Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2013, 01:28   #43
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Krasnoludowi serce biło jak oszalałe... może nie było tego widać, ale krew uderzała do głowy z tak wielkim ciśnieniem że khazad zawstydził się tym przed samym sobą. To było dziwne uczucie, a uwarunkowane tym że zupełnie czym innym walczyć jest i nawet polec w bitwie, jednak być złapanym na haniebnym morderstwie w ciemnej alejce... to nie było godne takiego krasnoluda jakim był Helvgrim. Tym bardziej że ni on, ni też Hans Hohenzolern nie byli winni. Ucieczka to była dziwna sprawa, Sverrisson zawsze tak uważał, jeszcze na długo zanim został gońcem. Twardy khazad był stowrzony do długotrwałego wysiłku, ale jego umysł i duch przodków mieszkający w jego sercu, zawsze buntował się kiedy trzeba było biec w przeciwnym kierunku do niebezpieczństwa. Wyszkolenie przeciwko naturze... to nie był dobry znak że Helv przestał dbać o to by te dwie rzeczy szły ze sobą w parze. Wewnętrzny konflikt nigdy nie kończy się dobrze...czyżby bogowie odwrócili się od Helva?

Słabe światło w oknach karczmy Krępego było widać już z daleka. Sverrisson skłamałby gdyby powiedział że nie poczuł ulgi widząc te ledwie tlące się świeczki na plafonierze podwieszonej pod sufitem w głównej sali karczmy. Kiedy tylko Hans i Helv podeszli pod drzwi, te otworzyły się za sprawą ręki Krępego, który uważnie lustrował sytuację na ulicach, przez jedno ze swych okien. Stał on teraz w przejściu z oliwnym kagankiem w ręku i zapraszał do środka umilnym gestem. Helvgrim wszedł do środka szybko i parsknął tylko głośno na dziwną i udawaną postawę Krępego. Krasnolud odszukał spojrzenie Hansa i spodziewał się w nim zrozumienia lub chociażby ciekawości...ale nie, Hans wydawał się pewny swego i zagadywał karczmarza. Syn Svera postanowił przerwać ciszę i zagaić do herr Hohenzolerna kiedy tylko Krępy poszedł nagotować wody na kąpiel. Już kiedy khazad miał usta otworzyć, domyślił się że i Hans coś podejrzewa jednak jego reakcja tak oczywista nie była. Helv zastanowić się musiał czy aby na otwartość człeka liczyć może... krasnoludy wiadomo, co na myśli to i na języku miały, ale czy tak było i z Hansem Hohenzolernem? O tym trzeba było się dopiero przekonać.

- Hrrr... widziałeś go jaki potulny się zrobił? Widać złoto mu rozum tak do nas przychylnie nastawiło. Helvgrim zagadał do Hansa zaraz po tym jak karczmarz zniknął w dzwiach prowadzących na tyły budynku. Obaj usiedli przy stole.

Hans przytaknął głową, dodając. - Wątpie by to była kwestia złota. Dostał już je wczesniej a taki przymilny nie był, co najmniej podejrzanie się zachowuje, choć wiesz, on może wiedziec coś więcej. Do niego strażnicy przychodzą, sprawy w sąsiednim pokoiku załatwiaja, nie zdziwiłbym się gdyby i gildia tu działała. Odrzekł do krasnoluda, zastanawiając się jakie plany krażą karczmarzowi po głowie

Krasnolud pokiwał tylko głową zgodnie i zrobił zdziwioną minę kiedy Hans wspomniał o gildii. - O jakiej gildii mówisz człeku, wątpię by cech złotników czy murarzy chciał mieć coś do czynienia z kimś takim jak on? Zapytał khazad i z pogardą prychnął kiedy ewidentnie wspomniał o Krępym.

