarze mogły być na dłuższą metę męczące. Umilkł dopiero, kiedy kobieta podała mu coś do zjedzenia. Już miała zająknąć się w reakcji na nawał pytań ze strony kapitana, kiedy mężczyźni przejęli temat rozmowę, wybawiając ją z opresji. Osobiste informacje na temat Jaspera zarejestrowała niczym archiwista z piórem w reku. Reakcja buńczucznego krasnoluda jak zwykle nie przypadła jej do gustu. Ten był nieufny, zbyt nieufny. Jego odejście od stołu sprawiło, że odetchnęła głęboko. Po tym uśmiechnęła się szeroko do Jaspera, starając się o jak najprzyjaźniejszy wyraz twarzy, co w jej przypadku było trudne, ponieważ zazwyczaj wyglądała, jakby ze wszystkich szydziła. - Do tego miasta przybyłam całkiem niedawno. Możesz opowiedzieć mi o tym tsunami? Nigdy o czymś takim nie słyszałam...- powiedziała szczerze. |
07-05-2013, 12:49 | #426 |
Reputacja: 1 | Wyglądało na to, że dla Moortiki był równie dobrym klientem, co źródłem interesu. Przez chwilę zastanawiał się, czy ktoś nie opłacił jej, żeby dobrała się do jakiejś jego części. Z magią wolał uważać i nie ufał jej w pełni, ale prawie nikt nie wiedział gdzie robił zakupy swoich specjalnych trików z rękawa. - Kiedyś przez kobiety wpakuję się w kłopoty, z których nie dam rady się wykaraskać, ale myślę że nic się nie stanie, jeśli się zgodzę na małe strzyżenie, ostatnio i tak włosy mi nieco za bardzo odrosły. - Puścił oko do kobiety, która potrafiła uciszyć niewygodne plotki na swój temat lepiej niż niejeden polityk lub prawnik. Nie mógł odmówić takiej ofercie. Zawartość flaszki mogła go kiedyś wyratować z ogromnych opresji albo pozwolić uciec z miasta, gdyby zaszła taka konieczność i to daleko. Miał nosa z zajęciem się swoimi sprawami i sprawunkami z samego rana. Zdawało się że wydarzenia znowu nabierają tempa, statek miał być już wieczorem. Dhampir wykorzystał więc resztę dnia rozsądne, na spaniu, zamknął okiennice i rozkoszował się półmrokiem sypialni jak i kilkoma godzinami snu, jakie udało mu się złapać. Przed wyjściem na statek, zajrzał do kuchni jeszcze po nieduże zapasy, nie był pewien, czy w ferworze przygotowań, ktoś o tym pomyśli. Statek wydawał się całkiem sensowny, a na pewno wystarczający na podróż na niedaleką wyspę. Z kolei kolacji, a właściwie uczcie, jaka ich przywitała, nie mógł nic zarzucić. Z czystej ciekawości skosztował jaj, ale skoncentrował się na indyku i wątróbkach. Wolał zdecydowanie mięsno krwawą dietę. - Skąd? Z okolic Riddleport, chociaż można powiedzieć że mieszkam tu już na tyle długo, że jestem stąd. - Spokojnie powiedział dhampir i napił się nieco rumu przyniesionego przez Jaspera. Zastanawiał się jak zniesie morską podróż. Do tej pory pływał głównie na łodziach i w samym morzu. Pierwszy raz miał płynąć statkiem.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
14-05-2013, 21:22 | #427 |
Reputacja: 1 | - Wspaniale! Tak, tak, dobra to oferta!- wiedźma uśmiechnęła się szeroko i zabrała się za ścinanie włosów. Nie chciała jednak tylko włosów z głowy. Kazała wojownikowi zdjąć ubranie, choć pozwoliła mu zachować bieliznę, i odcinała kawałki włosów z różnych części ciała - spod pach, z klaty, z nóg, i tak dalej. Ułożyła na biurku kilka kupek włosów, poukładanych wedle miejsc z których je odcięła, i wręczyła Donowi eliksir. - Możesz już iść, tak? To wszystko, tak? ~*~ Kapitan wsłuchiwał się uważnie w słowa grupy, choć lekko się skrzywił słysząc krasnoluda. Jasper test dyplomacji: 13 + 10 = 23 vs 18! Sukces! Kapitan Josper Creesy Neutralny -> Przyjacielski - Bah, o tsunami każdy szczur może ci powiedzieć w Riddleport! - parsknął kapitan, z wyraźnie lepszym humorem. Podejrzewaliście, że winę za to ponosi rum, którego nalał sobie obficie. - Znam dużo, dużo ciekawszą historię! O wyspie do której płyniecie! - uśmiechnął się szeroko, szukając zainteresowania na twarzach grupy zmierzającej na wyspę. - Przed