Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2013, 22:38   #8
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
To był moment.

A potem całe życie przeleciało Akhaderowi przed oczami, wraz z bielizną Dianne, po tym jak jedną z walizek rozerwało podczas wybuchu.
Dobrze że mieli pasy. Nie wiedząc czemu Li Halan chwycił dłoń dziewczyny i zacisnął mocno swoją dłoń na niej. Spadali w dół... ziemia zbliżała się tak szybko, że Akhader był niemal pewny, że rozpłaszczy się na niej. Co za paskudny koniec, tak... dobrze zapowiadającego się życia.

Wstrząs, pierwszy, drugi, trzeci. Ornitopter z wirowania w lot koszący kierując się w kierunku jeziora.
Trzęsło mocno, rzucało na boki, ale powierzchnia jeziora poczęła zwalniać... A raczej ornitopter już nie dążył ku niej tak szybko jak kilka minut temu.

Łupnięcie... wstrząs, wylądowali awaryjnie wodując. Akhadera nic nie bolało, to był dobry znak. Miał czucie we wszystkich kończynach to był drugi dobry znak.
-Nic ci nie jest?- spytał cicho siedzącej obok niego towarzyszki.
Dianne... Miała dość. Trzęsła się leciutko, a serce waliło jej jak młotem. Wszystko wydawało się tak nierealne... jak i to, że zostali zestrzeleni, jak i to, że przeżyli. Kobieta odetchnęła głęboko, po czym spojrzała na Akhadera.
- Zadowolony? - wycedziła przez zęby próbując opanować głos. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że zaciska dłoń na jego dłoni, na co zareagowała szybkim zabraniem ręki.
-Niby z czego mam być zadowolony ? Rozbiliśmy się na jakimś... Gdzieś w okolicy ziem markiza Shim Nijan, wiele kilometrów od Słowiczego dworu. Niby z czego mam być zadowolony?- warknął niemalże poirytowany szlachcic rozpinając powoli z pasem.- Spytałem, czy jesteś cała... a ty... - machnął ręką.- Ze wszystkich kobiet jakie poznałem, ty jesteś najbardziej niewdzięczna.
Dianne parsknęła odpinając pasy.
- To wszystko twoja wina! Ty się uparłeś, o mój panie, abyśmy polecieli do tego całego Dworu Kurczaków, nie ja! I widzisz co się stało?! - spojrzała w stronę martwego pilota - Widzisz?
- A co ty byś wolała ? Wegetować następny miesiąc na stacji kosmicznej w warunkach urągających wszelkim standardom. Słowiczy Dwór to jedzenie na poziomie, komnaty nie będące siedliskiem brudu i to wszystko za darmo.-
odparł szlachcic podchodząc do pilota i sprawdzając jego puls. Tak bardziej z obowiązku, niż z przekonania iż pilot przeżył.
Z pewną odrazą zaczął go ostrożnie przeszukiwać.
- Jeżeli byłabym z dala od ciebie, to tak! Mam gdzieś te wygody, skoro na razie jesteśmy po prostu... - jej wypowiedź przerwało głośne wycie. Dianne spojrzała w stronę, z której ono dochodziło... żeby zobaczyć wyłaniające się sylwetki wilczych bestii. Kobieta otworzyła szerzej oczy i gwałtownie odwróciła głowę do Akhadera - Wszystko za pieprzony dług...
-Oj, przestań.-
Li Halan miał już dość jej ciągłego jęczenia w kwestii długu.- Żebyś chociaż była jakoś przeze mnie wykorzystywana lub męczona. Zamiast tego sytuacja sprowadza się do ciągłego opiekowania się tobą. Wygląda na to, że ja tu jestem wykorzystywany, a nie ty.- Akhader wyciągnął z kabury pilota pistolet o dużym kalibrze. Obejrzał go nie przejmując się dziewczyną.- Chyba nabity.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline