Pierwsza Jane zginęła, próbując przebić się przez drzwi windy. Nie spodziewała się zastosowania przez ukrywających się w niej ludzi taserów wysokiego napięcia. Jej obwody usmażyły się koncertowo. Druga Jane wkroczyła jednak do akcji, przechodząc bezceremonialnie nad pustą powłoką po Pierwszej Jane i spaliła strażników na skwarki. Druga Jane była twarda i nie miała zamiaru dać się złapać na ten sam numer. Razem z Trzecią i Czwartą Jane wykorzystały wysoce wytrzymałe linki z hakiem magnetycznym i wystrzeliły w szybie windy w najlepszym komiksowym stylu. Czwarta Jane preferowała porównanie do Ocean’s Eleven ale Trzecia Jane spojrzała na nią pobłażliwie. Gdy były na odpowiednim piętrze, Druga Jane i Trzecia Jane otworzyły siłą drzwi, choć były blokowane z ogromną siłą, podczas gdy czwarta Jane wykorzystała swoje soniczne klaśnięcie by zmieść czekających na nie agentów z podłogi. Niestety oberwała przy tym w obwody odpowiedzialne za koordynację i Czwarta Jane spadła na dach stojącej na dnie szybu windy. Przynajmniej wciąż była świadoma, wystarczyło wrócić po nią później. Trzecia Jane wskoczyła do hallu, zastosowała efektowny przewrót przez prawie ramię i dokonała autodestrukcji, wykańczając przy tym część przeciwników. Druga Jane szybko zorientowała się, że ci którzy pozostali przy życiu dysponują czymś w rodzaju pola siłowego. Teraz znajdowała się pod ostrzałem w bardzo niewygodnej pozycji. Na szczęście nagle włączyło się czerwone światło i przenikliwy dźwięk alarmu przeszył jej obwody.
Dziewiąta Jane musiała wreszcie zniwelować tarczę obronną na tym piętrze. Lada chwila, a Druga Jane będzie uratowana, dołączą do niej siostry. Po chwili dało się słyszeć dźwięk eksplodującego szkła i w hallu pojawiły się kolejne Jane - Trzynasta do Piętnastej i Szesnasta do Dwudziestej, a także Ósma i Dziesiąta.
Druga Jane pozwoliła sobie na złowieszczy uśmiech.
Pora zatańczyć. ~”~ Słodki Jezu, co mu jest?, myśli kobiety były mieszaniną przerażenia i pewnej dozy oporu,
Coś mu jest, nie zachowuje się normalnie.
Wydawało się jednak, że opanowała pierwszą panikę i zamierzała zaprowadzić
Georga do laboratorium. Zaraz po wyjściu z windy podeszła do panelu autoryzacyjnego i zaczęła wstukiwać odpowiednie kody i skanować właściwe części ciała. W milczeniu, jednak Minton wyczytał w jej myślach, że nie ma zamiaru się sprzeciwiać na tym etapie. Drzwi do najnowocześniejszego laboratorium świata otworzyły się z iście Star Trekowym sykiem.
Za nimi, w przedsionku prowadzącym do sali gdzie przeprowadzano badania stało dwóch Specjalnych w pełnej gotowości bojowej. Jeden skrzył się elektrycznością, drugi wycelował w Mintona z broni tradycyjnej. Lekarka próbowała uciekać z powrotem do windy.
- Nie strzelajcie! To ja! - krzyczała, próbując ponownie otworzyć drzwi. Specjalni nie mięli jednak sumienia. Minton bardzo dobrze wyczuwał emocjonalną pustkę ich myśli, tam gdzie powinny buzować nieskładne eksplozje neuronów zwane człowieczeństwem.
[MEDIA]http://24.media.tumblr.com/bc0f1b6828c1b9cee6049e2838c9ea62/tumblr_mjgg1gkE6i1s38n5to1_500.gif[/MEDIA]
~”~
Alice wróciła do swojej postaci, choć nie pozbyła się całkiem błękitnego odcienia. Razem z
Inkiem ruszyli wgłąb kompleksu badawczego. Loyd Llowery poddawał im informacje za pośrednictwem zmyślnego urządzonka, w które wcześniej ich zaopatrzył.
- Moje Jane zajęły większość ich sił przy wejściu - mówił szybko, nerwowo - Minton jest gdzieś wyżej, miejsca nie ma na planach, ale zrobiłem symulację przy pomocy … a nie ważne. Macie plan na ekran … - po chwili zobaczyli drogę wyznaczoną niczym gps’em. Ruszyli przed siebie. Byli już w pobliżu odpowiedniej klatki schodowej, gdy usłyszeli głos Loyda.
- Osz, kurwa … uważajcie, przed wami!
Tuż przed wejściem na schody stało trzech specjalnych w pełnym rynsztunku, a za nimi niewysoki mężczyzna w czarnym skórzanym płaszczu, rodem z filmu o III Rzeszy.
- Zabić - rozkazał i cofnął się na schody, rzucając jeszcze za siebie jakiś niewielki pulsujący na czerwono obiekt, który eksplodował w powietrzu, rozpylając duszący dym koloru waty cukrowej.