Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2013, 20:21   #29
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Godzina 09:31 czasu lokalnego
Wtorek, 15 grudzień 2048
Kilka kilometrów na północny wschód od Ceelasha Biyaha, Somalia




Rozpadający się, zużyty ponad miarę pickup nie był przeznaczony do przewożenia siedmiu ludzi, w tym jednego nieprzytomnego. Siadać było trzeba na karoserii a trzymać prymitywnej armaty umocowanej na przyspawanych do wozu, stalowych podporach. Wig zasiadł za kierownicą, ruszając szybko, gdy tylko wszyscy znaleźli się na swoich miejscach. Tubylcy radzili sobie z jazdą tym całą zgrają, więc i im musiało się udać. Samochód miał napęd na cztery koła, tylko dzięki temu był w stanie pokonywać tutejszy piach, z rzadka tylko mocniej ubity na bocznych drogach. Gdy na miejsce pasażera wskoczyła Shade, skręcił na wschód, nie oddalając się tą równoległą jazdą od słyszanych nieco na północ od nich wystrzałów. Trzymając się wytycznych Irlandczyka, skręcił i zwolnił, szukając wzrokiem nieformalnego dowódcy.

Kane tymczasem tylko cybernetycznemu wspomaganiu zawdzięczał, utrzymywany od goniących go murzynów, dystans. Tutejsi byli wprawieni w długodystansowych biegach, przynajmniej tak wydawało się po okrzykach ciągle słyszanych za plecami i co najmniej kilkunastoma kulami, z których najbliższe wyrwały fragmentu ściany, obok której przebiegł najemnik. Wyskoczył na drogę i w biegu wskoczył na pakę pickupa. Wybiegł za nim jeden z "Czerwonych", ale czujny tym razem Fox zastrzelił go błyskawicznie, zanim tubylec zdążył wystrzelić. Tylko jego wrzask przez chwilę rozlegał się w głowach odjeżdżających. Ktoś posłał za wozem jeszcze jedną serię, niecelną jednakże, bo oddaną z kilkudziesięciu metrów. Najemnicy już dawno zdali sobie sprawę, że grupa, z którą walczyli, miała więcej szczęścia niż rozumu, bowiem strzelać to umieli wyłącznie seriami, licząc, że któraś z kul trafi.

Z drugiej strony liczenie na pudło przeciwnika było przecież czymś, co robiło się tylko w wyjątkowo krytycznej sytuacji.



Szybko wyjechali z Ceelasha Biyaha, znów na chwilę wracając na pustynię, by zaraz wjechać między następne zabudowania. Czy było to inne miasto, tego nie wiedzieli, oznaczenia na wszelkich GPS-ach i mapach satelitarnych wyjątkowo skąpo dawkowały informacje. Minęli oznaczony na nich szpital i skierowali się dalej, na północny wschód, jedyną drogą oddalającą ich od potencjalnego pościgu. Przejechali niedaleko lotniska, przy którym dostrzegli przez lornetki i lunety żołnierzy w mundurach, sugerujących nieco teren rządowy, ale kto ich tam mógł wiedzieć?

Jeanne siedziała wpatrzona przed siebie, szok nie mijał tak szybko i prosto. Felix spróbował znaleźć w jej bagażach środki uspokajające, ale w drogiej walizce natrafił tylko na równie drogie ubrania, jedwabną bieliznę i markowe kosmetyki - wszystko to wysypało się prawie, gdy tylko otworzył zamek, upchane tam z jakąś niezwykłą determinacją, by zmieścić w środku wszystko z całkiem sporej szafy. Jakieś tabletki również odnalazł: przeciwbólowe, trochę witamin i antykoncepcyjne. Nic użytecznego, przynajmniej na ten moment.

Ghedi ciągle pozostawał nieprzytomny, choć podskoki pozbawionego chyba amortyzatorów samochodu powoli go wybudzały. Ostatecznie ocknął się, gdy zbliżyli się mocno do kolejnej wioski, choć na tutejsze warunki wcale nie była to najmniejsza osada, może nawet ocierała się o bycie niewielkim miastem. Zabudowa nie zmieniała się zbytnio, za to na środku tej miejscowości, na łagodnym wzgórzu, górowała otoczona murem, złożona z kilku, a może nawet kilkunastu budynków rezydencja. Już same dachy, najlepiej widoczne z ich pozycji, wskazywały, że użyto nowoczesnych, drogich materiałów. LuQman także to dostrzegł, bo wrzasnął, obudziwszy się już zupełnie.
- To dom szejka Muraha! Zawróć! On kupuje ludzi, ściga takich jak ja! Wszystkich "Czerwonych"! Wszystkie młode kobiety!
Rzucił się nagle, chyba agresja całkiem mu nie przeszła. Wydawał się za to nieświadomy tego co zrobił przecież tak niedawno. Lub nie było to dla niego istotne. Zorientował się natomiast, że jest związany.
- Rozwiążcie mnie! Co robicie?! On bawi się w polowania na ludzi!

Jeśli ktoś obserwował okolicę z murów rezydencji, to jasne było, że musiano już dostrzec ich samochód. Mimo tego nic się nie wydarzyło i wjeżdżali już między domy. Okolica wydawała się bardzo wyludniona, na północ i zachód rozciągały się jednakże sztucznie nawadniane pola uprawne, dzięki tutejszemu klimatowi - uprawiane przez cały rok. Nie byłoby dziwne, gdyby większość tutejszych mieszkańców właśnie tam pracowała. Na południe prowadziła jedna droga przejeżdżająca przez tylko jedną osadę i kierująca się do Mogadiszu - prawdopodobnie do arabskiej jego części.
- Musimy się ukryć! - Ghedi nie odpuszczał. - Tu trochę na północ znajduje się dom znajomego. W dzień pracuje z rodziną. Ale ja bym zawracał. To niebezpieczne miejsce!
Mówił tak jakby inne były bezpieczne. Cięgle znajdował się w stanie mocnego pobudzenia wywołanego narkotykiem. Jeanne znała środek na złagodzenie objawów, lecz jego przyrządzenie w pierwszej kolejności wymagało znalezienia składników.



 
Sekal jest offline