Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2013, 12:38   #9
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Gerlach Bûcheron siedział oparty w fotelu przed biurkiem na którym, gdyby było to jeszcze te dwieście lat temu, piętrzyłby się mur z dokumentacji medycznych, wniosków, recept i szeregu innych papierów na które nie miał najmniejszej ochoty. Z postępem technologicznym, miał wszystko na dwóch wyświetlaczach. Jedyne czego teraz chciał to wyjść, porozmawiać z którąś z pielęgniarek, albo zobaczyć czy jakaś nowa twarz pojawiła się w ambulatorium... Nie bez powodu jeszcze z dawien dawna nazywali go Chien, ksywka, wyróżnienie i przekleństwo w jednym zależy kogo usta to słowo opuszczało.

Monotonię bezkresu papierkowej roboty przerwał komunikat kapitana którego zbytni entuzjazm irytował lekarza. "Naprawdę będę mus... zaraz, nie podoba mi się ten sy..." Podążał myślami marszcząc brwi kiedy wtrącił się głos SI oznajmiający o ataku. Zdążył się tylko chwycić biurka kiedy pokładem wstrząsnęło uderzenie.

- Kurwa mać.. - wysyczał przez zęby i nie czekając na rozkazy 'Kpt. Idioty' pochwycił awaryjną apteczkę stojącą w jego gabinecie i wybiegł do ambulatorium krzycząc rozkazy. Spodziewał się rannych. Ubrani na biało i niebiesko ludzie zaczęli chwytać sprzęt kiedy okrętem wstrząsnął drugi wybuch, a za nim leciały rozkazy o ewakuacji. Zatoczył się na regał z medykamentami. Wszystko zdawało się dziać w spowolnionym tempie. Przerzucając apteczkę przez ramię pomagał wstać jednej z pielęgniarek opierdalając jednocześnie ciemnoskórego jegomościa. Chwilę później był poza ambulatorium i wpychał kogoś do kapsuły widząc, że było tam już o kilka osób więcej niż być powinno uderzył w awaryjne zamknięcie i start kapsuły z wnętrza statku. Potem słyszał jak coś wybuchło w hali po prawej zarzucając go na lewo w kierunku jeszcze otwartej kapsuły. Ratując się przed upadkiem chwycił kogoś za dłoń pociągając rzeczową postać w chaosie za sobą. Upadli w momencie kiedy ktoś zamykał gródź. Parę sekund później i prawdopodobnie zostaliby na statku.

Nie wiedział kiedy zajął miejsce w fotelu, nie był nawet świadomy zapinania pasów. Czas zdawał się zatrzymać w miejscu na ułamek sekundy by nagle przeskoczyć w przód. Przeciążenie podczas wchodzenia w atmosferę planety, gorąco, duszno potem uczucie spadania. Uderzenie, pierwsze, chwile potem drugie, przez głowę przesunął mu się niewyraźny obraz czegoś, nieba? ..potem była tylko cisza i ciemność.

* * *

Pierwsza rzecz która przebiła się do jego świadomości to odgłosy jakiś kłótni... jacyś ludzie, sprzeczający się, mówiący... głosy mieszane z lekko stłumionym odgłosem wystrzałów z broni palnej... Odgłosy walki były właśnie tym co go całkowicie przebudziło. Nie wiedział jak długo był nieprzytomny, ani dlaczego nie zdecydowano się go obudzić. Nie byli na jakiejś cholernej wycieczce przecież... Otwierając oczy przywitało go wnętrze lekko powyginanej kapsuły ratunkowej. Dłoń odruchowo powędrowała do kabury odpinając ją i wyciągając pistolet. Drugą zdejmując maskę i odpinając klamry pasów. Wstając rozejrzał się po zebranych trzymając broń w pogotowiu. Cholerny ból głowy był prawdopodobnie jawnym efektem skoków ciśnienia. Stał tak w ciemnozielonym mundurze oficerskim z widocznymi kilkoma baretkami spod założonego na mundur rozpiętego białego fartucha lekarskiego. Jak by tego było mało, stetoskop opięty na szyi dodatkowo zdradzał jego specjalizację.

- Porucznik Gerlach Bûcheron, mówcie mi Chien. - powiedział opierając się ręką i wodząc wzrokiem po zebranych - Imię, nazwisko, stopień, przydział, chce wiedzieć fakty, jakie mamy straty i czemu nikt mnie kurwa nie obudził? - mówił spokojnie rozkazującym tonem sięgając po jeden z hełmów taktycznych.
 
Dhratlach jest offline