Młody wzruszył ramionami, nie widząc potrzeby ukrywania swojej wiedzy i znajomości przed kimś, kto widział go w momencie zabijania innej osoby, wręcz w tym współuczestniczył, zwłaszcza biorąc pod uwagę ucieczkę. - Kiedy opuszczałem rodzinne miasto był jeszcze jeden powód dla którego to zrobiłem. Nie licząc rzecz jasna mojej durnej ciekawości. W mieście działała Gildia ,właściwie to za dużo powiedziane, banda chłystków w moim wieku, no i kilku starszych też. Zajmowali się kradzieżą, włamaniami, rabunkami. Trzymałem się od nich z dala, ale nie zawsze się dało. Wiesz jak to jest, jak nie jesteś z nami, jesteś przeciw nam... W sumie to nic poważnego tam nie robiłem, ot stałem na czatach gdy bimber pędzili i takie tam. Natomiast szykowało się coś poważniejszego i zwyczajnie nie chciałem czekać, aby dowiedzieć się co, gdybym został, nie miałbym już wyjścia. Na moment wyraz twarzy człowieka się zmienił, spogodniał, jakby na chwilę pogrążył się w dalekiej przeszłości zapominając o tej niedawnej. Nie trwało to jednak długo, obecnośc krasnoluda i krew na ich ubraniach szybko przywróciły go do ponurej rzeczywistości.

- Wracając jednak do karczmarza, złodzieje mają swój system komunikacji i wydawało mi się wcześniej, że ten karczmarz się nim posłużył. Zresztą karczmarze w takich spelunach to najczęsze kontakty i pracownicy Gildii, mają oko na klientów, dużo wiedzą, dużo słyszą. Grzech nie mieć takiego w tego typu organizacji. Powiedział rzeczowo i dość szczegółowo widząc przed dłuższy czas nierozumny wyraz twarzy krasnoluda.

Krasnolud wbił swe spojrzenie niebieskich oczu w Hohenzolerna... nie wiedział co myśleć o tym co powiedział człowiek. Sytuacja była napięta i mieli teraz inne zmartwienia na głowie więc Sverrisson zrobił to co każdy khazad w takiej sytuacji. Zważył w sercu czy może dalej z Hansem rozmawiać i kiedy tylko serce powiedziało mu że tak, to krasnolud postanowił pomyśleć na całą resztą innym razem. Teraz ważny był los Niklausa. Helv podniósł spojrzenie ze swych butów znów na Hansa... wcześniej kiedy słuchał człowieka, bezwiednie odwrócił od niego wzrok... nawet nie wiedział kiedy, ale zdał sobie sprawę że może nie powinien patrzec na człowieka który opowiadał o swej haniebnej przeszłości.

- Huh... nie licha to opowieść herr Hohenzolern... bardzo ludzka. Krasnolud zrobił krótką pauzę. - Powiem ci ja, że w moich stronach takiej gildii nie uświadczysz. Owszem o różnych cechach słyszałem, przestępczych również, szczególnie pośród Vargów, ale poza tym? Sverrisson pytał retorycznie. - My tam na północy gildiami ich nie zwiemy, zresztą nie ważne to teraz jest. Do sprawy wracając. Myślisz zatem że ten krępy człek jest w takiej organizacji? To by była sprawa poważna... wiedzieć by mógł może gdzie Niklaus przebywać może...znać kilka osób powinien co to pomogliby nam w poszukiwaniach. Myślisz że można mu zaufać z takimi sprawami? Krasnolud był bezradny wobec dziwnego i zawikłanego półświatka ludzi... Hans znał się na tym po stokróc lepiej, to też i jemu zostawił decyzję o tym czy Krępego pytać i wtajemniczać. Prawdą było że Helv nie chciał nic ze złodziejami czy innej maści przestępcami, mieć do czynienia... ale teraz każda pomoc się liczyła. Krasnolud wiedział że Niklaus nie był typem który znika bez słowa, nie pił w nadmiarze i innym pokusom ciała uległy nie był tak bardzo. Lubił dobrze zjeść czy przytulić dziewkę ale nie tak by bez śladu zaginąć.

