Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2013, 12:16   #38
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- A skąd to dziwne pytanie Lotarze, czyżbyś kogoś widział? - wtrącił pytanie Sioban, chwilowo bardziej skupiając się na nowo przybyłym towarzyszu niż na krzykach.

Lotar, ranny, z bolącym ramieniem, nie miał zbyt dobrego humoru. I był niezbyt tolerancyjny. Mimo wszystko spróbował się opanować.

- Tak jak powiedziałem - tłumaczył jak dziecku - strzeliła do mnie elfka, podobna jak dwie krople wody do Youviel.

- A wy z Siobanem nie żarli, albo nie wciągali tego samego - zaciekawił się Dirk. - Bo dziwne, że wy takie same zwidaki macie. Chociaż twój zwidak, jaki taki bardziej niebezpieczny - dodał wyciągając dłoń w kierunku ramienia Lotara.

- Ano, bardziej niebezpieczny - potwierdził Lotar, przysiadając. - Kolczasty taki. - Rzucił strzałę na trawę.

- Jak na razie to taki zwidak, zwiduje się tylko, jak ktosik samiuteńki chodzi, co nie? - Podrapał się bo głowie Dirk. - No to my nie możem samiuteńko sobie w takim razie chodzić, co nie? Musim zawsze w parce najmniej.

- Słuszna uwaga. Dwa pojawienia się elfki wyglądającej jak Youviel w okolicy, gdy ktoś jest sam..to serio nie brzmi za dobrze. Z calym szacunkiem

- Jakie dwa pojawienia się? - spytał zaskoczony Lotar, którego refleks, jak się okazało, był nieco przytępiony. - Jest coś, o czym nie wiem?

- Skończcie pierdolić, tam ktoś krzyczał, teraz płacze, zaraz ucichnie zupełnie jak czegoś nie zrobimy - rzucił zdenerwowany Fernando, szykując się do wejścia do jaskini, miał już lampę i broń przygotowaną, nie uśmiechało mu się wchodzić tam samemu, ale odwagi do tego też mu nie brakowało.

- Chcą nas rozdzielić - kobieta w czerwieni zbliżyła się do mężczyzn z dłonią na rękojeści korbacza, a jej twarz pozbawiona była jakichkolwiek ludzkich emocji - Wywabić z obozu część z nas, część zagnać do jaskini. Podzieleni jesteśmy łatwiejszym celem. Zło nie śpi, nigdy. Czai się w mroku, szczerząc kły i czekając na nieostrożnych...gotowe pożreć ich, obrócić w niwecz, splugawić. Niezbadane są ścieżki którymi podążają myśli sług Mrocznych Potęg. Czy te jęki w kopalni nie brzmią jak zaproszenie do wejścia w pułapkę?

- A co jeśli się mylisz? I tak mieliśmy przecież zbadać tę jaskinie, lepiej teraz póki jest szansa , że ktoś tam żyje - rzucił na odchodnym Estalijczyk, nie miał zamiaru dać się wciągać w kolejne dyskusje, zwłaszcza jeśli czyjeś życie wisiało teraz na włosku.

- Nikt nie jest bez winy, Estalijczyku - zmrużyła czarne oczy chwilę się nad czymś zastanawiając, po czym dodała lekko nieobecnym tonem. - Jeżeli się mylę to osoba w jaskini powędruje niedługo do lepszego miejsca, pozostawiając za sobą ten padół łez, a dusza jej nie będzie miała szans by nagrzeszyć więcej, przez co wymiar kary dla niej będzie nieopisanie mniejszy niż w przypadku, gdyby przyszło jej przetrwać dzisiejszą noc. A co jeśli się nie mylę? - Ostatnie pytanie rzuciła już do jego pleców.

- Wówczas nie odejdzie samotnie z tego padołu łez - dodał na odchodnym Fernando, ostrożnie wkraczając w głąb jaskini i nie oglądając się już za siebie.

Kobieta przez chwilę patrzyła za oddalającym się Fernandem. W końcu westchnęła wyraźnie zrezygnowana i ruszyła za nim szybkim krokiem. Zgarnęła po drodze pochodnię i sprawdziła czy broń da się gładko wyciągnąć zza pasa

- Ktoś będzie musiał zająć się twoimi zmasakrowanymi zwłokami - mruknęła uśmiechając się cynicznie gdy go dogoniła.

