Wątek: Mgła.
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2007, 13:54   #50
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Wpadając do zakrystii Józef przezornie pozostał z tyłu, dzięki czemu jego wuj nie zauważył krwi.

Chłopak osłabł. Oddychając regularnie, gdzie wdech z inhalatora przypadał na cztery oddechy normalne, wyszukał chusteczkę i przytknął ją do nosa.

"Jeśli tak dalej pójdzie, wykrwawię się", pomyślał, chwilę później obserwując 'opatrunek'. "Od lat ie miałem takiego krwotoku. Chusteczkę już mam w barwach narodowych. Co za wspaniałe ćwiczenia. Dawniej bym nie dobiegł. Albo bym wypluł po tym biegu płuca. A tak..."

Oddech z inhalatora. Cztery oddechy zwykłe.

"Zimna ta podłoga. Podłoga?"

Rozglądając się, Józef zauważył, że siedzi. Nie wiedział kiedy oparł się o ścianę, nie wiedział też, kiedy się po niej zsunął. Wiedział natomiast, czemu tak drży, czemu niemal szczęka zębami, czemu jest tak spocony a na piersi zaciska mu się stalowa obręcz.

Jak zwykle po przeżytym koszmarze ratował się logiką:

"Myśl. Myśl. Cień, mgła. Silne, bo szybkie. Sporo energii kinetycznej. Jak wyglądało? Jaki odgłos wydało powietrze? Jak przy szybowcu? Czy był jakiś silnik? Jakiej to było wielkości? Latawca z dzieciństwa czy kondora?

W tym gównie są jakieś psychotropy. Nie mogłeś poczuć zapachu spalenizny. Nie mogłeś. Nie oddychałeś nosem. Tylko w nosie są receptory zapachu a ty nie oddychałeś nosem bobyś się nabawił ataku. Pamiętasz biegi? Jak mówiła pani doktor? Inhalator na szyi, lub w kieszonce tak, by nie wypadł? Nie ma mowy byś oddychał przez nos. Czyli w tym gównie są pieprzone psychotropy. Ktoś - oby go pojebało w dupę bez kondoma - ci zafundował pieprzony darmowy odjazd, na koszt rządu. Z pieniędzy podatników. Z naszej kasy."

Zasłyszane frazesy, nieco mocniejszy język, wszystko to robiło za kotwicę.

"Przeszłość na razie może poczekać. Teraźniejszość nie. Skoro to psychotropy, to albo są tak silne, że mogą zabijać, albo coś zabija za nie. Ten cień, złudzenie? Wytwór wyobraźni? A może niewielki obiekt latający, na który psychotropy nakładają jakieś nasze własne wyobrażenia? Jeśli tak, to wiem, co zrobić. Wystarczy zrobić temu zdjęcie i pokazać je osobie trzeciej. Tej, która nie widziała cienia. Ona rzuci jakiś komentarz w stylu 'o, jaki fajny samolocik', albo ' skąd wzięliście to mini-UFO' i będzie jasność w temacie. Tylko, samolocik czy UFO, silnik powinniśmy słyszeć. Aż tyle tej mgły nie wchłonęliśmy. Powinniśmy, czy nie? Czytałem o cichych samochodach w Świecie Wiedzy, jakbym to przenosił do samolotu-modelu to..."

Józek nie był pogrążony w rozważaniach. On się ich kurczowo trzymał. To, co miało sens, dało się wytłumaczyć i zrozumieć, przestawało być dziką, niekontrolowaną jazdą pełną lepkiego przerażenia.

"Wuj jest cały. I to nie..." myśl uciekła, z pewnym zawstydzeniem. Chłopak począł zwracać uwagę na to, co mówione.

"Z mgły... no, to znaczy, że coś lub ktoś w tej mgle jest. Zapytajcie go, co wyszło. Jak wyglądało, ilu ich było, co zrobili. Niech ktoś go zapyta. I dzieci... nie, dzieci nie. Nie potrafiłbym. Nie teraz."

Ale pytanie nie padło. Józef wyciągnął nieco głowę, by zobaczyć Zofię. Nie czuł się jeszcze na tyle dobrze by wstawać, ale starał się określić, czy przyczyna śmierci była zewnętrzna, czy wewnętrzna.

"Czy psychotropy mogły być na tyle mocne, że kobieta zobaczyła coś i umarła ze strachu?"
 
Tammo jest offline