przybyciem osadników na wyspę, było to leże potężnej syreny: Virashi. Półkobieta, półptak - Virashi sprzymierzyła się z ognikami przebywającymi na wyspie, zajmując ją całą dla siebie. Wtedy jednak przybyli osadnicy, a wraz z nimi Yaris. Młody, energiczny, charyzmatyczny mężczyzna szybko przykuł oko Virashi. Choć wydaje się to niemożliwe, dwójka zakochała się w sobie. Dzięki temu przymierzu, osada na wyspie mogła spokojnie się rozwijać... ale nie każdemu było w smak te plugawe przymierze. - kapitan pomachał ostrzegawczo palcem. - Ludzie wszczęli rewoltę, nie mieli zamiaru żyć w ciągłym strachu przed syreną, w ciągłym zniesmaczeniu plugawymi praktykami Yarisa. Znaleźli leże syreny i ukrócili ją o głowę. W tym samym czasie, zrozpaczony i bezsilny Yaris zrzucił się z jednej z tamtejszych latarni. Ludzie wiwatowali i cieszyli się przez wiele dni... do czasu. - zakończył srogo. - Virashi, zrozpaczony, zagniewana - powstała ze zmarłych jako widmo i rzuciła potężną klątwę na wyspę i jej mieszkańców. Cokolwiek posadzili osadnicy - umierało, jedzenie psuło się po paru godzinach, ludzie zaczęli chorować. Wielu wtedy zginęło, jeszcze więcej uciekło. Choć podobno paru zostało... smutna to historia, ale każda miłość tak niestety się kończy... - dodał wzdychając głęboko. ~*~ Sabotażyści test skradania: 6 + 8 = 14! Zagrak test percepcji: 11 + 4 = 15 vs 14! Sukces! Zagrak był zniesmaczony pytaniami kapitana i reakcją swoich przyjaciół. Ostatnio wiele rzeczy go irytowało. Pogrążony w swoich myślach, o mało co nie zauważył czwórki podejrzanych marynarzy... podeszli oni bliżej do dwójki strażników obok masztu z butelką rumu i... trach! Dwójka strażników leżała już na deskach statku. Do czwórki dołączyła kolejna dwójka, ciągnąc ze sobą dwie beczki. |
14-05-2013, 21:41 | #428 |
Reputacja: 1 | Zagrak spojrzał na napastników z niedowierzaniem — coś mu mówiło, aby był ostrożny, ale nie był pewny, czy jego przeczucia okażą się prorocze, a już na pewno nie spodziewał się, iż ziszczą się tak prędko! Obrzuciwszy wzrokiem grupkę ludzi, stwierdził, że nie warto ryzykować samotnego starcia z czterema marynarzami, a z sześcioma miałby już bardzo marne szanse, nawet jeśli nie są oni dobrymi wojownikami. W takim razie pozostało mu tylko jedno; wyciągnął topór i podszedł z powrotem do kajuty kapitana, otwierając drzwi do niej akurat, by usłyszeć zakończenie jakiejś historyjki o miłości. — Przestańcie pierdolić o głupotach i chodźcie na zewnątrz — powiedział z progu. — Jest jakieś zamieszanie, możliwe, że mamy intruzów na pokładzie. |
14-05-2013, 22:32 | #429 |
Reputacja: 1 | Kobiety, kłopoty, to i to na k. Tego typu myśli naszły dhampira w trakcie słuchania opowieści o Yarisie i Virashi. Nie był pewien czy o to właśnie chodziło, wysepka nie była wielka i sama bliskość morza mogła wpływać na zdrowie mieszkańców i zasiewów, ale równie prawdziwa zdawała się historia o potężnej zjawie. Nie mógł zaprzeczyć w żaden sposób temu, że światy żywych i umarłych się przeplatają, był na to żywym dowodem. Dywagacje wojownika na pokrętne tematy przerwał krasnolud z wieściami o prawdopodobnych intruzach. - No to biegiem. - Don poderwał się i ruszył na zewnątrz, w biegu wyciągając tasak i rozglądając się na boki w wieczornym półmroku.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
17-05-2013, 19:31 | #430 |
Reputacja: 1 | Elysena patrzyła przez chwilę nieobecnym wzrokiem na kapitana, kiedy zakończył swoją historię, jakby dogłębnie wcieliła się w myślach w postać Virashi. Nawet powrót krasnoluda nie zdołał wyrwać jej z zadumy. Dopiero, kiedy Don powstał z miejsca matowy wyraz oczu znowu rozbłysł szaleńczym blaskiem. - Z kim mamy do czynienia, brodaty przyjacielu?- zapytała o napastników, z uśmiechem od ucha do ucha. Wstała z miejsca i kierowała się za mężczyznami, żeby nie narazić się na nieoczekiwany atak. |