Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2013, 12:49   #179
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Pomysł udania się do Niebla del Valle niezbyt przypadł jej do gustu. Była już zmęczona tym miastem,. Jego problemami. Pani Matka wiele obiecywała sobie po tej domenie, jakież będzie je zdziwienie gdy ją sobie wreszcie obejrzy. Ale, żeby Inés Íñiguez de Uceda mogła zaszczycić tych wszystkich maluczkich swą obecnością, choćby i chwilową, jej dziecię, Luisa, musiała wszystko przygotować. I niestety udać się w to uważane przez wielu za przeklęte miejsce. A to wiązało się z wyprawą po za mury.
Kobiecie o jej statusie nie wypadało podróżować samej, po za tym nie wiadomo było co ich w czasie samej drogi spotka. ani z czym im przyjdzie się zmagać na miejscu. Jej pięciu zaufanych to było zbyt mało, by tak ryzykować. Mogła wprawdzie poprosić o wsparcie Fulgencio, wszak jego syna miała odszukać i uratować. Ale szybko odrzuciła ten pomysł. Wszak przysługi oddawane innym członkom Rodziny były niezwykle cenna monetą. Zamek Słońca miał swoją własną armię.
Luisa poleciła by przyszedł do niej rządca, Diego de la Vega.
- Wzywałeś mnie pani?? - Pokłonił się nisko.
- Jedziemy do Niebla del Valle. - Kostaki odezwał się pierwszy.
- Ależ pani. - Straszy mężczyzna patrzył przez chwilę na swoją nową panią ze dziwieniem. - Niebla del Valle jest przeklętym miejscem. Tak uważał hrabia Vargas
Dona de Todos w spokoju wysłuchał szlachcica.
- To bajki dla głupich chłopów i zniewieściałych fircyków. - Góral zaśmiał się głośno.
-
- Twój hrabia nie miał dość ikry by tam pojechać i to sprawdzić.
- Dość tego. - Uciszyła ich obu ruchem ręki. - Kostaki wystarczy. Pan de la Vega przygotuje nam ludzi.
- Jak sobie życzysz pani. - Pokłonił się stary szlachcic i wyszedł.
- Taki to by się zesrał prędzej niż opuścił te mury, które i tak mu bezpieczeństwa nie zapewnią gdy tylko zabraknie innych, silniejszych.
- Kostaki. - Luisa położyła mu swoją kościstą, pomarszczoną dłoń na ramieniu. - Przyjacielu, cenią twą siłę i odwagę.
Góral uśmiechnął się szeroko.
- Ale i mądrość i oddanie de la Vegi.
Gangrel coś wymamrotał, ale Luisa tego nie dosłyszała, lub dosłyszeć nie chciała.
Dona udała się do swych komnat by przebrać się w stój wygodniejszy do jazdy konnej i takiej podróży.
Gdy pojawiła się na dziedzińcu zbrojni już czekali, razem z jej wiernymi sługami. Luisa nie za bardzo ufała tym tutaj. Nie znała ich. Nie wiedziała czy może na nich liczyć. Miała tylko taką nadzieję.

Kostaki ukląkł przy jej wierzchowcu, złożył ręce tak by stworzyć dla nie stopień i pomógł wsiąść na konia.
Luisa zabrał z zamku połowę zbrojnych, nie mogła wszakże zostawić swojego nowego domu zupełnie bez ochrony, zwłaszcza w obecnych, jakże niespokojnych czasach.

Bramy Ferrolu były zamknięte z powodu zarazy, a opuścić mury mogli tylko ci, których nazwiska ukochany jej brat podał straży. Niestety jej nazwiska nie było na owej liście. I nie pomogło nawet pokrzykiwanie Kostakiego. Strażnicy byli nie ugięci, choć wyczuwała ich strach i to wyraźnie. Śmierdzieli jak kupa łajna, ale nieugięcie pozostali.

Luisa była już mocno poirytowana tym, że jej brat niby to przypadkiem zapomniał dodać jej nazwiska do owej listy. Będzie musiała z nim o tym poważnie porozmawiać.
Machnęła ręką nakazując podejście do siebie dowódcy straży. Góral pomógł mu podjąć szybciej decyzję popychając go do przodu.
- Pani. - Odezwał się strażnik jąkając się. - Nie mogę cie wypuścić. Otrzymałem wyraźne rozkazy. - Obejrzał się za siebie, sprawdzając czy Gangrel nadal za nim stoi. - Tylko osoby na liście. - Wskazała pergamin.

Dona de Todos nie patrzyła się na to co on pokazywał, tylko prosty w oczy tego wystraszonego mężczyzny. Krew w jej żyłach zawrzała. Krew będąca dziedzictwem Kaina i dająca takim jak ona moc narzucania swej woli.
- Twego nazwiska tutaj nie ma, pani. - Dowódca straży chciał spojrzeć na pergamin, który trzymał w reku.
- Patrz na mnie. - Odezwała się stara Ventrue. - Moje nazwisko jest na tej liście.
Czuła jeszcze słaby opór, gdy kręcił głową w niemym zaprzeczeniu.
- Moje nazwisko jest tam. - Powtórzyła swym władczym, choć nie podniesiony tonem. - Mogę więc swobodnie opuszczać miasto jak i do niego wracać.
Strażnik opuścił obie ręce. Jego opór został złamany.
- Tak pani. - Odprał niewyraźnie. - Wybacz moje niedopatrzenie pani.
- Mogę więc swobodnie opuszczać miasto jak i do niego wracać. - Powtórzyła raz jeszcze Luisa z Ventrue, aby mieć pewność, że dobrze ją ten człowiek zrozumiał.
- Kostaki ruszamy. - Stara wampirzyca uznała, że już wystarczająco długo obdarzała swą uwagę ten puch marny.
Dowódca straży skłonił się nisko uprzednio dając znać, że brama ma zostać podniesiona.
Jej orszak opuścił miasto.
- A mogłem to też po swojemu załatwić. - Odezwał się niezadowolony Kostaki.
- Mogłeś. - Przytaknęła mu Luisa.
- Więc dlaczego...
- Bo jesteś mi potrzebny cały i zdrowy. I nie było potrzemy marnowania twej siły na tych tam. - Delikatnym ruchem ręki wskazała na strażników pozostałych za murami. - Dążysz się jeszcze zabawić dzisiejszej nocy, wierz mi druhu.

Gdzieś w oddali zawył jakiś wilk. Odpowiedział mu inny, bliżej nich. A także coś innego. Jakieś mniejsze zwierze. Chwilę później na ich drodze stanął jeleń o rozłożystych rogach.
- Co u licha?? - Zdziwił się jeden z jej zbrojnych gdy obok rogacza stałą jeszcze dzik i kilka innych zwierząt różnych gatunków.
Dzikie zwierzęta ich zaatakowały. Ruszyły na nich wcale się nie bojąc. Towarzyszący jej zbrojni szybko uporali się z atakującymi zwierzętami. Sami też odnieśli kila ran, ale niezbyt poważnych.

- To nie jest normalne. - Odezwał się po wszystkim Kostaki.
- Nie, nie jest. - Zgodziła się z nim Ventrue.
- Zwierzęta się tak nie zachowują, nie zbijają się w stada złożone z osobników różnych gatunków.
- Co o tym zatem sądzisz?? - Zapytała się stara kobieta.
- Zostały zmanipulowane. - Odparł Góral. - Ktoś wydał im rozkaz.
- Stawiałabym na kogoś z twoich. Tylko kogo??
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline