Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2013, 11:53   #97
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Panowie, nie ma mnie do następnej soboty (4.04)

Życzę miłego weekendu

Wzajem

REBIRTH wrzuciłem sporo, dorzuć resztę jeśli łaska

KISS natomiast puściła odpowiedni motyw muzyczny, który był jednym z pierwszych doznań Georga po przebudzeniu. Najpierw był przeszywający wstrząs, potem melodia, a na koniec foliowy kapelusz, wciśnięty mu na głowę po same uszy.
Obudził się więc z potwornym kacem. Ledwo widział, gdyż obraz mglił się i rozmywał. Ciężko mu było zebrać myśli, czuł jakby coś zatrzymywało je, skracało, a potem szybko zapominał o czym przed chwilą myślał. Próbował sobie przypomnieć sen, ten niezwykły i źle kończący sie, lecz otępienie postępowało gwałtownie, niczym gąbka wymazując wszelkie istotne fakty. Czuł się więc kiepsko. Huk pracujących maszyn brzmiało niczym złowroga symfonia zapraszająca go w odmęty cierpienia. Rozejrzał się po zebranych.

- Czuję się jakbym był na “Ostrym Dyżurze”, ale chyba nie jestem w szpitalu... - wymamrotał pod nosem - To niedobrze... Chyba coś mi się wydaje, że to nie koniec moich męk... - jęknął i oparł głowę o ścianę - Dajcie mi jeszcze kilka minut... - chwycił foliowy kapelusz i spróbował go zdjąć, ale jeśli ten był przyklejony, odpuścił po chwili i postanowił jeszcze chwilę się zdrzemnąć. Kapelusz trzymał się mocno, przyciśnięty przez Lloyda.

- Nie śpij, bąbel! - nagle w kark Georga została wciśnięta igła, a poprzez nią jakaś chłodna substancja, pobudzająca wszystkie systemy do działania.
- Ach, czy to jakaś forma adrenaliny? - zapytała KISS.
- Cicho bądź! - odwarknął geniusz - Nie gadam z tobą. Nikomu już więcej nic nie powiem.

Mintonem wstrząsnął pokaźny dreszcz. Substancja podziałała niemalże od razu, wywołując przy tym kołatanie serca i hiperwentylację. Dopiero po jakiejś minucie George odzyskał stabilność. Nadal bolała go głowa, ale nie czuł się senny. Cokolwiek mu Lloyd podał działało niczym energy drink z “wkładką”. George poczuł jak coś uwiera go w głowę.

- Mogę wiedzieć po co ubraliście mnie w ten dziwny kapelutek? To jakaś forma żartu, czy jak?

I wtedy wtrąciła się KISS, nie bacząc czy reszta chce by Minton posiadał tą wiedzę:

- Ta powłoka izolacyjna ma uchronić cię przed możliwościom czytania i wykradania cudzych myśli. Prawdopodobnie doktor Llyod nie chce byś wykradał mu więcej pomysłów, tak jak tego który sprawił że zaistniałam.

Zdumiony Minton wybałuszył oczy.

- Wow, serio?! Ale jak... Uh, wykradaniem? - spojrzał na doktora i poczuł ukłucie winy - Przepraszam jeśli ukradłem coś, naprawdę nie kontrolowałem tego, poczułem tylko potrzebę... Hm, to faktycznie przerażające. Z drugiej strony... Może okazać się całkiem przydatne. Doktorze, czy to może być efekt działania komórek telepatycznego błota?
- Nic ci więcej nie powiem - powtórzył naburmuszony Lowery.
- Tak - odparła KISS i zarobiła mordercze spojrzenie - Niech Pan na mnie tak nie patrzy, doktorze. Chciałabym byśmy zostali przyjaciółmi ...
- Możemy już iść? - wtrącił zimny głos, którego nie słyszeli już od jakiegoś czasu. Ciara, a może Loinnir wyglądała na zirytowaną - Chciałabym coś zabić.

Alice skinęła głową odruchowo.

