| - A skąd to dziwne pytanie Lotarze, czyżbyś kogoś widział? - wtrącił pytanie Sioban, chwilowo bardziej skupiając się na nowo przybyłym towarzyszu niż na krzykach.
Lotar, ranny, z bolącym ramieniem, nie miał zbyt dobrego humoru. I był niezbyt tolerancyjny. Mimo wszystko spróbował się opanować.
- Tak jak powiedziałem - tłumaczył jak dziecku - strzeliła do mnie elfka, podobna jak dwie krople wody do Youviel.
- A wy z Siobanem nie żarli, albo nie wciągali tego samego - zaciekawił się Dirk. - Bo dziwne, że wy takie same zwidaki macie. Chociaż twój zwidak, jaki taki bardziej niebezpieczny - dodał wyciągając dłoń w kierunku ramienia Lotara.
- Ano, bardziej niebezpieczny - potwierdził Lotar, przysiadając. - Kolczasty taki. - Rzucił strzałę na trawę.
- Jak na razie to taki zwidak, zwiduje się tylko, jak ktosik samiuteńki chodzi, co nie? - Podrapał się bo głowie Dirk. - No to my nie możem samiuteńko sobie w takim razie chodzić, co nie? Musim zawsze w parce najmniej.
- Słuszna uwaga. Dwa pojawienia się elfki wyglądającej jak Youviel w okolicy, gdy ktoś jest sam..to serio nie brzmi za dobrze. Z calym szacunkiem
- Jakie dwa pojawienia się? - spytał zaskoczony Lotar, którego refleks, jak się okazało, był nieco przytępiony. - Jest coś, o czym nie wiem?
- Skończcie pierdolić, tam ktoś krzyczał, teraz płacze, zaraz ucichnie zupełnie jak czegoś nie zrobimy - rzucił zdenerwowany Fernando, szykując się do wejścia do jaskini, miał już lampę i broń przygotowaną, nie uśmiechało mu się wchodzić tam samemu, ale odwagi do tego też mu nie brakowało.
- Chcą nas rozdzielić - kobieta w czerwieni zbliżyła się do mężczyzn z dłonią na rękojeści korbacza, a jej twarz pozbawiona była jakichkolwiek ludzkich emocji - Wywabić z obozu część z nas, część zagnać do jaskini. Podzieleni jesteśmy łatwiejszym celem. Zło nie śpi, nigdy. Czai się w mroku, szczerząc kły i czekając na nieostrożnych...gotowe pożreć ich, obrócić w niwecz, splugawić. Niezbadane są ścieżki którymi podążają myśli sług Mrocznych Potęg. Czy te jęki w kopalni nie brzmią jak zaproszenie do wejścia w pułapkę?
- A co jeśli się mylisz? I tak mieliśmy przecież zbadać tę jaskinie, lepiej teraz póki jest szansa , że ktoś tam żyje - rzucił na odchodnym Estalijczyk, nie miał zamiaru dać się wciągać w kolejne dyskusje, zwłaszcza jeśli czyjeś życie wisiało teraz na włosku.
- Nikt nie jest bez winy, Estalijczyku - zmrużyła czarne oczy chwilę się nad czymś zastanawiając, po czym dodała lekko nieobecnym tonem. - Jeżeli się mylę to osoba w jaskini powędruje niedługo do lepszego miejsca, pozostawiając za sobą ten padół łez, a dusza jej nie będzie miała szans by nagrzeszyć więcej, przez co wymiar kary dla niej będzie nieopisanie mniejszy niż w przypadku, gdyby przyszło jej przetrwać dzisiejszą noc. A co jeśli się nie mylę? - Ostatnie pytanie rzuciła już do jego pleców.
- Wówczas nie odejdzie samotnie z tego padołu łez - dodał na odchodnym Fernando, ostrożnie wkraczając w głąb jaskini i nie oglądając się już za siebie.
Kobieta przez chwilę patrzyła za oddalającym się Fernandem. W końcu westchnęła wyraźnie zrezygnowana i ruszyła za nim szybkim krokiem. Zgarnęła po drodze pochodnię i sprawdziła czy broń da się gładko wyciągnąć zza pasa
- Ktoś będzie musiał zająć się twoimi zmasakrowanymi zwłokami - mruknęła uśmiechając się cynicznie gdy go dogoniła.
- Moje ciało nie mogłoby się znaleźć w lepszych rękach - odrzekł Fernando posyłając kobiecie figlarny uśmiech i puszczając do niej oczko. Kapłanka czy nie, podobała mu się i na dłuższa metę gorąca krew estalijczyka nie pozwalała mu tego nie uzewnętrzniać. Poza tym zwyczajnie cieszył się z jej obecności - i okazywał to jak potrafił.
- Laura - prychnęła w odpowiedzi na jego słowa - ale możesz mi mówić Siostro.
Fernando jedynie ukłonił się jej w odpowiedzi, zapoznanie w przedsionkach wilgotnej jaskini w której słychać było jęki a chwilę wcześniej krzyki, nie należało do szczególnie romantycznych i pozwalających estalijczykowi na więcej. Nie wiedział nawet czy może sobie pozwolić na więcej w przypadku “siostry”...
- Elfek się zachciewa... a przecież ani to cycate, ani to dupate. - mruknął krasnolud - Chociaż jak to ludzie powiadają... wąska w pasie dobrze pcha się.
Piwowar jakby w ogóle się nie przejął tym co się dzieje w około. Krzyk nie wywarł na nim wrażenia, podobnie jak rana Lotara. Wystarczająco się nasłuchał historii o tym co się wyprawia podczas wypraw. Tyle że je zwykle opowiadali weterani, którzy w pojedynkę potrafią przytrzymać cały oddział wroga, a oni tutaj. Nieważne.
- Rozpalę pochodnie i latarnie. Jeżeli mamy tam wejść waszym oczom będzie potrzebne jak najwięcej światła.
Wolf nie powstrzymywał po raz drugi estalijczyka. Gdy reszta się rozchodziła lub szykowała do wyprawy, zajął się w tym czasie raną Lotara. Przy pomocy noża rozciął rękaw koszuli wraz z prowizorycznym opatrunkiem i odrzucił zakrwawione szmaty do ognia. Skrzywił się widząc rozerwaną skórę i mięso. Napatrzył się w życiu na rany i świetnie zdawał sobie sprawę, czemu akurat ta wygląda paskudnie.
- Wyrwałeś strzałę - raczej stwierdził niż zapytał - Najdalej jutro rana zaczęłaby się jątrzyć, a potem gangrena. Nie rób tego nigdy.
Przemył swoje palce w gorzałce i podał flaszkę Lotarowi. Sam zaś zaczął przemywać wodą okolice rany i wyciągać ze środka fragmenty poszarpanej koszuli, która została wepchnięta przez grot. Odebrał mężczyźnie butelkę i na koniec chlusnął obficie na okaleczone ramię. Drugą dłonią złapał za bark Lotara i go przytrzymał.
- Na razie to zakryjemy. Potem się zobaczy, czy trzeba będzie przypalać. Nie używaj tej ręki.
Wolf zabandażował ranę i i upewnił się, że bandaż się nie rozwiąże. Z kawałka liny zrobił prowizoryczny temblak.*
Sioban pozostał z rannym Lotarem, zresztą wyjasnił mu przy okazji:
- Na warcie też widziałem kogoś takiego ale z Dirkiem uznaliśmy, że to zwidy były, zresztą on nic nie widział. Możliwe że jednak to problem z innego gatunku - dodał spokojnie. *
- Materialne były, przynajmniej w moim wypadku - powiedział Lotar.
- Hmm, tak, ciekawostka. do ciebie strzelała, ode mnie chciała ręcznika. Czyżby faktycznie elfka?
- Może chciała cię udusić? - Przypuszczenia Lotar oparł na własnych doświadczeniach.
- Hmm, nie chciał by jej wytrzeć mokre plecy... jeśli faktycznie była materialna to idiota ze mnie - dodał cicho Sioban, by tylko Lotar i ewentualnie Wolf słyszeli. *
- Lepiej się teraz nad tym nie zastanawiaj - stwierdził Lotar. - Nie warto. *
- Wtedy było warto, uwierz na słowo - zapewnił go również cicho von Duof, po czym dodał: -To co, czekamy aż tamci wrócą?
- Lepiej tak. I lepiej mieć oczy szeroko otwarte - odparł Lotar.
Sioban pokiwał głową kładąc rękę na rękojeści miecza...żałował tylko że nie mógł uzyć Unicorna. |