- Moje ciało nie mogłoby się znaleźć w lepszych rękach - odrzekł Fernando posyłając kobiecie figlarny uśmiech i puszczając do niej oczko. Kapłanka czy nie, podobała mu się i na dłuższa metę gorąca krew estalijczyka nie pozwalała mu tego nie uzewnętrzniać. Poza tym zwyczajnie cieszył się z jej obecności - i okazywał to jak potrafił.

- Laura - prychnęła w odpowiedzi na jego słowa - ale możesz mi mówić Siostro.

Fernando jedynie ukłonił się jej w odpowiedzi, zapoznanie w przedsionkach wilgotnej jaskini w której słychać było jęki a chwilę wcześniej krzyki, nie należało do szczególnie romantycznych i pozwalających estalijczykowi na więcej. Nie wiedział nawet czy może sobie pozwolić na więcej w przypadku “siostry”...

- Elfek się zachciewa... a przecież ani to cycate, ani to dupate. - mruknął krasnolud - Chociaż jak to ludzie powiadają... wąska w pasie dobrze pcha się.

Piwowar jakby w ogóle się nie przejął tym co się dzieje w około. Krzyk nie wywarł na nim wrażenia, podobnie jak rana Lotara. Wystarczająco się nasłuchał historii o tym co się wyprawia podczas wypraw. Tyle że je zwykle opowiadali weterani, którzy w pojedynkę potrafią przytrzymać cały oddział wroga, a oni tutaj. Nieważne.

- Rozpalę pochodnie i latarnie. Jeżeli mamy tam wejść waszym oczom będzie potrzebne jak najwięcej światła.

Wolf nie powstrzymywał po raz drugi estalijczyka. Gdy reszta się rozchodziła lub szykowała do wyprawy, zajął się w tym czasie raną Lotara. Przy pomocy noża rozciął rękaw koszuli wraz z prowizorycznym opatrunkiem i odrzucił zakrwawione szmaty do ognia. Skrzywił się widząc rozerwaną skórę i mięso. Napatrzył się w życiu na rany i świetnie zdawał sobie sprawę, czemu akurat ta wygląda paskudnie.

- Wyrwałeś strzałę - raczej stwierdził niż zapytał - Najdalej jutro rana zaczęłaby się jątrzyć, a potem gangrena. Nie rób tego nigdy.

Przemył swoje palce w gorzałce i podał flaszkę Lotarowi. Sam zaś zaczął przemywać wodą okolice rany i wyciągać ze środka fragmenty poszarpanej koszuli, która została wepchnięta przez grot. Odebrał mężczyźnie butelkę i na koniec chlusnął obficie na okaleczone ramię. Drugą dłonią złapał za bark Lotara i go przytrzymał.

- Na razie to zakryjemy. Potem się zobaczy, czy trzeba będzie przypalać. Nie używaj tej ręki.

Wolf zabandażował ranę i i upewnił się, że bandaż się nie rozwiąże. Z kawałka liny zrobił prowizoryczny temblak.*

Sioban pozostał z rannym Lotarem, zresztą wyjasnił mu przy okazji:

- Na warcie też widziałem kogoś takiego ale z Dirkiem uznaliśmy, że to zwidy były, zresztą on nic nie widział. Możliwe że jednak to problem z innego gatunku - dodał spokojnie. *

- Materialne były, przynajmniej w moim wypadku - powiedział Lotar.

- Hmm, tak, ciekawostka. do ciebie strzelała, ode mnie chciała ręcznika. Czyżby faktycznie elfka?

- Może chciała cię udusić? - Przypuszczenia Lotar oparł na własnych doświadczeniach.

- Hmm, nie chciał by jej wytrzeć mokre plecy... jeśli faktycznie była materialna to idiota ze mnie - dodał cicho Sioban, by tylko Lotar i ewentualnie Wolf słyszeli. *

- Lepiej się teraz nad tym nie zastanawiaj - stwierdził Lotar. - Nie warto. *

- Wtedy było warto, uwierz na słowo - zapewnił go również cicho von Duof, po czym dodał: -To co, czekamy aż tamci wrócą?

- Lepiej tak. I lepiej mieć oczy szeroko otwarte - odparł Lotar.

Sioban pokiwał głową kładąc rękę na rękojeści miecza...żałował tylko że nie mógł uzyć Unicorna.
 
vanadu jest offline