- Przyszłaś się pastwić? - Mruknęła tylko nie drgajac ani o centymetr, siedziała ze zwieszoną głową patrząc w podłogę.
Aurora obejrzała się na telewizor.
- Miałaś wygrać. Teraz nikt mu nie dowiedzie, że jest w błędzie. Andoridzi za przywódców...czy to koniec dla ludzkości? - zapytała siebie samą, wzdychając lekko. - ...Jesteś wolna. Wpłaciłam kaucję. Ale nie chcę cię więcej widzieć.
- Dlaczego mnie okłamałaś? Dlaczego mi nie powiedziałaś, że Blue jest moim ojcem? - Uniosła nieco głowę by spojrzeć na matkę.
- To tym się przejmujesz w takim momencie? - spojrzała na Nikitę ostro. - Blue devil...to bezwartościowy morderca i pedofil...gdybyś go znała, i tak nie chciałabyś go za ojca.
- *Harashooo* - Uśmiechnęła sie dziwacznie. - Matka tyranka, ojciec pedofil który nie chce mnie znać... kolorowo. - Jej głowa ponownie opadła nieco. - Zniszczyłaś sierociniec? - Zapytała zrezygnowana.
- To była tylko motywacja. - wyjaśniła Aurora. - Od początku gówno mnie obchodził. - wyjaśniła odwracając się. - Powodzenia w życiu.
Były to jej ostatnie słowa.
Kobieta opuściła celę zostawiając za sobą otwarte drzwi.
Kravchenko uniosła się powoli i opuściła celę. Wydano jej rzeczy, po czy, wysłano do bramki, która jest wyjściem z więzienia. Ale się porobiło... teraz cały biznes cybernetyki poszedł w diabły, o co będą obwiniać oczywiście nią samą. Posnuła się prosto do domu, unikając kontaku z ludźmi. Nie miała pojęcia czy może coś zrobić... cokolwiek. Zaczęła się zastanawiać czy lepiej by nie było zgnić w więzieniu. Po bardzo długim spacerze dotarła do domu, gdy przekroczyła próg, rzuciła w kąt swój płaszcz, a sama padła twarzą na kanapę. Było jej źle, i to bardzo chciała skulić się w kącie i płakać. Jednak od tego pomysły odwiodła ją mantra. Uniosła się ledwo i na czworaka doczołgała sie do zwiniętego papieru. Rozwinęła ją i postapiła zgodnie z instrukcjami. Procedura była taka sama, ponownie zapadła w sen.
Gdy otworzyła oczy była już w znanym jej świecie, jednak już jej tak nie przerażał, był jej całkowicie obojętny, rozejrzała się tylko wokół szukając jedynego lokatora tego miejsca.
I znalazła go.
Gargulec klęczał oglądając własną kosę w głębokiej zadumie.
- Hmm...to ciekawe... - mruczał do siebie, w końcu spostrzegł Nikitę i przemówił do niej echem. - Witaj znów Arkano! Powiedz...nie znasz może robota o kociej duszy? - zapytał podnosząc się. - Pierwszy raz mechaniczna istota wpłynęła do konspektu. To...zastanawiające...
- Znam... załatwiłam go na arenie. - Ton jej głosu przypominał sposób mówienia gargulca. Wydawało się że Nikita czuje się jakby ktoś wyssał z niej energię życiową. - Gargulcu... co robić jeżeli nie widzi się żadnych możliwości? - zapytała.
- Zwalczaj ogień ogniem. Skutek przyczyną. - zaproponował Gargulec. Coś było w tej opcji. Czy śmierć Okamijina nie oznaczałaby powrotu 3C do normalności? Aurora mogłaby przejąć własność nad korporacją...ale...czy na pewno więcej śmierci w czymś pomoże? - Są też inne drogi, ale musisz mi powiedzieć, co przynosi tą rozpacz?
- Jestem najprawdopodobniej najbardziej znienawidzoną osobą w kraju, matka się mnie wyrzekła, a ojciec zrobił to jeszcze wszcześniej. - Rzekła zmęczona psychicznie. - Zaraz po urodzeniu byłam skazana na śmierć, jednak matka powszczepiała we mnie ten złom. Gdyby nie technologia byłabym martwa. Czy nie zaprzeczam losowi? - Po tych słowach rozważała opcję zamordowania Okamijina, może chociaż tyle mogłaby zrobić? Ale to może także przynieść efekt odwrotny.
- Hmm... - Gargulec nagle pojawił się przed Nikitą, trzymając swoją olbrzymią kosę w dłoniach. Spoglądał jej głęboko w oczy. - ...Ile byś dała, za możliwość naprawy własnych błędów? Twoje sumarium...zmierza w stronę pustki. - stwierdził uśmiechając się pokracznie. - Czy przyjęłabyś za drugą szansę...wieczność w konspekcie?
- Nie - Odparła krótko, patrząc mu porsto w oczy. - To los gorszy niż śmierć mi się wydaje, współczuje ci ze musisz tutaj być. - rzekła szczerze.
- Ale czego dokonałem... - uśmiechnął się szkielet. - Wzbogaciłem wiedzę całego świata, rozwinąłem ludzkość...ocaliłem świat przed pierwotnymi skutkami drugiej wojny światowej... - wymieniał Gargulec bez najmniejszego żalu w głosie. - W konspekcie...możesz cofnąć czas. Tyle raz ile chcesz, póki nie umrzesz. Wystarczy powiązać z nim swoją duszę. Kto wie, może byłabyś w stanie się stąd wymknąć. To prawie nieskończona ilość szans. - przekonywał Nikitę Gargulec. - W innym wypadku...musisz po prostu żyć. Zawsze możesz wyjechać na wieś i zacząć spokojny żywot pasąc krowy.
- Cofnąć czas?! - zapytała a jej brwi uniosły sie wyżej. - W zamian za to mam żyć w tej nieskończoności? Mów jaśniej... - Dodała zrezygnowana.
- Mówię tak jasno jak się da. - stwierdził Gargulec.- Możesz cofnąć czas, ile razy zechcesz. Ale jeżeli zginiesz, obudzisz się jako Gargulec.
- Dobrze... cofnij czas... kiedy ide do pokoju medycznego... - wypaliła sama nie wierząc w to co mówi.
- Prawdziwa inteligencja to nie widza lecz wyobraźnia. Jesteś w stanie wyobrazić sobie koniec, w którym coś jest? - spytał Gargulec podnosząc kosę. - Wróć, jeżeli będziesz potrzebowała pomocy. - powiedział opuszczając ostrze.
Nikita poczuła, jak gdyby przeszył ją piorun.
__________________ "My common sense is tingling..." |