- Tak... aha, jeszcze raz, z czego są te dziewczyny? Normalne ludzkie ciało, czy co? - Ink wstrzymał się ostatni raz, powtarzając pytanie, na które wcześniej nie otrzymał odpowiedzi.
- Androidy - mruknął Doktor - Całkowicie syntetyczne i bardzo wytrzymałe, choć pozwolę sobie zauważyć - z nieukrywaną dumą kontynuował - Że bardzo realistyczne w dotyku.
- Jakby co jestem gotowy - mruknął dla upewnienia reszty Minton - Niewygodny ten kapelusz, strasznie mi w nim gorąco... Czy coś mi grozi, jeśli go zdejmę?
- Nie sądziłam, że uda mi się natknąć na inne ślady sztucznej inteligencji. Dzięki moim otwartym protokołom, można byłoby połączyć mnie z tymi jednostkami operacyjnymi, tworząc w ten sposób sieć lokalną. Ułatwiłoby mi to komunikację z wami, oraz dało więcej możliwości typowo manualnych.

Kiss wtrąciła się, nie bacząc na to, że Minton w ogóle coś powiedział. Kiss proponowała wprost by dziewczyny pozwoliły się spenetrować i zainstalować u siebie program komunikacji między nimi, a nią.
Minton aktywował swój generator, oraz komunikator. Postarał się być w kontakcie z androidką połączoną z KISS. Następnie w sekundę roztrzaskał się w powietrzu. Miliardy świadomych molekuł pognały w stronę szybów wentylacyjnych. Czekał aż drużyna zacznie siać terror, a on sam wtedy poczeka jeszcze parę chwil i ruszy w stronę piętra z sześcianem. Będzie miał zamiar zinfiltrować piętro i dotrzeć do jak największej liczby bazy danych. To pozwoli mu i reszcie uniknąć przykrych niespodzianek.
Minton poczuł wstrząs gdy był już w środku tego złowieszczego pudła. Nie wiedział z czego się ono składało, ale było tak szczelne i wytrwałe, że nie miałby szans przebić się między atomami, musiał skorzytać z wady konstrukcji i prześliznąć między blokami budulca. nie miał co liczyć na wentylację, zdawało się, że sześcian jest w pełni zamknięty.
George przmierzał korytarze poszukując czegoś w rodzaju centrum dowodzenia lub laboratorium. W postaci rozcząsteczkowanej nie był niestety w stanie czytać w myślach przebiegających obok specjalnych i zwykłych żołnierzy. Nagle jeden z mijających go mężczyzn podniósł wzrok i spojrzał prosto w Mintona. Ręce, odzianej na czarno postaci podniosły się i w stronę Mintona poleciał impuls elektromagnetyczny.
Migiem nim jeszcze żołnierz wystrzelił, wykonał jednoczesny ruch lewą dłonią ku górze, a prawą uderzył w przedramię, dokładnie w pierwszy przycisk na jego generatorze. Tylko szczęściu zawdzięczał teraz, że materiał którym naładował cewki tego urządzenia, był słabym przewodnikiem. Utworzona materia w kształcie szerokiej tarczy przejęła siłę ładunku. Przez ciało Mintona przeszedł nieprzyjemny dreszcz, lecz poza samym dyskomfortem nie spowodował żadnych większych obrażeń. Co więcej George znalazł w sobie na tyle siły, by z impetem wpaść na żołnierza i z prawie-że-gladiatorską gracją zamachnąć się niby-pawęźią i uderzyć go w głowę. Gdyby to nie wystarczyło, wciśnie drugi przycisk, a materia zwęzi się do formy grubego pręta. W myśl zasady: “Jak prętem to po jajach” ta forma egzekucji biednego żołnierza powinna uspokoić go na dobre. Zaś potem by nie wzbudzać uwagi, zdematerializuje się i poczeka gdzieś w ukryciu kilka minut, zastanawiając się gdzie tu może być panel sterowania.

- KiSS, możesz sprawdzić gdzie są najbliżej mnie jakieś konsole sterujące wejściami?

Ledwo zdołał się ukryć i zadać Kiss pytanie, a w korytarzu pojawiło się dwóch kolejnych ludzi.

- Co jest kurwa - ten z wyższą rangą sięgnął do własnego komunikatora - Na poziomie 0 mamy intruza. Gilligan padł, powtarzam, Gilligan padł - następnie zwrócił się do towarzysza - Przeszukać teren.

Porzucając martwego kolegę, żołnierze zaczęli przeszukiwanie korytarza. Kiss natomiast milczała chwilę.

- Schematy są zakodowane, zajmie mi to dodatkową chwilę, kochanie.
- Kochanie? - mruknął pod nosem, aby za moment uderzyć się płaską dłonią w twarz.

