Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2013, 11:47   #126
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Niziołek jak tylko wyładował swą wściekłość na błędy obliczeniowe i zakrzywienia rzeczywistości, przycupnął na pośladkach, z zadowoleniem patrząc jakiego to giganta udało mu się upolować. Pamiętał słowa Nina, że jego nikczemny wzrost będzie mu sprzyjał w wielu sytuacjach. Pamiętał mordercze treningi Ya, który chciał nauczyć malucha walki własnie w sposób wykorzystujący jego posturę. Jednak nie sądził, by miały one takie efekty. Spojrzał zdziwiony na swój sztylet nie dowierzając w moc jaką okiełznał. Nie spodziewał się po sobie takiej destrukcyjnej energii, jednak wiedział, że jest wyjątkowy i nie raz zaskoczy świat.

Jednak nie wszystko wszystko szło zgodnie z planem. Zacny krasnolud cierpiał na poważne skutki trucizny płynącej w jego żyłach. Gorączka trawiła jego ciało, zaś spazmatyczne dreszcze nie raz wstrząsnęły ciałem. Gdyby nie nić miłości jaka łączyła brodacza z czarnym elfem, zapewne pił by już najlepsze miody w królestwie Moradina. I nawet nie podzielił by się z Pantilnem! Na szczęście siła uczucia jakie drow darzył karła nie pozwoliła mu odejść w zapomnienie i przezwyciężyła słabości świata doczesnego.
Maluch tylko westchnął rozmarzony widząc tych dwóch, niczym braci, tak różnych wyglądam, a tak bardzo się miłujących.

Cała ta sytuacja sprawiła, że nie zauważył jak malutka księżniczka światła odeszła w niebezpieczną misję zwiadu. Gdy tylko wróciła i zdała raport, maluch spojrzał gniewnie, wręcz złowrogo, na barda, mając mu za złe, że wysłał śnieżynkę na tak nieprzewidywalną podróż. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że ten go nie widzi.
- Dobra, panie i panowie. Ja dzielny Pantiln, jak na rycerza przystało, wyruszę samojeden w drogę skrajnie ryzykowną i obezwładnię strażniczkę. Wiem! Nie powstrzymujcie mnie. Piękna pani, proszę wybacz mi i nie płacz po mnie - rzekł do eladrinki po czym zwrócił się do mistrzyni. - W sercu noszę twe nauki, jeśli przestrzegać je będę, nic mi się nie stanie. Zawołam was, jak opanuję sytuację. - dodał na odchodnym. Idąc w stronę iluzorystycznej ściany, sam swe ukrycie przemienił, tak, że teraz wyglądał jak malutka wersja Felethrena. Skradając się co nie miara, i skrywając za kamieniami, ruszył tam gdzie drowka z opisu czekać powinna.



Niziołek wszedł powoli i spokojnie do komnaty strzeżonej przez elfkę, w dłoni trzymając swe ogromne ostrze. Skradanie się w jej stronę było o tyle nie przyjemne, że ta wciąż się w niego wpatrywała, jakby widząc go. Jednak gdy tylko zeszedł jej z lini wzroku, a jej spojrzenie za nim nie podążyło, był pewny, że jednak nie przejżała jego kamuflażu. Wyrównał oddech i przystanął na chwilę by uspokić nerwowe bicie serca. Każdy błąd mógłby zdradzić jego obecność, a tego by nie chciał.

Gdy był już jej tak blisko, że byłby w stanie dotknąć jej delikatnej skóry, lub przeczesać palcami jej śnieżno białe włosy, podszedł do ściany o którą się opierała. Stając tuż przy jej boku przyłożył pomału sztylet do jej ciała, po czym wesołym głosem rzekł w języku elfów.
- Dzień dobry. Ładny mamy dziś dzionek. Choć bebilithy nisko latają więc może padać. Oj, nie radzę się ruszać. Nie chciałbym uszkodzić tak pięknej kobiety. - dodał pospiesznie.

Elfka aż podskoczyła słysząc głos obok swojego ramienia i co gorsza, chłód stali przywierającej do jej ciała. Odruchowo spojrzała w lewo i prawo, nie ruszając jednak rękami by nie prowokować niewidzialnego napastnika, upewniła się tylko że zagrożenie faktycznie jest niewidoczne, niewidzialne... W każdym razie poza zasięgiem jej postrzegania.
- Czego chcesz, iblith? Niewystarczająco nas już zgładziliście? - Odpowiedziała bardzo łamanym elfickim, co chwila przerywając i zastanawiając się nad każdym kolejnym słowem. Pantiln bez problemu mógł wyłapać jakiś obcy akcent w elfim drowki, która niespodziewanie podniosła głos wypowiadając ostatnie słowo.
- Najbardziej? Sądzę ze małe danie z frutti di mare było by najlepsze, ewentualnie sorbet truskawkowy. - rzekł po chwili namysłu. - Mówisz we wspólnym? Albo krasnoludzkim? Albo... Niziołczym? - też zaakcentował ostatnie słowo - Bo elfi ci nie idzie jak po mąsle... masełko... - rozmażył się na sekundę.
- ...Wspólnym - odpowiedziała krótko, jakby przełykając upokorzenie mroczna elfka.
- Zresztą... iblith... to czasem nie znaczy elfa? Nie, nie, nie! Źle mnie oceniasz. Nie jestem elfem, ot to co nie. - rzekł prędko w języku ludzi wciąż trzymajc pewną dłonią ostrze przy jej ciele. - Ech, my tu gadu, gadu, a koboldy się zbroją, jak to mawiał mój znajomy. Przejdźmy się na mały spacerek pod pięknym księżycem. No niestety w tej komnacie nie widać go zbytnio, więc co powiesz na tą którą podsłuchiwałaś? No już, już, bo ciasto wystygnie. - dodał wesoło. - No i nie denerwuj się tak, bo nie strawności dostaniesz.
Drowka przez chwilę sprawiała wrażenie namyślającej się, co powiedzieć dalej. W istocie jednak cała ta rozmowa była dla niej niczym innym, jak grą na czas. Jak na komendę zerwała się z miejsca porywając rapier i nadziak, Pantiln zaś kątem oka dostrzegł ruch po swojej lewej. Niziołek zdążył jednak wbić krótkie ostrze sztyletu pod żebra rozmówczyni, poważnie ją raniąc. W czasie w którym ta odturlała się na bok, tracąc przy tym równowagę, Pantiln rzucił się w tył instynktownie unikając nadlatującej pajęczyny rozbijającej się na kamiennej ścianie. Mógł przyrzec, że tylko niewidzialność uratowała go przed oplątaniem gdyż sieć trafiła bezbłędnie w miejsce, w którym przed chwilą siedziała jeszcze elfka. Szybko ocenił jak się sprawy mają na polu walki.



Drowka trzymała już w prawej dłoni rapier i kucała, nadziak leżał na ziemi gdyż lewą ręką uciskała mocno krwawiącą ranę u swojego boku. Na suficie zaś Pantiln dostrzegł pająkowatą istotę, któą
porównać można było do wielkiego, pająkowatego czegoś pełzającego po rozpiętych pajęczynach i niebezpiecznie zbliżającego się do małego, no nie do końca bezbronnego celu.

Zanim niziołek zdołał wprowadzić swoje plany w życie, pająkowate na suficie odezwało się do swojej towarzyszki w nieznanym mu języku, po tonie sądzić jednak można było że wydała jej krótki rozkaz, po czym rozpoczęło krótką inkantację rozchodzącą się echem po pieczarze, wspomagając się gestami pajęczych odnóży. Oczy stworzenia rozbłysły na moment, to zaś wykonało krok naprzód nie opuszczając sufitu.

- No nie, na to nie ma odtrutki - rzekł smutnym głosem rozpływając się w powietrzu. Doskoczył mentalnie wydając rozkaz swemu ciału do rannej już przeciwniczki i ciął dwa razy sztyletem.



Oba cięcia bezbłędnie dosięgły nieświadomej ataku drowki rozcinając tkankę pod pachą i w okolicach wątroby. Drugie pchnięcie powaliło elfkę na kolana, ranna wypuściła z dłoni także rapier upadając na ziemię i dysząc ciężko, nieświadomie spoglądając w oczy swojemu oprawcy. Nie miała sił uciekać, wiedziała też że jakakolwiek próba ucieczki skończyć się może dla niej wyłącznie gorzej. O dziwo pajęczak nie ruszył jej na ratunek, popędził za to sufitem ku ścianie znikając w niej, dosłownie przezeń przechodząc. Czyżby kolejna iluzoryczna ściana?

Wtem mała namiastka drowa pojawiła się z powrotem na planie materialnym. W dłoni trzymał zakrwawiony nóż, a na twarzy malował się cień smutku i żalu.
- I po co to było - rzekł cicho, podnosząc elfkę za ramię. - Jeśli Samira nie da ci antidotum to umrzesz gwałtownie. Idziemy. - rzekł, a radość całkowicie zniknęła mu z głosu. Ruszyli we dwójkę w stronę stacjonującego oddziałowi pacyfikującemu, czyli Bodvarowi i reszcie, a drowka, mając przed sobą wizję rychłej śmierci nie starała się więcej uciekać.

- Czołem kompanijo! Zobaczcie co znalazłem podrodze. - zakrzyknął wchodząc do sali. Iluzja ukrywajaca jego pseudoelfie oblicze przybrała na nowo swój pierwotny kształt. Nizioł spojrzał dumnie na jeńca po czym opowiedział co się stało w tamtych jaskiniach nie zapominając by wspomnieć o nowym przejściu zasłoniętym mirażem.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 06-05-2013 o 13:10.
andramil jest offline