- Jeżeli ta przymilność nie oznacza, że chce nas tu zatrzymać aż do przybycia straży, to będzie mu można zaufać. Przekonamy się po kąpieli, jeśli do tego czasu nikt nas nie aresztuje to z pewnością z nim zagadam, spróbuję przynajmniej. Jeśli jednak przybędzie straż... Hans zastanawiał się nad jakąkolwiek racjonalną linią obrony, posmutniał i rzekł. - ...to mamy przejebane. Nie możemy powiedzieć, że byliśmy tu całą noc, bo widziały nas inne patrole, nie możemy powiedzieć, że włóczyliśmy się po mieście, bo od razu będziemy podejrzani. Kurwa. Najlepiej jakby straż się o nas nie pytała. Stwierdził to co było oczywiste, chyba dla dodania sobie otuchy.

- Rację masz pewnie człeku. Zróbmy tak. Jeśli nikt się o nas nie upomni to dobrze, a jak nas w kajdany zakują to widać być tak musiało i tak nam Grungni pisał. Jutro zaś, do straży pójść musimy, jeśli na woności jeszcze będziemy, ma się rozumieć. Helvgrim uśmiechnął się, ale bez przekonania. - Poinformować o zaginięciu niziołka potrzeba... niech i oni pomogą, wszak zawsze to więcej chłopa go poszuka. Układność Helva musiała być dla Hansa co najmniej dziwna. Jednak tak to już Sverrisson miał. Kiedy był pomiędzy ludźmi, ich praw przestrzegał... choć wizja imperialnych łańcuchów na nadgarstkach i kostkach nie była pokrzepiająca, to khazad wierzył że wszystko skończy się dobrze.

- Poczekajmy z tą strażą, na to co nam będzie miał karczmarz do powiedzenia. Na razie musimy się krwi pozbyć. Żeby choć uwagi nie przyciągać. A co do lochów, to pewnie masz racje. Może jak powołamy się na szlachciankę to nam dupska uratuje, widać że boją się jej wszyscy i robi co zechce, a że żona komendanta to i sporo może. Zresztą, jakby co to opisujmy dokładnie to co zaszło , wiem że to niezbyt wygląda, ale czegóż to człowiek w panice nie zrobi? Przynajmniej nie będziemy się plątać w zeznaniach. Słowa Hansa miały dużo sensu. Helvgrim był rad że spotkał tego człowieka na swej drodze i choć krasnoludzka postawa nie pozwalała Helvowi wspomnieć o tym wszystkim Hansowi głośno to krasnolud chwycił chociaż swą lewą dłonią przedramię człowieka i uścisnął przyjacielsko. Wiedział że bez młodego awanturnika, poszukiwania Niklausa nie były by takie proste... wszak to ludzkie miasto.

- Har, a ty znowu o tej babie mości Hansie. Widać bardzo byś chciał jej łóżko zagrzać, co? Khazad zaśmiał się... jakby wszystko to co stało się jeszcze nie tak dawno temu w alejce nie miało miejsca... los i jego ścieżki oraz fakt że uniknąć się go nie da, był głęboko zakorzeniony w Sverrissonie.

Hans uśmiechnął się krzywo mówiąc. - Raczej, tonący brzytwy się chwyta. Odrzekł ku własnemu zdziwieniu nieco rozbawiony. Nie przypuszczał, że tego typu odczucie tak szybko doń przyjdzie.

- Teraz zjemy i umyjemy się. Porozmawiamy co i jak już na komnatach. Dziś za wiele już miejsce miało. Niklausa o świcie pójdę szukać. Khazad cedził słowa do Hansa cicho, tym bardziej że zbliżał się do nich właśnie karczmarz.

- Oberżysto, podajże nam jakie przekąski i piwa. Widziałeś kompana mego Nikalusa? Cały dzień go szukam, może do pokoju swego wrócił, co? Helvgrim był ciekaw... faktycznie, być może niziołek już wrócił, może wypił dzban wina i zjadł coś smakowitego a teraz śpi zmęczony. Na taką dopowiedź liczył Sverrisson kiedy pytał Krępego o Rondelka. Jednak przeczucie podpowiadało mu że to co zaraz usłyszy, wcale mu się nie spodoba. Los był nieubłagany.
 
VIX jest offline