Musiał się skupić. Był skonsternowany. W co on się wplątał? Nie ma na to czasu! Skup się Minton do cholery! Podrapał się po głowie i instyntkownie zerwał swój foliowy kapelusz. Od razu zaczęły go atakować myśli innych osób. Niestety osłona była zniszczona jego gwałtownym ruchem. Chaos uderzył w niego niczym młot kowala. Spanikował i od razu zdematerializował się do formy mgły. Tylko w ten sposób mógł jakoś panować nad swoimi cząsteczkami, a co za tym idzie nad przepływem informacji. Przylgnął do sufitu niczym lotny gaz. Musiał na moment się gdzieś ukryć, być może poziom wyżej. Wszelkie otwory w które mógłby wlecieć mogły mu posłużyć. Czekał na informacje od sztucznej inteligencji i słuchał napływających myśli. Czasami trudno było mu rozpoznać czyje są czyje.
Zanim przeszedł w stan lotny, w fazie przejściowej między cialem, a chmurą cząsteczek, wyłapał jedną konkretną myśl, dobiegającą gdzieś z góry, po prawej, parę metrów zaledwie.

Mój, boże - myślała kobieta - Laboratorium, trzeba zabezpieczyć.

Z natężenia jej myśli był w stanie wywnioskować nawet, w którym kierunku się oddalała. Gdy przecisnął się na wyższy poziom, dostrzegł jak do windy wsiada postać w kitlu.
Nie zastanawiał się dłużej i pognał za nią w formie mgły. Musiał dostać się do windy. Ogarnęła go jakaś rządza wyrządzenia jej krzywdy, którą zdołał oddalić. Nie udało się jednak powstrzymać swoich zamiarów. Jeśli nie zdąży przecisnąć się do środka, zdematerializuje dziurę w drzwiach (o ile nie są zbyt solidne) i spróbuje ją złapać jeszcze w środku. Nie miał pojęcia co zamierza - czy zabije kobietę bez osądzania o winie, czy może tylko ją postraszy? Czuł że z nim coś jest nie tak, od kiedy zdjął osłonę na głowę. Postępował mniej logicznie, a bardziej odważnie. Tak jakby jego działania i myśli pochodziły od dwóch innych Mintonów.
Nie zdążył. Musiał zastosować bardziej brutalną metodę i wybić w drzwiach dziurę. Wskoczył do środka akurat w momencie gdy winda ruszała. Wylądował z hukiem na podłodze. Kobieta w kitlu spojrzała na niego z przerażeniem, próbowała wystukać coś w telefonie, ale miała palce jak z waty i upuściła aparat. Osunęła się na ziemię i próbowała wcisnąć w ściany windy, by znaleźć się jak najdalej od Georga. Spojrzał na nią gniewnie , choć był to gniew bardziej z żalu niż nienawiści. Zebrał się z podłogi i wcisnął przycisk na swoim generatorze. Ze zmagazynowanej energii uformowało się grube ostrze . Zbliżył się do niej i przystawił ostry czubek do gardła.

- Laboratorium... Dostęp... To miejsce... Musi zostać zniszczone. My zapanujemy... - rzekł do niej niskim tonem, jakby zupełnie nie swoim. Moment później zmienił zachowanie, jakby ktoś przełączył go na inny kanał. Teraz z zupełnym spokojem dodał - Przepraszam. Tu chodzi o moje życie, nie twoje. Doprowadź mnie tam, a puszczę cię wolno - wolną ręką przy okazji podniósł jej telefon i schował do kieszeni.

Kobieta była przerażona. W jej umyśle kołatała się myśl o tym, jak bardzo nie chce umierać. Wsród litanii błagania o życie pojawił się także obraz uzbrojonych strażników zabezpieczających laboratorium i hasło dostępu, a także fakt, że niezbędne by dostać się do środka było zeskanowanie siatkówki.

- Nie zamierzam cię zabić - sprostował i uspokoił Minton, odsuwając ostrze od jej gardła - Przepraszam, nie chciałem cię nastraszyć. Nazywam się George Minton - był do bólu szczery, gdyż miał nadzieję pozwoli to zdobyć choć odrobinę zaufania tej kobiety - I chcę tylko dostać się do laboratorium, by uratować moich przyjaciół przed zagładą, którą szykują im tutejsi ludzie. Ale pani o tym wie... - jego głos diametralnie się zmienił - To kwestia życia... i śmierci... - a w oczach jego pojawił się na moment jakiś dziwny refleks, jakby pasji wymieszanej ze sporą ekscytacją.
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline