Wątek: Legenda o...
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2013, 20:42   #4
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Otworzyli skrzypiące drzwi i weszli do izby. Na zewnątrz powoli się chyba ściemniało, ale w środku i tak światło dawały tylko zapalone świece, bo okna niewiele przepuszczały. Chata miała jedno tylko pomieszczenie, wyposażone we wszystko, co widzieli wcześniej wyłącznie w filmach historycznych lub takie udających. Palenisko, już z drwami wesoło pod nim trzaskającymi, proste sienniki i meble, gliniane naczynia, cynowy kocioł, słoma na podłodze i niezbyt ładny zapach wsi. Część sypialna odgrodzona była tylko jakąś zasłoną. Starzec siedział na zydlu, wgapiając się w ogień, a "aneksie kuchennym" stała całkiem młoda, ładna kobieta w sukience odsłaniającej ramiona. Łatwo dało się zauważyć, że i ona podobnie jak Reina pod spodem nie ma czegoś takiego jak stanik. Jeśli była to tylko inscenizacja to musieli zatrudnić odważnych i pełnych poświęceń aktorów.


Wpatrywała się w nowoprzybyłych z lekką niepewnością wymalowaną na twarzy.
- Jestem Martha. W..witajcie. Przybywacie z daleka?
Wyraźnie była zafascynowana, zwłaszcza Rayem, a może bardziej jego bronią. Ciekawe jak jawili się w jej oczach?
- Ciekawe do jakiego stopnia są w stanie posunąć się w tej mistyfikacji? - Szepnęła Reina nachylając się w kierunku Roya - Może wypróbujesz na niej swoje męskie wdzięki? Potem zobaczymy sobie powtórki na You Tube.
- Ta, a ty będziesz się gapiła, razem z tym staruszkiem? - odszepnął Roy, choć widać było, że wcale mu się to podoba.
Parsknęła śmiechem, zaraz jednak zakryła usta dłonią:
- Nigdy jeszcze nie widziałam takiej sceny na żywo, w telewizji czy w kinie, nawet jeśli na dużym ekranie to jednak nie to samo, ale dziadkowi, jeśli dba o realia może się to nie spodobać i poszczuje nas psem. Może więc usuń mu się z oczu - mrugnęła do mężczyzny.
Otworzył szerzej oczy i zamrugał, patrząc na nią.
- Z jego, ale z twoich nie? Będziesz musiała odwdzięczyć mi się tym samym.
Odchrząknął i wreszcie powiedział głośniej, do dziewczyny.
- Ja jestem Ray a to Reina. Na dobrą sprawę nie wiemy czy przybywamy z daleka, bo się... zgubiliśmy - uśmiechnął się do dziewczyny czymś, co uznał, że może być przyjaznym uśmiechem, chociaż nigdy nie widział "siebie" w lustrze. A potem przeniósł wzrok na starca - Zrobiliśmy co było trzeba.
Głowa starca poruszyła się, potakując na usłyszane słowa. Wydawał się przysypiać.
- Tak tak. Martha strawę robi.
Głos miał bardziej zmęczony niż wtedy na podwórzu. Dziewczyna, rumieniąc się chyba, zbliżyła się bardziej do dwójki obcych. Prawie otarła się o Raya piersiami.
- On tak zawsze, zwłaszcza tu. Odkąd Ken zachorował i nie rusza się z łóżka - wskazała na kotarę częściowo odgradzającą pomieszczenie. Jak można nie wiedzieć, czy daleko się zaszło? - wróciła do wcześniejszych słów Raya.
Mężczyzna zbliżył się do niej bardziej, delikatnie obejmując w pasie, aby sprawdzić jej reakcję i niemal szepcząc na ucho. Szkoda, że to ciężkie ubranie nie pozwalało odpowiednio delektować się dotykiem wdzięków kobiecych.
- Niewiele pamiętamy, z tego co się wydarzyło. Tylko nie mów o tym ojcu - mrugnął do niej, dodając głośniej - Ken to twój brat? Co się mu stało?
Czując ramię mężczyzny, Martha jeszcze bardziej zbliżyła się do niego. Szeptała, co chwilę zerkając na ojca.
- On dziwny się zrobił. Z łóżka wychodzić nie chce, słabowity taki. A nawet rozpalony nie jest. Nawet znachor był, ale nic nie pomógł.
Stanęła na palcach, opierając się na ramieniu Raya, by szepnąć tak, że oboje razem z Reiną ledwo to usłyszeli.
- Ja sobie myślę, że ktoś na niego urok jakiś mógł rzucić!
Słysząc ostatnie słowa dziewczyny panna Tremain wywróciła oczami. Zobaczyć to mógł tylko Collins, bowiem Martha wpatrywała się w niego cielęcym wzrokiem, zupełnie nie zwracając uwagi na kobietę. Jeśli ktoś tutaj myślał, że nabiorą się na takie teksty, musieli mieć nie po kolei w głowie. Za kogo oni ich brali?
- Ciekawe kto? - Zapytała jednak udając, że traktuje tę historię serio.
Ray w sumie nie narzekał. Rozmowa była irracjonalna, ale kobieta jak najbardziej realna. Zjechał dłonią na jej tyłek, ciekaw jak daleko to wszystko może zajść.
- Może powinnaś na niego spojrzeć, Reino? - wyszczerzył się do rudowłosej. - Moja towarzyszka jest bardzo oczytana i może wiedzieć co dolega twojemu bratu - dodał dla informacji Marthy.
- W górach nietruno o wiedźmę - tutejsza dziewczyna pokiwała głową z dużą dozą pewności w głosie. - Są też wędrowni dziwacy, którzy mogą różne rzeczy, jak coś im się nie spodoba. Ken bardzo pragnął kobiety i może gdzieś łapy wepchnął gdzie nie trzeba - spłoniła się, bo na jej zgrabnym, jędrnym tyłeczku wylądowała dłoń Raya. Nie wyglądała na chętną na wyswobodzenie się.
Reina pokazała Rayowi język, ale bez dalszych protestów ruszyła w kierunku zasłony. W sumie była ciekawa co tez sobie umyślili scenarzyści tej farsy. Mogła bez problemu wymyślić kilka ciekawych sposobów “pseudonaukowych” jak symulanta postawić do pionu. Ciekawe do jakiego stopnia zaangażowany w grę był ten zespół aktorów?

Reina odsłoniła kotarę, która kryła łóżko, a raczej barłóg jakiś, złożony z futer i jakiegoś rodzaju pościeli - kobieta jednak nie na nią patrzyła. Leżał tam imponujący w swej muskulaturze, czarnowłosy mężczyzna. Wszystkie mięśnie były doskonale widoczne, bowiem jego jedyne ubranie stanowiły metalowe bransolety na nadgarstkach. Łącznie z bardzo doskonale wykształconym członkiem, leżącym raczej smętnie między nogami Kena. W dłoni trzymał on jakiś bukłak, a oczy miał białe. Może właśnie to co pił sprawiło, że wyglądały na prawie pozbawione tęczówek.

Pierwszy raz w życiu Reinie dosłownie opadła szczęka. Przez dłuższy czas po prostu stała i gapiła się jak ciele na malowane wrota. Tego zupełnie się nie spodziewała. W tej imprezie najwyraźniej musieli zaangżować jakichś aktorów porno, albo przynajmniej jednego. Facet był naprawdę imponujący. Nawet w stanie spoczynku robił wrażenie. Bibliotekarka zaczęła się zastanawiać jak dużo może urosnąć. Czytała kiedyś o słynnym aktorze porno zwanym Long Dong Silver. Miał mieć członka długości osiemnastu cali, po przejściu na emeryturę ujawnił jednak, że była to tylko mistyfikacja. Jego imponujący męski ogran był zwykłą protezą, wykonaną przez zręcznego artystę i okazał się elastycznym rękawem z pianki lateksowej. Czego to ludzie nie wymyślą dla pięciu minut popularności w mediach? Ta myśl obudziła realistkę zamieszkującą ciało panny Tremain. Osobiście nie miała ochoty stać się pożywką dla łowców sensacji. Zamiast więc skierować dłoni tam gdzie najbardziej pragnęła ją położyć, sięgnęła ponad nagim torsem po butelkę, którą trzymał w dłoni.
 
Lady jest offline